fot. Michał Bieniek/Andrzej Grygiel/Grzegorz Jakubowski / źródło: PAP
Zwykle, gdy ktoś nadepnie władzy na odcisk, podnosi się wielka wrzawa i rozpętuje medialna burza. Ale nie tym razem. Po doniesieniach „Polityki” o unijnym biznesie Edwarda Szydły PiS milczy.
Po publikacjach portalu OKO.press i "Polityki" wydawało się, że władza i jej hunwejbini podniosą rwetes. Tymczasem ani Beata Szydło, ani czołowi prawicowi publicyści nie komentują doniesień mediów na temat milionowych dotacji dla Szkoły Zarządzania i Handlu w Oświęcimiu, której dyrektorem jest mąż premier. Co prawda pojawiły się pojedyncze tweety, które „demaskują” działalność OKO.press (Ośrodka Kontroli Obywatelskiej), nazywają artykuł „kompromitacją” albo kierują uwagę na córkę Ewy Kopacz, jednak nikt spośród polityków nie odniósł się merytorycznie do zarzutów wobec Edwarda Szydły.
A w sprawie nie chodzi wcale o 25 mln zł, uzyskane z unijnej kasy przez stowarzyszenie, we władzach którego zasiada Edward Szydło. Chodzi o to, że zajmująca się szkoleniami placówka przez lata nie składała sprawozdań finansowych. Wobec podobnego zarzutu w przypadku Amber Gold Marcin P., miał postawiony zarzut popełnienia przestępstwa.
Edward Szydło i jego unijne źródełko
Jak donoszą tygodnik „Polityka” i portal OKO.press, Edward Szydło od lat 90. działa w stowarzyszeniu, które dzięki wsparciu władz Oświęcimia i pieniądzom z UE założyło w mieście Szkołę Zarządzania i Handlu. Miała ona dać możliwość kształcenia młodzieży bez potrzeby opuszczania Małopolski. SZiH nie była uczelnią wyższą i nie mogła wydawać dyplomów magistra (a wcześniej też licencjata), umożliwiała jednak kontynuację nauki na partnerskich uczelniach, np. na politechnice. Obecnie, mimo nazwy, szkoła ma status ośrodka kursów i nazywana jest „drogim kursem wieczorowym”.
Mimo finansowego wsparcia, po kilku latach władze Oświęcimia straciły kontrolę nad stowarzyszeniem i szkołą. Wiadomo, że ośrodek wciąż utrzymuje się z unijnych dotacji, które w ciągu ostatniej dekady wyniosły 25 mln zł (z partnerami lub bez).
Co więcej, od 17 lat stowarzyszenie kierowane jest przez grupę tych samych osób, w tym Edwarda Szydłę, który zasiada w zarządzie. Nie przeprowadzają oni walnych zgromadzeń członków ani wyboru nowego kierownictwa co trzy lata, mimo że jest to statutowym wymogiem. Nie wiadomo też, jak wygląda biznesowa strona przedsięwzięcia, bo władze nie składają raportów finansowych do sądu rejonowego, choć wymaga się tego od każdego podmiotu gospodarczego. Za takie uchybienie prokuratora postawiła prezesowi Amber Gold zarzut popełnienia przestępstwa. Grozi za to kara grzywny lub pozbawienia wolności.Dlaczego nikt nie skontrolował działalności stowarzyszenia? Jak pisze „Polityka”, powołując się na źródła w Sądzie Rejonowym w Krakowie, działacze nigdy nie złożyli wniosku o wpis do rejestru przedsiębiorców, dlatego nikt ich nie ścigał. Parafrazując słowa Beaty Szydło, można by powiedzieć, że jej mąż w ramach Unii Europejskiej działa w pełni suwerennie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz