2017/03/16


,,1000 letnia ofiara”- Nie możesz tam iść! – Powiedziała przerażona Caro zatrzymując swojego brata przed wejściem co grobowca. Andre i Caro wybrali się na spacer. W pewnym momęcie zobaczyli na cmentarzu jakiś grobowiec i Andre postanowił zobaczyc co w nim jest. Nie powinno się go za to winić miał niespełna 10 lat za to jego siostra była od niego o 2 lata młodsza.

- Dlaczego?
- Bo tam może być coś złego… – Dziewczynka się rozpłakała.
- Przestań Caro. Wejdę, zobacze i wyjdę napewno nic mi nie będzie. Ty zaczekaj tutaj aż nie przyjdę – Powiedział po czym wszedł do dzió(u)ry w grobowcu. Caro siedziała i czekała. Mijały minuty a Andre dalej nie było. Minęła godzina zdenerwowana Caro wstała i podszedła do otworu. 
- Andre! Jesteś tam? – Zawołała. Po ścianach grobowcach odbiło się echo. Nikt jej nie odpowiedział. Postanowiła wracac do domu i przyprowadzić tutaj rodziców. Odwruciła sie i wpadła na jakąś kobietę w czarnych długich włosach. 
- Co jest kochanie? Co ty tutaj robisz? 
- Mój braciszek… Andre wszedł i nie wyszedł. Musze iść po tatusia. 
- Nie kochanie. Wejdziemy razem i zobaczymy co się stało z twoim braciszkiem w porządku? – Caro pokiwała twierdząco głową. I razem z kobietą wszedła za ręke do grobowca. 
Zeszły po schodach prowadzących na dół. Powoli robiło się coraz jeśniej. W końcu wszedły do centrum krypty. Caro zamarła. Na środku stał wielki kocioł z z sufitu zwisał jej wbrat powieszony za nogi. Jego rece bezwładnie zwisały na dół. Po jego dłoniach, twarzy spływała krew i skapiwała do kotła. W krypcie było około 20 osób wszystkie oczy skierowały się na Caro i tajemniczą kobietę. 
- Przyprowadziłam następczynię – Powiedziała i popchnęła Caro do przodu. Dziewczynka popatrzała na tłum a potem zaczęła uciekać, ale drogę zagrodziły jej stworzenia o wystających z buzki kłach. 
- Nie uciekaj malutka – Powiedział jakiś męzczyzna i zbliżył się do nich – Ona jest idealna. 
Chwycili Caro za ręce i nogi i położyli na ziemi przypinając łańcuchami chamującymi jej wierzganie. 
- Nadszedł czas – Powiedziała tajemnicza kobieta, która ją tutaj przyprowadziła – Dzisiaj właśnie bowiem przypada co tysiącznego cylu wampirów. Właśnie dzisiaj musimy złożyć ofiare z niewinnej istoty królowi wampirów, który rząda jej co 100 lat. Jesteście gotowi? – Wsszyscy padli na kolana i zaczęli wyśiewywać ,,Przybądż panie… słowa dotrzymaliśmy… składamy w ofierze… twojemu majestatowi… ofiare” po czym wstali i ułożyli się w pół okręgu. 
Na jednej ze ścian w której tkwiła jakias trumna zaczęła sie poruszać. Otworzyła się klapa. Wyszedła z niej jakaś istota. Ni człowiek ni wampir. Wyglądał jak żywy trup w stanie zaawansowanego rozkładu. Zbliżył się do Caro. Z jego buzi wysunęły się dwa kły, które po chwili wbiły się w szyję dziewczynki. Rozdar jej szyje całkowicie tak, że w jej ciele nie pozostała ni jedna kropla krwi. Jedna z osób zanużyła gawłązkę w kotle z krwią Andre i pochlapała nią trupa. Trup wstałi wrócił do swojej trumny. 
Na następny dzień szukano dzieci, ale nikomu nie przyszedł pomysł do głowy żeby szukać ich w grobowucu. 
Pamiętaj co tysiąc lat wampiry poszukują ofiary dla swojego władcy. Musisz uważac żeby nie być następnym…      
                  

,,Demony lochu” Lochy zamku Grongotów 1533 rok

- Zostajesz skazany na śmierć za zdradę, kradziesz i umyślne zgładzenie 7 strażników. Masz coś do dodania na soją obronę? – Zakończył sąd.
- Mam! – Powiedział czarnowłosy chłopak w wielku niepełna 18 lat – Przeklinam was i wasz zamek. Obiecuje, że jeszcze popamiętacie. Demony zgładzą was.
- Zabrac do i poddać torturą następnie poćwiatrować i spalić każdą część jego ciała osobno a nastepnie zwęglone kawałki ciaławrzucić do 100 różnych rzek na całym świecie.
Zamek Grongotów 2005 rok.
- Szanowni zwiedzający zamek zostanie zamknęty za 10 min. proszę o udanie się w stronę wyjścia – Powiedział gruby głos w głośnikach.
- To gdzie? – Powiedział Timo chwytając Spika za rękę. Oboje wpadli przed tygodniem na pomysł wywoływania duchów w zamku i teraz nadarzyła się im taka okazja, bo właśnie zamykano zamek. Potem wszyscy się gdzieś zmywali i zamek pustoszał.
- Zaczekamy w lochu – Rzekł Spike i zszedł po schodach.
Weszli do sali gdzie na widok publiczny zostały wystwione narzędzia katowsie. Ze strych murów nadal zwisały kawałki łańcuchów.
- Tutaj – Timon wskazał ręką na pieniek doktórego dla ozoby wbito sikierę – Jak myślisz czy ta sikierą kiedyś odcięto komuś głowę? – Zaśmieł się.
- Pewnie… Tak jak tym czy tamtym – Pokazał na jakiś młot potem na następną sikierę leżącą w kącie. Spike wyciągnął sikierę i rzucił ja w kąd – Tewraz możemy wyciągać – Z plecaka wyłożyli na pień planszę do wywoływania duchów, wode święconą i krzyż. Siedli do koła i zaczęli. Początkowo nic sie nie działo. Po 2 godzinach plansza wywruyciła się do góry nogami i z hukiem uderzyła o ścianę lochów. Oboj zaśmieli się i razem powiedziali : ,,udało się”.
Pokazała się przed nimi mała mgiełka wirująca od dołu do góry a następnie przybrała krztałt 18 latka o ciemnych włosach. Potem mhiełek zaczęło zbierać się coraz więcej. Chłopcy przerazili się. Przed nimi stwało coraz to więcej osób. Niektóży wyglądali jakby zaraz mieli umrzeć z głodu, a inni nie mieli rąk czy nóg a w ogle niektóżyu nie posiadali wcale głowy.
- Czego chcecie – Parsną chłopak podchodząc do Tima i Spika.
- My? My tylko chcieliśmy się zapytać… – Spike zająkał się.
- Czego zapytać? Jak w ogóle macie na imię?
- Ja Spike a on Tim.
- Super ja mam na imię Steve. Który dzisiaj jest?
- 25.
- Ale rok.
- 2005 – Pisnął Tim.
- 2005? To juz całe 472 lata od kąd zabili mnie i w końcu wolny.
- Ty jestes tym… – Powiedział Spike. Pamiętał historię przewodnika o chłopaku skazanym na smierc właśnie w tym lochu.
- Tak ja jestem Steve Tunnerow. Skazany na śmierć. Czy to dziwne? – Tim i Steve zaprzeczyli – To dobrze. Głodny jestem a wy chłopaki? – Wzrucił sie do innych któzy potwierdzili – Nie musimy szukac przekąski bo ona sama do nas przyszła – Usmiechnął się.
Chłopcy zaczęli uciekać, ale ze wszystkich stron otoczyły ich demony. Po chwili rzuciły się na nich. Do koła na sianie zostało pełno krwii, ale żadnej ludzkiej szczątki. Demony zjadły ich żywcem.
- Wyruszamy na łowy… – Powiedziała Steve i wraz ze wszystkimi zniknęli.
                  

                                                  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz