2015/09/30

Puść wodze swej wyobraźni

kobiety? Eee nie…

Pewnego zimnego, zimowego wieczoru w jednym z mieszkań na sporych rozmiarów osiedlu spotkało się dwóch przyjaciół.
– No mówię ci. Jestem w szoku.
– Nie wierzę.
– Mnie nie wierzysz? Mnie?
– No w tym przypadku nie bardzo jakoś. Szybciej bym uwierzył, że kupiłeś małpę i ci po piwo zapindala do sklepu.
Mężczyzna złapał się za głowę.
– Prawdę mówię.
– Nie… Kobiety? Eee nie, one nie fantazjują.
– Taaa i nie pierdzą, a jak już to na tęczowo. Stuknij się w łeb chłopie. One częściej myślą o seksie niż my razem wzięci.
W tle leciała jakaś transmisja sportowa, jeden z panów sięgnął dłonią do paczki czipsów. Kilka sztuk włożył do ust.
– Opowiedz – zażądał, mówiąc z pełną buzią.
– Obleśny jesteś, ale dobrze.
****
– Wróciłem z nocnej zmiany. Obudziła się i poinformowała mnie łaskawie, że dawno nie miała tak zajebistego orgazmu.
– Wredna – przerwał mu opowieść.
– Ta, bo beze mnie.
– W ogóle jak ona tak mogła.
– Noo… I co dalej?
– Powiedziała, że się zabawiała jak poszedłem do pracy. Opowiedziała mi to wszystko ze szczegółami…
****
– Położyłam się na plecach, zwinęłam sobie twoją poduszkę i wsadziłam pod tyłek. Wiesz przecież, że tak lubię – patrzyłam na niego jak przełyka ślinę. Postanowiłam dalej go dręczyć.
– Użyłam tego nowego ustrojstwa co mi pod choinkę sprezentowałeś.
– Ale to jest do masowania ciała.
– A co do cholery, łechtaczka nie jest ciałem? – podparłam się rękoma o biodra. – Zaczęłam fantazjować.
– Kobiety nie fantazjują.
– Chcesz wiedzieć? – pokiwał głową w odpowiedzi. – To zamknij się i słuchaj.
Po chwili ciszy znów podjęłam temat.
– Jak wiesz, mam koleżankę. No co robisz taką minę niewiniątka? No mam. Nie wolno mi czy jak?
– Wolno, wolno. Chociaż nie wiem czy fantazjowanie o kobietach jest dobre.
– A ty to pewnie o facetach myślisz waląc konia, tak?
– No nie… Sam nie wiem czy wolałbym usłyszeć o kobiecie czy o mężczyźnie.
– To tylko fantazja.
– No ale wiesz… Czymś podszyta.
– Tak, wyobraźnią – uśmiech numer pięć mu zafundowałam. Wyjątkowo wyglądał na zmieszanego. – Wolisz abym kłamała?
– Nie.
– No więc, jak wiesz mam koleżankę i to ona była bohaterką mojej fantazji. Naga, ze związanymi rękoma za plecami opierałam się o coś. Ona siedziała, dotykała mnie, szczypała, szarpała za włosy. Między nogami miałam to ustrojstwo nowe. Obracała to. Szarpnęła za włosy, a ja doszłam. No mówię ci… Tak poniewierającego orgazmu to ja dawno nie miałam. Nie wspomnę, że twoja poduszka była mokra. Zaśliniłam się tak, że między nogami mi ciekło.
– Jestem w szoku.
– Widzę.
****
– Powinieneś kontrolować to co ona czyta.
– Dlaczego?
– Bo się naczytała ostatnich bestselerów chyba.
Klucz przekręcił zamek w drzwiach. Skrzypnęło drewno. Zapadła cisza.
– Cześć chłopaki – powiedziałam.
– Cześć. Słyszałem, że potrafisz pierdzieć jak facet.
– Eeee. Nie przesadzaj. Człowieka rakiety nikt nie pobije.
– Rakiety?
– No. Ostatnio jak twój kolega, a mój mąż wrócił z pracy. Zdrzemną się chwilę, po czym wstał w stroju Adama wyszedł na przedpokój, puścił siarczystego bąka i powiedział, że jest rakietą.
Mężczyzna się zaśmiał.
– Jak mogłaś?
– Tak samo jak ty mogłeś opowiadać o jednorożcach.
Mężczyźni w ciszy dokończyli oglądanie transmisji i kolega szybko zmył się do domu pod pretekstem, że musi upiec ciasto.
– Nie… Mężczyźni? Eee, nie oni nie pieką ciast.
– Oj tam, to tylko stereotypy – odpowiedział kolega męża i zamknął za sobą drzwi.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                        

rąbanie, rżnięcie i lecące wióry

Dopiero co słonko wstało, a królik już na łapkach. W lunatycznym szale gotował jajka. Obrzucił krytycznym okiem zawartość mroźnej jamki, spojrzał z politowaniem na połówki wcześniej przekrojonych kajzerek, wyciągnął masełko i położył koło płomyka. Odgonił robaki wielce zainteresowane tym co leżało na blacie i siorbiąc kawę ze swojego króliczego kubka stwierdził, że masełkowi opalania już starczy.
– Starczy to jest uwiąd – przypomniał sobie słowa tatusia i zabrał się do smarowania.
Kilka minut później puchatą łapką gmerał w słoju łowiąc niezdarnie małosolne… Jeszcze bardziej pokracznie zabrał się za ich krojenie. Kanapki poskładał, zawinął w sreberka i spakował do siateczki, wrzucił w mrożącą jamkę. Jajka z garnczkiem wstawił do zimnego strumyka żeby się schłodziły. I poszedł dalej siorbać swoją kawę z króliczego kubka w ustronne miejsce z leśną siecią.
Czekał spokojnie przeglądając internety…
– Za 20 minut wychodzimy – napisała Smoczyca.
Królik pobiegł do jamki, wyciągnął wałówkę i położył niedaleko kaloszków. Upewnił się, że wszystko miał przygotowane. Odczekał jeszcze chwilę i wyleciał z norki jak poparzony.
Wypatrzył jeżowego żuka łapiącego zakręt pod jego drzewo, już machał, już skokami przebierał, już omyk mu podrygiwał.
– Tak, tak, tak. Grzyby, grzybki, grzybunie! – skakał pod leśną paczką.
****
Królikowi w udziale przypadła druga klasa obok Jaszczurki, a młody Smok jak to młody Smok z nosem w gierce, to królik puszczał znaki dymne elektronicznie starając się aby leciało za okienko.
Pochwalił się ferajnie, że zabrał dla tamtejszych robaków smakołyk i zmartwił się, że nie miał marchewek dla kucyka…
Tych marchewek to szukali. Wiecie jaka to tragedia, że marchewek w sklepach nie ma? Ogromna. Królik był niepocieszony, ale znaleźli. Była. Niepierwszej świeżości, ale była. Kucykowi nie będzie przeszkadzać, że marchewka się troszkę marszczy, ale królikowi nosek już się marszczył.
****
Zajechali. Wysypali się z żuka. Patrzą…
– Spierdalają!
– Grzyby zbierają?
– Grzyby, grzybki, grzybunie – pomyślał królik i otarł stróżkę śliny, która zmoczyła mu futerko na brodzie.
– Drzewo kradno! – powiedziała Smoczyca wracając z ustronnego miejsca obitego deskami, a wkurzona była… Para z pyska leciała, siarką waliło na odległość, kolce nastroszyła.
Jeż potuptał sprawdzić, królik zaraz za nim leci, patrzą i oczom nie wierzą. Pełnoletnie pniaki powalone na mech, zielony dywan porwany. Dwie śliczne brzózki upitolone i posiekane na pniaki. Królik się wkurwił.
– No ale jak tak można, komuś z podwórka marchewki podpierdalać. I to w biały dzień!?
Jeż smutno zacmokał. Smoczy ogon sieje spustoszenie w poszyciu lasu, oczy zmieniają kolor na ten, który mówi „bez tarczy żaroodpornej nie podchodzić”…
Padła decyzja. Drzewo zabieramy. No ale żeby zabrać to trza pociąć.
To cięli. Królik, Smoczyca i jeż. Nawet Jaszczurka trochę ciął. Dorwali piłę dwuosobową. Królik posadził puchaty tyłek i ciągnie, jeż mu zabiera, to ten znów ciągnie.
– Szarpałbym jak jeż piłę – powiedział króliczek i wywrócił się na plecki.
Jeż dorwał siekierkę i dawaj zamach i rąbie. Królik patrzy…
– Rąbałbym jak jeż siekierką.
– Mocno i konkretnie – wyszczerzył ząbki w uśmiechu jeż.
– Aż wióry lecą – dokończył królik i fik na plecy z brechtawką.
Zamienili się, Smoczyca z jeżem szarpali piłą, a królik trzymał konarek łapkami żeby się nie ruszał. Siedział królik na tym pieńki i się gapi, a po korze drzewa lezie pająk. Ogromny, obrzydliwy pająk. Miał z pół centymetra… Lezie do piły, to królik go aż ratować chciał, mimo że pająków nie lubi, to mu patyk podsuwał pod giry… Tylko po to żeby nie popełnił samobójstwa na oczach królika.
Potem znów królik szarpał z jeżem, a Smoczyca wpadła na pomysł żeby im pracę utrudnić. Roboty sporo, a Ona z pokrzywą. Królik zmoczył troszkę futerko widząc kwiatek…
– Niiii, nie parzy – twardo gadał. Zależało mu, żeby się nie rozpraszać i dobrze szarpać piłą, a nie łapkę upitolić. A potem oglądał bąbelki na łapce. – Bąbelki, bąbelki, moje bąbelki – zaśmiał się w myślach. – Kwiatki, kwiatki, królik lubi kwiatki – pomyślał i z żalem gapił się… I ślinił.
****
Poszedł królik z Jaszczurką po kucyka. Kucyk lubi królika, bo królik lubi marchewki. Interesowny kucyk, ale królik się dzielił dość chętnie. Tym razem wszystkie marchewki były dla kucyka, jedną królik sobie przywłaszczył, bo taka malutka była. To niedobry kucyk zabrał królikowi marchewkę, z pyska prawie mu wyciągnął.
– Masz, masz. Kucyku ty… Zachłanny ty – sapnął zły, ale już po chwili królik i jego kucyk raźno sobie rechotali. Kucyk parskał, a królik głaskał.
****
Zjedli kanapki i poszli targać drewno. Królik sobie wymyślił, ze jak sobie do owiniętego palika linką dołączy cieńszy palik to mu się łatwiej ciągnąć będzie, więc Smoczyca zabrała króliczkowi palik… Królik musiał upolować sobie inny.
Królik taki pociągowy. Nawet sobie parsknął pod nosem tak dla żartów i zarżał jak kucyk.
Przytachali drzewka i w końcu oddali innemu zwierzakowi z tamtejszego lasu.
Kucyk przyszedł się pożegnać.
– Marchewki, marchewki, tak dużo marchewek – odezwało się z torebuni króliczka, a kucyk postawił uszy. Spakowali się w żuka, kucyk też chciał, nawet próbował… I pojechali do domu, a w drodze powrotnej cała czwórka grała w słowa.
Królik lubi wycieczki z jeżem, Smoczycą i Jaszczurką, bo są takie normalne, fajne, zabawne. Lubi i już.
P.S.
– Skrzypisz jak jeż klamką :3
P.S. II
Drogi Mikołaju… Królik chciałby nową pilarkę na gwiazdkę, taką na benzynkę i będzie trzymał w chatce Smoczycy nad jeziorkiem i obiecuje, że grzeczny będzie. I straszyć nową pilarką nie będzie nikogo, ani próbować nią żonglować.
P.S. III
Nieśmiało przypomina, że zbliża się światowy dzień królika i marchewki są bardzo mile widziane.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                           
Kot z pewnością jest teraz tam, za tymi murami i tymi za ogniami.        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz