„Polacy mają krew na rękach!” Szokujące słowa amerykańskiej alpinistki. W internecie zawrzało Nie wszyscy zachwycają się znakomitą akcją polskich himalaistów, którzy w ekspresowym tempie dotarli do Elisabeth Revol i uratowali Francuzkę z Nanga Parbat. Negatywną opinię na temat ich działań wygłosiła Vanessa O’Brien, alpinistka z USA.
Jej zdaniem po sprowadzeniu do bazy Revol ratownicy powinni ruszyć dalej i spróbować uratować Tomasza Mackiewicza. – Nie mogę uwierzyć, że nie wspinają się znowu. On jest ranny. Jego krew jest na rękach wszystkich, którzy świętują powrót Elizabeth Revol – taki szokujący wpis zamieściła na Twitterze.
Reakcja internautów była natychmiastowa. Większość komentarzy była krytyczna. Niektórzy argumentowali swój sprzeciw wobec opinii Amerykanki, opierając się na bardzo niekorzystnych prognozach pogody dla tego regionu. O’Brien odpowiedziała – Jeśli Adam i Denis nie potrafią poradzić sobie z wiatrem, to nie powinni próbować – odpowiedziała. Vanessa O’Brien jako pierwsza kobieta w historii USA weszła latem na szczyt K2, drugi najwyższy ośmiotysięcznik. Zdobyła również Koronę Ziemi, czyli najwyższe szczyty na wszystkich kontynentach.
W piątek Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol, być może już po ataku szczytowym, utknęli na wysokości około 7300 metrów na Nanga Parbat. Dzień później rozpoczęła się akcja ratunkowa. Wzięli w niej udział polscy himalaiści, którzy uczestniczą w wyprawie na K2.
W sobotę wieczorem czasu miejscowego ratownicy dotarli helikopterem do obozu pierwszego. Mimo zmroku zdecydowali się rozpocząć akcję. Jako pierwsi wyruszyli Adam Bielecki i Denis Urubko. W ekspresowym tempie, po około 8 godzinach wspinaczki, Polacy dotarli do Francuzki, której udało się zejść do około 6000 metrów. To, czego dokonali, było niewyobrażalne. Fachowcy przewidywali, że będą potrzebowali około 1,5 dnia na odnalezienie Revol, a tymczasem dokonali tego w kilka godzin i to jeszcze w nocy. Później, gdy dołączyli do nich Jarosław Botor i Piotr Tomala, sprowadzili Francuzkę do obozu. To również dokonali w ekspresowym tempie.
Niestety, ze względu na fatalną pogodę, ratownicy nie mogli rozpocząć kolejnej wspinaczki i ponownie ruszyć do góry, by uratować Tomasza Mackiewicza, który pozostał na wysokości około 7200 metrów. – Warunki pogodowe są bardzo trudne. Na wysokości 7000 metrów wiatr już teraz osiąga 80 km/h. W takich warunkach nikt nie jest tam w stanie pracować. Prognozy również są bardzo niekorzystne, bowiem ma zacząć padać śnieg, a nie jest wykluczona również burza śnieżna. W związku z tym akcja ratunkowa została zakończona. Niestety, nie uratowaliśmy Tomka. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy – zapewnił Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz