Nadopiekuńczość rodziców powoduje, że dzieci wyrastają na emocjonalne kaleki
Są ofiarami swoich rodziców. Amerykanie mówią o takich rodzicach „helicopter parents”, bo krążą nad dziećmi jak śmigłowiec ratunkowy.
Zanim u nastoletniego Mikołaja z Krakowa wykryto depresję, miał pewien problem: nie potrafił dotrzeć do domu, nawet jeśli chodziło tylko o przejście kilometra chodnikiem. Myślał, że jest nienormalny. Dopiero psycholog mu uświadomił, że nic w tym dziwnego, przecież nigdy sam po mieście nie chodził, nie wiedział, że można kogoś zapytać o drogę. Więc zdziwił się, gdy w wakacje rodzice, którzy wcześniej nie puszczali go nigdzie samego, pozwolili mu na kilka dni wyrwać się z czwórką kolegów do domku w lesie. Poczuli się jak psy spuszczone z łańcucha – zapalili świeczkę, a potem marihuanę. Mikołaj obudził się, gdy domek stał w płomieniach, udało mu się ocucić jednego kumpla, wybiegli na poszukiwanie wody.
– Gdy wrócili, nie było już kogo ratować. Nie przyszło im do głowy, że w pierwszej kolejności powinni wyciągnąć kolegów z płonącej chaty. Nikt ich nie nauczył, jak postępuje się w skrajnych sytuacjach. Nawet nie wiedzieli, że takie istnieją. Zawsze myśleli za nich rodzice – opowiada Ryszard Izdebski, psycholog, terapeuta, związany ze stowarzyszeniem SIEMACHA.
Czytaj także: Kontrowersyjna mama karmi 3,5-letnie dziecko
Mikołaj to ofiara nadopiekuńczych rodziców. A takich jest w Polsce coraz więcej. Na takich rodziców Amerykanie ukuli zwrot helicopter parents (helikopterowi rodzice): bo krążą nad dziećmi jak śmigłowiec ratunkowy, nie dając im szansy, by nauczyły się brać odpowiedzialność za swoje życie. Naukowcy z USA mówią już o epidemii rodzicielskiej nadopiekuńczości. Z ich najnowszych badań wynika, że stała się ona jedną z głównych przyczyn problemów psychicznych licealistów i studentów. „Wychuchane, dorastające dzieci borykają się z nieustannym smutkiem, przygnębieniem, niepokojem, poczuciem samotności i bezradnością. Wychowujemy »egzystencjalnych impotentów«" – napisała w wydanej właśnie książce „Jak wychować dorosłego?” Julie Lythcott-Haims, znana amerykańska autorka poradników z Uniwersytetu Stanforda. Cytuje m.in. badaczy z uniwersytetów w Tennessee i Chattanooga, którzy zauważyli ścisły związek między przesadną opieką a występowaniem u młodych ludzi stanów lękowych i depresji. Do takiego samego wniosku doszli również terapeuci z ośrodka terapii uzależnień w Los Angeles: ich zdaniem problemy psychiczne u dzieci helikopterowych rodziców występują równie często jak u młodocianych więźniów.– Te dzieci rzeczywiście często hodowane są jak w więzieniu – zauważa dr Aleksandra Piotrowska, psycholog rozwojowa z Uniwersytetu Warszawskiego. – Nie mają własnego życia i własnych doświadczeń, żyją życiem i emocjami dorosłych. To dzieci bez tożsamości, bez ukształtowanego „ja”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz