- wpada w oko
- rani serce
- dziurawi portfel
- i bokiem wychodzi. Młody człowiek uroczyście prosi o rękę swojej ukochanej. Ale ojciec dziewczyny nie wydaje się zachwycony i bez ogródek oświadcza:
- Musi pan wiedzieć, młodzieńcze, że nie po to tak starannie i przez tyle lat wychowywałem swoją córkę, aby teraz najlepszą część życia spędziła z byle głuptakiem.
- Właśnie dlatego proszę pana o jej rękę! - odpowiada kandydat na męża. 1 maja.
- Zdaje się, że się zakochałem. Jaki jestem szczęśliwy! Jak ja czekałem na ten dzień! Żyłem do tej pory jedynie myślami o tej jedynej, wspaniałej, przecudownej dziewczynie. Bałem się, że nigdy jej nie znajdę.
2 maja.
- Moja Ukochana. Taka mądra a jednocześnie naiwna... Taka śmieszka. Energia miłości jest w niej jednak tak wielka jak wulkan.
3 maja.
- Udało mi się zdobyć dwa bilety do Teatru Wielkiego na "Lohengrin" Richarda Wagnera. Jaka ta muzyka jest wzniosła! Cały spektakl trzymałem Ją za rękę. Drżała... Gdy na końcu trzeciego aktu Elza umierała na rękach brata, uroniła dwie wielkie łzy...
4 maja.
- Jesteśmy sobie coraz bardziej bliscy. Kocham, kocham, kocham. Jest jak Walkiria zabierająca mnie do Walhalli na swych rękach. Dzisiaj, gdy Ją przytuliłem, oboje wzbijaliśmy się w przestworza i spadaliśmy z nich w bezdenne czeluści zapomnienia, rozpościerając szeroko skrzydła uczucia. Czerpaliśmy z siebie wielkie siły. Co to znaczy miłość! Wydawało nam się, że jesteśmy wśród gwiazd. Kocham Ją...
5 maja.
- Kocham Ją, kocham, kocham...
6 maja.
- Kocham.
7 maja.
- Koch... Jak mnie jeszcze raz tak wk*rwi, to zabiję sukę.
8 maja
- Zabiłem.
- Synu, znalazłem ci wspaniałą kandydatkę na żonę! - Ale tato... sam potrafię znaleźć sobie dziewczynę... kto to jest? - To córka Kulczyka! - Suuuper! Trzeba było tak od razu! Ojciec udaje się do Kulczyka na rozmowę: - Dzień dobry panu! Wydaje mi się, że znalazłem doskonałego kandydata na męża pańskiej córki! - Wie pan... ale ja nie szukam męża dla mojej córki.. - Ależ to wiceprezes Orlenu!... - Cudownie! To zmienia postać rzeczy! Następnie ojciec udaje się do prezesa Orlenu: - Witam pana, panie prezesie! Przychodzę z dobrą nowiną - mam idealnego kandydata na wiceprezesa w pańskiej firmie. - No tak.. Ale ja nie szukam nikogo na tę posadę. - Jest pan pewien?! To zięć Kulczyka! - Ooo! Chyba, że tak! |
A na nieszczęście chłopaka tata był generałem. Szybko wezwał więc swoich żołnierzy i rozkazał schwytać młodzika. Po pięciu minutach blady jak śmierć chłopak został postawiony przed obliczem groźnego i rozsierdzonego ojca-generała:
- Ty gnoju, ty psie! - wrzasnął generał. - Jak śmiałeś podnieść wzrok na moją córkę? Ibrachim! – zawołał.
Jak spod ziemi wyrósł wielki, brodaty mężczyzna w mundurze z dystynkcjami sierżanta.
- Ibrachim - znowu wykrzyczał generał. - Weźmiesz tego łajdaka, zawieziesz go na naszą ukrytą farmę na pustyni i go wy*uchasz.
Sierżant zasalutował, złapał chłopca za wszarz i pociągnął go do dżipa. Przykuł go kajdankami do siedzenia i ruszył w stronę rogatek miasta. Po paru minutach jazdy chłopak odzyskał mowę i cichutko zaproponował:
- Ibrachim, dam ci 200 dolarów jak mnie nie wy*uchasz.
Nic, zero reakcji.
- Ibrachim - próbuje znowu młody - dam ci 500 dolarów, ale nie *uchaj mnie, co?
Dalej nic.
- Ibrachim, dam 1000 dolarów.
Dojechali do farmy, brodaty wojskowy wywlekł chłopca z samochodu, wciągnął do środka, rzucił na łóżko i zdarł z niego spodnie. Potem zaczął sam się rozbierać. Był już prawie nago, gdy zadzwonił telefon. Wrzask w słuchawce był tak wielki, że nawet leżący twarzą w poduszce chłopak usłyszał generała:
- Ibrachim, natychmiast wracaj.
Ibrachim ubrał się, kazał ubrać się chłopakowi, przykuł go do siedzenia w dżipie i pojechali z powrotem do miasta. Weszli do rezydencji gdzie generał czerwony ze złości wrzeszczał na dwóch młodych arabów:
- Ibrachim, weźmiesz tych dwóch i ich rozstrzelasz.
Sierżant zgarnął całą trójkę wsadził ich do dżipa przykuł kajdankami do foteli i ruszyli. Droga przebiegała w złowieszczym milczeniu. Przerwał je cichy proszący głos naszego pierwszego chłopaka:
- Ibrachim, ale pamiętasz? Mnie wy*uchać. Spotyka się dwóch dziadków:
- A co to ja pana, panie kolego, tak długo nie widziałem?- W więzieniu siedziałem.
- W więzieniu?! A za cóż to?!
- Pamięta pan, proszę pana, tę moją gosposię? Otóż mnie ona, proszę pana, o gwałt oskarżyła!
- O gwałt? I co, naprawdę ją pan, panie kolego, tego...?
- Nieee, ale tak mi to pochlebiło, że się przyznałem.
- I ile pan dostał?
- Sześć miesięcy.
- Tylko sześć miesięcy za gwałt?!
- Nieee, proszę pana, za fałszywe zeznania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz