Koronawirus w niepokojącym tempie rozprzestrzenia się we Włoszech. Do jednego z tamtejszych szpitali z podejrzeniem wystąpienia koronawirusa trafił polski kierowca. Otwarta poczekalnia przerobiona na izolatkę, na ścianach mrówki, śmieci wysypujące się z kosza - w takich warunkach przebywa Polak, czekając na wyniki badań. "Stan izolatki nie zabezpiecza ani mnie, ani innych pacjentów szpitala" - relacjonuje. Leżę w szpitalu, który według mnie nie jest w żaden sposób przygotowany do przyjęcia pacjentów z podejrzeniem zakażenia koronawirusem - mówi nam pan Kamil Winiarski, kierowca, który przebywa obecnie w szpitalu w Romano Di Lombardia, około 25 kilometrów od Bergamo i 50 kilometrów od Mediolanu.
Pan Kamil przyjechał do Włoch w nocy z piątku na sobotę. Niedługo potem zaczęły się u niego pojawiać objawy podobne do grypy. W poniedziałek na jednym z parkingów na Polaka zwrócili uwagę policjanci. „Informowałem ich, że to może być tylko przeziębienie i mam je z sobotniej nocy, kiedy to byłem we Włoszech raptem od doby” – mówi kierowca. Mimo to funkcjonariusze wezwali pogotowie. Ostatecznie Polak trafił do położonego 7 kilometrów dalej szpitala w miejscowości Romano Di Lombardia. Jeszcze w poniedziałek pobrano od niego próbki do badań. Od tamtego czasu leżę w szpitalu, który według mnie nie jest w żaden sposób przygotowany do przyjęcia pacjentów z podejrzeniem zakażenia wirusem. Zostałem położony na początek w poczekalni na krzesłach - relacjonuje pan Kamil. Tę poczekalnię przekształcono później w izolatkę. „Wystarczyło wprowadzić łóżko, a na wiecznie otwartych drzwiach wywiesić informację o izolatce” – opisuje Polak, który swój pobyt we włoskim szpitalu relacjonuje też na bieżąco w serwisie YouTube. Pomijam fakt, że jedzenie w tym szpitalu jest gorsze od naszego krajowego, a stan tejże izolatki w żadnym stopniu nie zabezpiecza ani mnie ani innych pacjentów szpitala. W poczekalni przerobionej na izolatkę nie czuję się samotnie, ponieważ po podłogach i ścianach chodzą sobie mrówki i inne insekty. Z kosza powoli zaczynają wypadać śmieci…- relacjonuje kierowca. „O myciu mogę zapomnieć, bo skoro jestem w izolatce, to mam siedzieć w tych samych ciuchach trzeci dzień na łóżku do transportu pacjentów” – skarży się. Polak ma też zastrzeżenia do pracy personelu. „Obsługa, przyjmując mnie i pobierając ode mnie materiał do badań, po pobraniu krwi odłożyła niezamkniętą ampułkę z krwią na stół, gdzie ta zaczęła się wylewać na blat, ale zaraz wszystko już było zamknięte i wyniesione do badań” – opisuje. Przypomnijmy, że w Europie to właśnie we Włoszech panuje obecnie najbardziej niespokojna sytuacja związana z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. W ciągu niecałej doby zmarły cztery osoby i pojawiły się doniesienia o prawie 100 kolejnych zarażonych. Łącznie (do wtorku do godzin wieczornych) odnotowano w kraju 322 zakażenia i 11 przypadków śmiertelnych. Dwa zgony dotyczą Wenecji Euganejskiej, a dziewięć Lombardii, w której przebywa też pan Kamil.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz