Relację "na żywo" sprzed Sejmu na Facebooku prowadziła Marta Bogdanowicz. Była jedną z protestujących przeciw zmianom w sądownictwie. Nagrała moment, gdy Krystyna Pawłowicz stoi przy bramce wyjazdowej z terenu Sejmu. Jak można wywnioskować, zna krzyczącą w jej stronę kobietę. Ta nie oszczędzała posłanki PiS ani przez chwilę. – Czy jest ktoś, kto panią lubi pani Krystyno? Czy jest ktoś, kto panią przytuli i będzie dla pani miły? – pytała. – Nie sądzę, nie sądzę, żeby ktoś zasługiwał na coś takiego jak pani obecność przy swoim boku, nie mówiąc o przyjaźni. Wszystkie wyższe uczucia, jakie są w ludziach, zostały u pani zmarnowane. Pani obecność w Sejmie jest rzeczą kuriozalną. Nikt pani już nie pokocha, ale wszyscy będą panią gardzić. Z baby, która wszystkim na głowy pluje – dodała. Pawłowicz zdawała się puszczać krzyki mimo uszu, trzymała telefon w ręku i chyba z kimś rozmawiała. Stała blisko straży marszałkowskiej i to nie umknęło jej antyfance. – Nienawistna kobieto, szargająca ludzką godność. Jak się z tym czujesz, ze połowa narodu plunęłaby do twojej kawy i sałatki? Nie wstyd pani po prostu? – krzyczała. Potem uspokajała Pawłowic, przekonując, że nie musi się bać. – My się nie szarpiemy – mówiła.
W trakcie mocnego przemówienia, do kobiety podszedł strażnik, prosząc by oddaliła się od bramki wjazdowej. A że nie miała na to ochoty, po kilku minutach musiała rozmawiać już z policjantem. Ten poprosił ją o okazanie dokumentów. – Na jakiej podstawie? – chciała się dowiedzieć. Usłyszała, że chodzi o podejrzenie popełnienia przestępstwa - miała stosować groźby karalne. – Musisz okazać lepszą postawę faktyczną, żebym się wylegitymowała – broniła się kobieta. Potem policjant postraszył ją grzywną. W tym czasie Pawłowicz zniknęła.
Relację początkowo oglądało niewiele ponad 100 osób. Prawie dobę później wyświetleń jest ok. miliona. WP Wiadomości
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz