Jeśli więc ktoś nadal upiera się, że Sikorski Radosław osobiście wymyślił parę lat temu hasło, by Niemcy przejęły całkowite przywództwo w Unii – znowu jego rzecz. Sikorski powtarzał to wołanie przez długi czas, by zakulisową aktywność Merkel utopić w propagandowym budyniu rozdawanym przez jednego z zaufanych dworu. Pani kanclerz ma zapewne jeszcze niejednego zagranicznego polityka, który w każdej chwili jest gotowy podjąć misję podobną do wypełnionej przez Sikorskiego.
Teraz nastał już czas ostatecznych przetasowań. Ich start nastąpił w chwili wezwania imigrantów do najazdu na unijne kraje. Niektórzy sądzą, że to był nieprzemyślany ruch Berlina i dziś Angela Merkel tego żałuje, choć nie chce się do żalu przyznać. Godząc się na taką ocenę, trzeba by uznać przywódczynię Niemiec za osobę miałką w politycznych rachunkach. To był ruch ryzykowny, ale zaplanowany od A do Z. Późniejsza groźba ogromnych kar finansowych za odmowę przyjmowania imigrantów tego dowodzi. W Berlinie uznano, że wszystkie państwa wciągnięte do Unii po przemianach wynikających z upadku komunizmu są już całkowicie oskubane z ekonomicznej samodzielności i na więcej nie ma co liczyć. Ba, istnieje obawa, że narasta chęć odbudowy ważnych gałęzi wytwórczych. W tej sytuacji najlepiej posegregować już oficjalnie Unię na dwa lub trzy poziomy, a komu się nie podoba – adieu.
Ten scenariusz był od dawna przygotowywany, brytyjskie referendum jednak działania przyspieszyło. W ostatnich dniach Schulz i Juncker błyskawicznie opanowali role wykidajłów i co parę godzin nacierają na Londyn, by szybciej zwijał manatki, choć tam obowiązują powszechnie znane procedury z tym związane.
Lont podpalony przez niemiecką kanclerz jesienią ubiegłego roku właśnie dociera do ładunku wybuchowego umieszczonego pod namiotem z napisem Unia Europejska. Zapewne wszelkie starania o unicestwienie wybuchu będą każdym sposobem powstrzymywane. A potem Angela Merkel krzyknie sobie niedbale: brawo ja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz