Rosną długi państwa. Przez Brexit Szydło ma kłopoty
W pierwszych pięciu miesiącach roku na obsługę zagranicznego długu wydano z budżetu państwa 21 mld zł. To o 6 mld zł więcej niż rok temu. 15 mld zł z tego stanowiła spłata kapitału, a 6 mld zł odsetki.
Jeśli przeliczyć te kwoty na przeciętnego Polaka, to każdy mieszkaniec kraju na Wisłą, nie wyłączając dzieci i emerytów, musiał wyłożyć 544 zł, czyli 109 zł miesięcznie, żeby spłacić to co rząd wydał na spłatę kredytu za granicą. Jeszcze rok temu były to kwoty odpowiednio 391 zł i 78 zł miesięcznie.
Koszt obsługi zadłużenia zagranicznego nie wynika przy tym ze wzrostu oprocentowania. Wręcz przeciwnie, na spłatę odsetek od stycznia do maja wydano mniej o 240 mln zł. Zyskujemy tu na niskich rentownościach obligacji państwowych, spadających do rekordowych poziomów odkąd ich skup nasilił Europejski Bank Centralny.
Kopacz brała w euro, Szydło woli złote i dolary
Budżet państwa coraz bardziej obciąża głównie spłata rat kapitałowych zadłużenia zagranicznego. W pierwszych pięciu miesiącach roku wydano na to ponad 6 mld zł więcej niż rok wcześniej. Nic dziwnego, skoro nasz dług w walutach obcych przyrósł w ciągu roku skokowo o aż 32 mld zł, czyli o 12 proc.
Licząc od kwietnia 2015 do kwietnia bieżącego roku najwięcej, bo 33 mld zł nowego długu państwo zaciągnęło w euro. Ciekawostką przy tym jest, że aż o 19 mld zł dług w euro przyrósł we wrześniu i październiku, kiedy decyzje o emisjach papierów dłużnych na duże kwoty w tej walucie podejmował jeszcze poprzedni rząd premier Kopacz.
Rząd PiS bardziej niż poprzednicy stosuje się do zasady, która głosi: bierz kredyt w walucie, w której zarabiasz. Zadłużenie za czasu władzy premier Szydło, wzrosło o aż 55 mld zł, ale 43 mld zł z tego było nominowane w naszej walucie. Drugą preferowaną przez obecnego ministra finansów Pawła Szałamachę walutą był dolar - zadłużenie w dolarach wzrosło od października 2015 r. o 6,8 mld zł, natomiast w euro - o 4,5 mld zł.
Niestety rząd Szydło nie stosuje drugiej ważnej zasady „nie wydawaj więcej niż zarabiasz”. Na każdego Polaka przypadło więc w ciągu pół roku (od października 2015 r. do kwietnia 2016 r.) 1,4 tys. zł długu do spłacenia więcej i łącznie mamy go już 23 tys. zł na głowę. Z takim długiem rodzi się każdy nowy Polak.
Igranie z kursami walutowymi. Rząd taki jak frankowicze
Jak niebezpieczne jest branie kredytu w walutach obcych, doświadczają od kilku lat frankowicze. Skok kursu walutowego nie raz wstrząsnął ziemią pod sfinansowanymi frankami szwajcarskimi mieszkaniami.
Okazuje się, że urzędnicy rządowi robią jednak to samo, co ci, których skusiły niskie stopy oprocentowania pożyczek w szwajcarskiej walucie - na koniec kwietnia kredyty w walutach obcych stanowiły już 34,4 proc. wartości wszystkich kredytów skarbu państwa. Pięć lat temu było to jeszcze niecałe 27 proc. Niewielkim pocieszeniem jest, że od ostatnich wyborów proporcja spadła o 0,9 punktu procentowego (z 35,3 proc.).
Taka proporcja to zagrożenie dla całej gospodarki. Trzeba mieć świadomość, że wydarzenia typu referendum ws. Brexitu zaczynają ucieczkę od walut krajów uznawanych za bardziej ryzykowne. A ryzyko rośnie jeszcze bardziej, jeśli kraj zadłuża się w walutach obcych.
8 miliardów złotych straty w kilka dni
W ciągu zaledwie kilku dni od głosowania w sprawie Brexitu złoty stracił do euro 2,2 proc., a do dolara 5,7 proc. Nasz dług zagraniczny wyrażony w złotym przez same zmiany kursów skoczył więc tym samym o łącznie 8 mld zł. To połowa środków przeznaczonych na Program 500+!
Na palcach jednej ręki można policzyć waluty na świecie, względem których złoty w tym roku zyskiwał. Gorzej niż nasza waluta zachowywały się tylko: boliwar wenezuelski, argentyńskie i meksykańskie peso, ukraińska hrywna i funt brytyjski. Od początku roku kurs złotego względem euro spadł o 4,3 proc., a do dolara o 2,7 proc.
Emitowane we wrześniu i październiku ubiegłego roku polskie obligacje denominowane w euro były oprocentowane na 0,9-1,5 proc., a w tym samym czasie papiery denominowane w złotym oprocentowane były nieznacznie poniżej 3 proc. Różnica wynosiła więc maksymalnie około dwóch punktów procentowych odsetek. Cały zysk na niższym oprocentowaniu przepadł, bo złoty stracił i państwo wyszło na tym jak... frankowicze. Tyle, że frankowicze podejmowali decyzję na ryzyko własne, urzędnicy ryzykują publicznymi pieniędzmi i to my jesteśmy gwarantami spłaty długu.
500+ wyjdzie na minus
Spirala długu nakręca się nie tylko przez ruchy kursów walut, ale i przez rosnące plany wydatków państwa. Rząd zapewnia sobie co prawda spokój polityczny, realizując programy typu 500+, ale jednocześnie finansuje je długiem.
Cały plan dofinansowania polskich rodzin kosztować ma w tym roku 17 mld zł, a kolejnych latach około 23 mld zł. Jak wspomnieliśmy wyżej w ciągu pół roku sprawowania władzy przez rząd Szydło zadłużenie wzrosło o 55 mld zł, czyli o 1,4 tys. zł na każdego mieszkańca kraju. To za te pieniądze jest finansowany m.in. Program 500+.
Żeby wielu dostało 500 zł miesięcznie, wszyscy od niemowalaka do emeryta, włącznie z obdarowanymi musieli przyjąć na siebie kredyt większy o 1,4 tysiąca złotych. Na razie bilans wychodzi na duży minus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz