2016/09/07

Co za farsa: żona tłumaczy Łączewskiego. Sędzia rzekomo „nie ceni red. Lisa”

Dodano: 07.09.2016 [09:15]
Co za farsa: żona tłumaczy Łączewskiego. Sędzia rzekomo „nie ceni red. Lisa” - niezalezna.pl
foto: Igor Smirnow/Gazeta Polska
Sędzia Wojciech Łączewski ma problemy z mówieniem prawdy. Powróciła sprawa sprzed pół roku, kiedy oskarżano go o to, że spiskował w internecie przeciwko rządowi PiS i umawiał się z Tomaszem Lisem. Tłumaczył, że to nie on, że ktoś włamał mu się do komputera. Następnie wyszło na jaw, że delikatnie mówiąc – mija się z prawdą. Biegli nie potwierdzili wdarcia się hakerów na jego sprzęt.Teraz sędziego broni żona. Kobieta miała zeznać w prokuraturze, że jej mąż nie ceni redaktora naczelnego „Newsweeka" – podał „Super Express”.

Sędzia Wojciech Łączewski był na Kongresie Sędziów Polskich - „nadzwyczajnej kasty ludzi”.

Okazało się, że Łączewski ma problemy z mówieniem prawdy. W lutym tego roku oskarżano go o to, że spiskował w internecie przeciwko rządowi PiS. Bronił się, że ktoś się włamał do jego komputera. Na nieszczęście sędziego biegli tego nie potwierdzili.

Przypomnijmy: jako pierwsza aferę z udziałem „znanego sędziego” opisała redakcja serwisu kulisy24.pl. Wówczas jednak nie podawano żadnych nazwisk, opisując jedynie mechanizm prowokacji. Z relacji serwisu wynika, że na Twitterze założone zostało fałszywe konto, łudząco podobne do oficjalnego profilu znanego dziennikarza. Choć wielu internautów nie dało się na to nabrać, niespodziewanie ktoś podający się za „znanego sędziego” miał podjąć próbę kontaktu.

Pisząc również z fałszywego konta, sędzie zapewniał, że w przypadku walki z rządem Prawa i Sprawiedliwości niezbędna jest „zmiana strategii”. Sugerował również chęć spotkania z dziennikarzem.

„Gazeta Warszawska” ujawniła z kolei że z ustaleń dziennikarza Pawła Mitera wynika, iż „znanym sędzią” ma być Wojciech Łączewski- ten sam, który skazał byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego - natomiast dziennikarzem, z którym chciał się spotkać i któregofałszywy profil pojawił się na Twitterze miał być Tomasz Lis.

Gdy wybuchł skandal, pojawiły się tłumaczenia (publikowane na stronie Sądu Okręgowego w Warszawie), że ktoś się podszył pod sędziego, że to prowokacja, a poza tym - że jeden z wpisów został zamieszczony na Twitterze, gdy sędzia był na sali rozpraw. Sędzia mówił również, że ktoś włamał się na jego internetowe konta.

"Super Express" ujawnił, że ustalenia śledztwa tego nie potwierdzają.
 
Biegli przebadali komputer stacjonarny, laptopa, tablet i telefon sędziego. Wnioski są jednoznaczne: nie było włamania ani do sprzętu, ani na konta na Twitterze. W laptopie Łączewskiego znaleziono jego zdjęcie wysłane do rzekomego Lisa
– powiedział dla „SE” jeden z prokuratorów, pracujących przy sprawie.

Za obronę sędziego wzięła się teraz... jego żona. Przekonywała, że sędzia nie ceni Lisa, więc nie szukałby z nim kontaktu. Na to, że w laptopie Łączewskiego znaleziono zdjęcie wysłane do rzekomego Lisa, małżonka sędziego też miała wytłumaczenie.
 
Zeznała, że mąż nie szukałby kontaktu z dziennikarzem, którego nie ceni. I nie wysyłałby Lisowi swojego zdjęcia dla uwiarygodnienia. Twierdziła, że mąż dba o wygląd, a na wysłanym zdjęciu wyglądał niechlujnie. Miał niedbały strój i potarganą czuprynę, a tak nikomu by się nie pokazał
– powiedział "SE" jeden ze śledczych, pracujących przy sprawie.

Przypomnijmy: osoba, która wysłała zdjęcie w kontakcie z fałszywym kontem Tomasza Lisa, tak tłumaczyła swój niedbały wygląd:
 
„Przepraszam, jeśli rozczarowałem - ale siedzę nad uzasadnieniem wyroku w rozciągniętej koszulce".
Prokurator Anna Chomiczewska z prokuratury okręgowej w Legnicy przyznała, że zleciła sporządzenie jeszcze jednej opinii biegłych. Potwierdziła, że przesłuchiwany był sędzia Łączewski i jego żona. Nie mogła zdradzić żadnych szczegółów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz