Odkąd dwa lata temu Sejm przegłosował ustawę zakładającą posyłanie sześciolatków do szkół, Ligia Krajewska (66 l.) z PO dwoi się i troi, by przekonać do tego pomysłu Polaków, dowodząc, jaki to świetny pomysł. Czemu jednak jej wnuk poszedł do pierwszej klasy w wieku 7 lat?
Ostatnio posłanka przekonywała, że pytanie o sześciolatki w październikowym referendum jest bezzasadne. – Sama mam dwoje wnuków. Wnuczka kończy w październiku 6 lat, a idzie od września do szkoły. Nie widzę powodów, by nie wysyłać takich dzieci – tłumaczy Faktowi Krajewska. – Niech przestaną straszyć dzieci szkołą. Jeśli dzieci bez przerwy słyszą od polityków opowiadanie o tym jaka szkoła jest straszna, to przestaną lubić szkołę – dorzuca.Problem w tym, że pani poseł, gorliwie posyła do szkoły 6-letnie dzieci, ale cudze. Bo kiedy spytaliśmy o drugiego wnuka, okazało się, że do szkoły poszedł dopiero wtedy, kiedy ukończył 7 lat. Dlaczego? – Bruno poszedł później, ale z innych powodów. Dzieci mają różne stany emocjonalne. Wszystko zależy od tego, czy dziecko przechodziło w dzieciństwie choroby – tłumaczy się posłanka. – Sześciolatki powinniśmy wysyłać do szkół, chyba, że opinia psychologa jest inna. Wtedy był wybór i nadal jest – przekonywała w rozmowie z nami parlamentarzystka.
Posłanka ma rację w jednym: nie wszystkie dzieci mogą w wieku 6 lat iść do szkoły. Niektóre, chociażby z racji choroby, odroczenie powinny dostawać z automatu. Niestety, nie wszyscy rodzice mogą takie odroczenie zdobyć z powodu kolejek w przychodniach. Dlaczego więc sami nie mogą zdecydować, kiedy swoje dziecko posłać do szkoły?
Sprawa nie jest więc tak prosta, jak opowiada posłanka. Ci, którzy chcą odroczyć obowiązek szkolny u sześciolatków muszą z dużym wyprzedzeniem zdobyć odpowiednie zaświadczenie z poradni psychologiczno-pedagogicznej. Teraz jest już na to za późno. Odkąd obowiązuje ustawa, kolejki do publicznych przychodni wciąż się wydłużają. Sprawę można załatwić prywatnie, ale opinia i badanie kosztują łącznie nawet 250 zł!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz