2017/10/25

Młoda kobieta miała zawał. Powiedzieli jej, żeby poszła do szpitala pieszo

Kobieta zasłabła w czasie spaceru z córką i dostała zawału serca. Kiedy córka wezwała karetkę, usłyszała w słuchawce, że poszkodowana powinna dotrzeć do szpitala pieszo – pisze Onet.pl. Pacjentka trafiła do szpitala po 1,5 godz. oczekiwania. Lekarze przez trzy dni walczyli o jej życie. Zdaniem medyków to cud, że kobieta przeżyła. Sprawą zajęła się prokuratura.   
                                                                                                                                                                                                                           Pani Magdalena szła ze swoją 12-letnią córką w odwiedziny do teściowej. Nagle kobieta  zasłabła. Do zdarzenia okolicach szpitala Jana Pawła II i basenu Clepardia w Krakowie. Z pomocą ruszyli jej przechodnie. Wśród nich był ratownik medyczny.Osoby, które udzielały pani Magdalenie pierwszej pomocy, wezwały karetkę – podaje Onet.pl. Dyspozytor miał jednak uznać, że skoro kobieta znajduje się w pobliżu szpitala Jana Pawła II, to może do niego dotrzeć pieszo. Kolejny telefon z prośbą o pomoc miał pozostać bez odpowiedzi. Karetka dotarła do pani Magdaleny dopiero po telefonie, który wykonał jeden z policjantów przejeżdżających obok miejsca zdarzenia.Kiedy pogotowie przyjechało na miejsce, byli tam już krewni chorej, którzy poinformowali, że cierpi ona na rzadką chorobę, która powoduje zwiększenie ryzyka zatorów i zakrzepnięcia krwi – podaje Onet. Ratownicy mieli jednak zignorować tą informację. Uznali, że kobieta ma nerwicę i podali jej środki uspokajające. Ratownicy mieli nie wykonać także badania EKG i polecić pacjentce, aby wróciła z mężem do domu – czytamy w Onecie. Dopiero po półtorej godziny i protestach ze strony męża pani Magdaleny, przewieziono ją do szpitala im. Gabriela Narutowicza.
Lekarze zaopiekowali się kobietą dopiero wtedy, kiedy przestała oddychać – informuje Onet. Aby przywrócić jej funkcje życiowe, konieczna była reanimacja. Pacjentka została ponownie przewieziona do szpitala im. Jana Pawła II, gdzie reanomowano ją jeszcze pięć razy. Przez kolejne trzy dni walczyła o życie. Udało się. Lekarze nie mają wątpliwości: to cud. Sprawę nieumyślnego narażenia pani Magdaleny na utratę zdrowia lub życia bada prokuratura.
Czasem tak się zdaża ,że lekarze pogotowia różne schorzenia przypisują nerwicy .Może to niekiedy  koszowac życie .Sama miałam podobny przypadek gdy lekarz pogotowia zapalenie trzustki pomylił z nerwicą !! Gdyby mnie zostawił w domu umarłabym z bólu !! Nigdy nie ufałam lekarzom pogotowia ale teraz wręcz się ich boję !!!!                                                                                    gb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz