2017/10/31

Kolejny skandal z sitwą sędziowską w roli głównej

Sąd Najwyższy odłożył wydanie wyroku w sprawie dyscyplinarnej sędziego, który ukradł staruszce na stacji benzynowej 50 zł. SN, przychylając się do zdania obrońców sędziego, uznał, że nie można wydać wyroku w sprawie bez uwzględnienia badań stanu emocjonalnego sędziego z chwili zarzuconego mu czynu - czytamy w dzisiejszym numerze "Gazety Polskiej Codziennie"                                                                                                                                                                  .Badania, które stały się powodem do odroczenia procesu, mają zdaniem sądu ustalić profil psychologiczny, cechy osobowości sędziego, a także jego stan emocjonalny w czasie, w którym miał się dopuścić zarzucanego mu czynu. Sprawa mogła zostać rozstrzygnięta ostatecznie w miniony piątek, ale z powodu dodatkowych badań wróci na wokandę dopiero za jakiś czas.Sprawa dyscyplinarna w SN dotyczy sędziego Mirosława Topyły, ówczesnego wiceprezesa Sądu Rejonowego w Żyrardowie. Sędzia w marcu zabrał banknot położony na ladę stacji paliw pod Sochaczewem przez starszą kobietę. Wystarczyło, że na chwilę odwróciła się od kasy. 

Po ujawnieniu skandalu minister sprawiedliwości zdecydował o odsunięciu sędziego od obowiązków służbowych i zażądał podjęcia wobec niego czynności dyscyplinarnych. Sprawa trafiła do sędziowskiego sądu dyscyplinarnego. Obwiniony twierdzi, że sprawa wynikła z jego „fatalnej pomyłki”, a nie chęci kradzieży.W lipcu br. sąd dyscyplinarny I instancji w Sądzie Apelacyjnym w Łodzi ukarał Topyłę usunięciem ze stanu sędziowskiego. SA nie miał wątpliwości, że materiał dowodowy wskazuje, iż sędzia jest winny popełnienia czynu, a jego działanie było zamierzone. 

Sędzia i jego obrońcy odwołali się do SN jako sądu dyscyplinarnego II instancji, wnosząc o orzeczenie uniewinniające lub o zwrot sprawy do I instancji. Jak się okazało w piątek, Sąd Najwyższy przychylił się do wniosku obrony, że badania stanu emocjonalnego obwinionego mają istotne znaczenie w sprawie.

Zupełnie inną wrażliwość mają sądy dla tzw. zwykłych ludzi. Gdy w 2011 r. Arkadiusz K., chory na schizofrenię, ukradł batonik za 99 gr, powędrował za kraty. Sąd w jego sprawie najpierw zaocznie wydał wyrok, skazujący go na grzywnę 100 zł. Kiedy mężczyzna nie zapłacił, sędzia wydał nakazowy wyrok pięciu dni więzienia.

Głośno też było o wypadku skazanego Radosława Agatowskiego, 26-latka, który odsiadywał wyrok trzech lat więzienia za drobne kradzieże. Dopuścił się ich, zbierając złom w Ustroniu Morskim. Kołobrzeski sąd uznał Agatowskiego winnym kradzieży, mimo że uznał jego ograniczoną zdolność rozpoznawania swoich czynów. 
Jak widać kasta sędziowska ma się dobrze !!! Wszak oni nie kradną , maja gorsze dni ??? A może główka bolała albo ciśnienie było za niskie ?? , a odrobina adrenaliny  nie zaszkodzi ?? I co takiemu zrobią?? Ano gówno, będą to ciągnąc tak długo aż ludzie zapomną o sprawie!!I tym sposobem sędzia wróci na swoje stanowisko i wszystko będzie po dawnemu.                    Dlaczego Prezydent na to pozwala ?? Ano cóż wszak sam jest  prawnikiem .A jak wróci do  rodzinnego   lewicowego  Krakowa  to zapunktuje u swoich ziomków za to ze tak gorliwie ich bronił !!!  Ale Kowalskiemu nie podoba się postawa Dudy i na pewno na niego nie zagłosuje.!!!!! Nikt nie lubi być robiony w konia a tak właśnie Duda potraktował swoich wyborców , najpierw marchewka , teraz kij !!!!!!                                                         gb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz