2015/09/30

30 września 2015, 11:21 Przyjmowała poród, dziecko olimpijczyka zmarło. "Stopień winy nie był znaczny"

Sąd Rejonowy w Opolu we wtorek warunkowo umorzył sprawę lekarki Hanny Żwirskiej-Lembrych, która przyjmowała poród córek-bliźniaczek sztangisty Bartłomieja Bonka. Córki państwa Bonków urodziły się w listopadzie 2012 roku. Jedna z nich, Julia, zmarła 15 miesięcy później. Sędzia tłumaczył, że "stopień winy oskarżonej nie był znaczny". Wyrok nie jest prawomocny. Opolski sąd warunkowo umorzył postępowanie w sprawie Żwirskiej-Lembrych (lekarka zgodziła się na podawanie swoich danych) na okres próby 2 lat. Kobieta było oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci jednej z córek Bartłomieja Bonka. Nie przyznawała się do winy. Na początku procesu tłumaczyła, że jej działania ograniczały się tylko do pomagania koledze, który prowadził poród, a ona sama "nie była decyzyjna". Mówiła też, że czuje się kozłem ofiarnym. Podstawą do wydania wtorkowego wyroku były m.in. zeznania świadków: lekarzy i pracowników szpitala ginekologiczno-położniczego w Opolu, gdzie rodziły się bliźniaczki, ale też opinie kilku biegłych m.in. z zakresu medycyny sądowej, położnictwa czy neonatologii. Była wśród nich np. opinia prof. Bogdana Chazana. Wideo: tvn24 Lekarka oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci córki sztangisty przed sądem Nie było niepokojących sygnałów, była dobra opinia Przyjmowała poród córek Bartłomieja Bonka, jedno dziecko zmarło. "Urządzili nade mną sąd kapturowy" Hanna... czytaj dalej » Prowadzący sprawę sędzia Hubert Frankowski w uzasadnieniu swojej decyzji podkreślał, że na wyroku zaważył m.in. brak jednoznacznych sygnałów, że z rodzącą się drugą z bliźniaczek w czasie porodu działo się coś złego, a także wzorowa opinia o wcześniejszej pracy oskarżonej - zarówno wśród pacjentów, jak i innych lekarzy oraz wcześniejsza niekaralność Żwirskiej-Lembrych. Sąd wziął również pod uwagę kwestie organizacji pracy, jaka miała miejsce na oddziale i w szpitalu – np. to, że mimo wcześniejszej decyzji doktor Żwirskiej-Lembrych o cesarskim cięciu zmienił ją nieżyjący już ordynator oddziału, który zarządził poród siłami natury. Zdaniem sądu, gdyby nie decyzja ordynatora, przecząca decyzji oskarżonej, to być może nie doszłoby do dramatycznych wydarzeń z listopada 2012 roku i późniejszych. "Stopień winy nie był znaczny" Bartłomiej Bonk: "Sprawiedliwość dosięgnie tych, którzy zabili mi dziecko" Błąd lekarki... czytaj dalej » - Oskarżona według swojej najlepszej wiedzy i doświadczenia, mając świadomość decyzji, które zostały podjęte przez ordynatora, kontynuowała te zamierzenia usiłując przyspieszyć poród – uzasadniał sędzia Frankowski. I dodał, że wszystkie okoliczności "zaważyły na tym, że w ocenie sądu stopień winy oskarżonej nie był znaczny i pozwalał na warunkowe umorzenie sprawy". Sąd nakazał też doktor Żwirskiej-Lembrych wpłatę 3 tys. zł na cele społeczne oraz zasądził częściowe pokrycie przez nią kosztów sądowych. - Taka decyzja sądu na dobrą sprawę oznacza danie szansy oskarżonej w okresie próby, który dwa lata - wyjaśnia Ewa Kosowska-Korniak z biura prasowego Sądu Okręgowego w Opolu. Będzie odwołanie? Wydany we wtorek wyrok jest nieprawomocny. Pełnomocnik rodziny Bonków mec. Joanna Kopania powiedziała PAP, że najprawdopodobniej Bonkowie będą się od niego odwoływać. - Ostateczna decyzja należy oczywiście do państwa Bonków. Nie podjęli jej we wtorek, bo nie mamy jeszcze wyroku z uzasadnieniem, ale przypuszczam, że tak będzie – powiedziała prawniczka. Jeszcze w sierpniu ubiegłego roku Bartłomiej Bonk mówił reporterce programu "Blisko Ludzi" TTV, że do końca będzie walczył o sprawiedliwość. - Muszę tę sprawę doprowadzić do końca. Dlatego też to nagłośniłem. Wiem, że sprawiedliwość dosięgnie tych, którzy zabili mi dziecko - twierdził sztangista.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz