2017/10/29

Dziecko umarło po szczepionce

- Boga nie ma! Najpierw dał nam dzieciątko, a za półtora miesiąca zabrał - łka Rafał Czacharowski (27 l.) z Ostródy (woj. warmińsko-mazurskie) i tuli żonę KamilęDziecko umarło po szczepionce                                                                         Oboje strasznie cierpią od chwili śmierci ich maleńkiego synka Damianka. Maluch był przeziębiony, kiedy lekarka podała mu szczepionkę. Tego samego dnia wieczorem noworodek zaczął się dusić. Medycy nie byli w stanie go odratować... Kiedy malec przyszedł na świat, rodzice nie posiadali się z radości. Był ich oczkiem w głowie, najcenniejszym skarbem. W pierwszej połowie czerwca przypadała im wizyta u lekarza rodzinnego. Właśnie wtedy Damian kończył 6 tygodni życia i miał być zaszczepiony obowiązkową szczepionką ochronną w jednej z niepublicznych przychodni w Ostródzie. – To było rutynowe szczepienie, na błonicę, tężec i krztusiec –  wylicza ojciec Rafał Czacharowski. Do przychodni szliśmy bez obaw. Przecież my też taką szczepionką byliśmy szczepieni, inne dzieci otrzymują tą samą – dodaje. Tego dnia w przychodni w kolejce do szczepienia było kilkanaścioro rodziców z noworodkami. Lekarz rodzinny przed szczepieniem badał każde dziecko w celu wykluczenia infekcji. Bo procedura szczepień zawsze wygląda tak samo. Dziecko musi być zdrowe i dopiero wtedy można podać zastrzyk. W innym przypadku podanie dziecku szczepionki może doprowadzić do wywołania choroby, a nawet do śmierci. – Lekarka zbadała małego, on pokasływał i miał zaczerwienione gardełko i pleśniawki w buzi. powiedziała, że nie ma przeszkód i małego zaszczepiła – opowiada ojciec zmarłego malca.
Damianek po szczepieniu wypił pełną butelkę mleka i zasnął. Nic nie zapowiadało dramatu, Czacharowscy  pojechali w odwiedziny do rodziców Kamili, którzy mieszkają w Nidzicy. Ale kiedy dojechali na miejsce, chłopczyk był już rozpalony. Do tego doszedł duszący kaszel.
– Wezwaliśmy pogotowie, a on zaczął się dusić. W pewnej chwili stracił przytomność – opowiada płacząc pan Rafał. Razem z ojcem zaczęliśmy go reanimować tak jak potrafiliśmy – dodaje.
Ratownicy nieprzytomnego Damianka zabrali do szpitala w Nidzicy. Chwilę po tym zmarł.
– Jak to możliwe? Rano żył, a wieczorem już leżał w kostnicy martwy. To po tej szczepionce – mówi dziadek Damianka Andrzej Wejer (58 l.).
Wezwany na miejsce prokurator zarządził sekcję zwłok malucha.
– Czekamy na wyniki badań z zakładu medycyny sądowej. Wszczęliśmy też śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci noworodka – informuje prokurator Marek Borowiecki, szef prokuratury w Nidzicy. – Sprawdzimy przebieg podania szczepionki i czy ona mogła mieć wpływ na śmierć dziecka – dodaje. Ale Damiankowi życia ani radości jego rodzicom nic już nie wróci...
TON

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz