2017/07/05

Czekały w kościele w Pabianicach na pogrzeb brata, wpada ksiądz: Mszy nie będzie, jemu się nie należy

Trumna Mieszkańcy osiedla Zatorze w Pabianicach (woj. łódzkie) byli wstrząśnięci mową pogrzebową jaką wygłosił proboszcz podczas mszy za zmarłego Piotra. 
Krewni czekali na mszę w pierwszych ławkach, wtem przyszedł proboszcz i oznajmił: Mszy nie będzie. Zrobicie kiedy indziej. Brat był pijak, jemu się msza nie należy. Zszokowane siostry zmarłego zaczęły prosić, aby ceremonia odbyła się chociażby przez wzgląd na rodzinę, która przyjechała z daleka. 
Jak podaje Gazeta Wyborcza, mimo iż ksiądz obiecał nie mówić o zmarłym, to tuż po tym jak podszedł do mikrofonu zaczął obrzucać błotem nieżyjącego Piotra. Oskarżał go o pijaństwo i bicie matki, wtedy rodzina nie wytrzymała i zaczęła krzyczeć z ławek. Obrażony ksiądz usiadł i nic nie mówił przez kilkanaście minut. Potem wstał i ekspresowo dokończył mszę. Nad grobem powiedział tylko z prochu powstałeś i w proch się obrócisz, nie przeczytał mszy za zmarłego. 
Jedna z sióstr wyznała, że Piotr przed śmiercią mieszkał z bardzo wierzącą mamą. Kiedy było z nią bardzo źle, proboszcz zaczął ją odwiedzać. Mężczyzna twierdził, że ksiądz bierze pieniądze z jej renty, ponoć się o to pokłócili. 
Po wszystkim zrozpaczona rodzina napisała do archidiecezji. Jednak nie zostały wyciągnięte żadne konsekwencje. 
Tak ksiądz komentuje dla Gazety Wyborczej całej zajście:
– Miałem nie mówić kazania. Ale patrzę na trumnę, myślę: kurde, trzeba się za gościa pomodlić. Bo był daleko od Pana Boga. Mówię: „Słuchajcie, kończy się okres zmartwychwstania, trzeba się pomodlić za każdego. Tym bardziej za naszego zmarłego brata”. I zaczęło się! Siostry naskoczyły na mnie... – opowiada prałat. – Trzydzieści lat nie miałem takiego zdarzenia. Czy ja jestem winien, że on tak żył? Pił, bił matkę, zachowywał się jak łajdak? Matka co miesiąc na niego narzekała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz