2017/12/03

Piąta kolumna Merkel! Imigranci terroryzują polskie miasta graniczne

         fot: YT               W okolicach Słubic i Zgorzelca może przebywać już nawet 10 tys. islamskich imigrantów, których zaprosiła do Niemiec Angela Merkel. Terroryzują polskie miasta graniczne do tego stopnia, że pojawił się już postulat przywrócenia kontroli granicznej.
Lewacka propaganda twierdzi, że imigranci w Polsce nie stanowią żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa ludzi. Mieszkańcy miast i miasteczek położonych na granicy z Niemcami, mają inne zdanie. Zaproszeni przez Merkel przybysze z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej coraz bardziej dają się we znaki naszym rodakom mieszkającym w strefie przygranicznej. Media milczą, a zwykli Polacy mają dość, sytuacja jest tak napięta, że grozi linczem, co chętnie wykorzystałyby niemieckie media. Być może nawet jako pretekst do interwencji zbrojnej.
Zaraza z Zachodu
Polski rząd twardo broni stanowiska dotyczącego przyjmowania imigrantów. Dzięki temu jako kraj jesteśmy bezpieczni i nie powstały i nas sławne już strefy „no go” (nie wchodzić), czyli takie, do których nawet policja nie wjeżdża, a wejście na własną rękę grozi kalectwem lub śmiercią. Merkel konsekwentnie upiera się przy swoim pomyśle ściągania imigrantów i lokuje coraz to nowe kontyngenty odmiennych kulturowo osób w Europie. Islamiści trafiają głównie na terytorium wyludnionego dawnego NRD. To najbiedniejszy region Niemiec. Mają tam uzupełnić zmniejszoną populację. Skala zjawiska jest tak duża, że w niektórych dzielnicach Berlin to muzułmańska kolonia.
Mimochodem niemieckie władze sprezentowały nam kłopotliwych sąsiadów. Imigranci mieszkający w pobliżu granicy z Polską, przyjeżdżają do naszego kraju korzystając ze swobody poruszania się, którą gwarantuje strefa Schengen. Nie ma kontroli granicznych, dlatego zaraza rozlewa się na naszej zachodniej granicy. Zwarte grupy mężczyzn okradają sklepikarzy, napadają na wędkarzy czy zaczepiają nastolatki i dorosłe kobiety. Pojawiły się pierwsze gangi, które zajmują się przemytem. Dlatego właśnie nie można ich nazwać inaczej jak „przestępcza zaraza”.
Strach wychodzić po nocy
Mieszkańcy Słubic alarmują: „Boimy się o własne bezpieczeństwo”, „Imigranci to zwykli przestępcy”. Pojawiają się też pierwsze apele o przywrócenie kontroli na granicy polsko-niemieckiej. Gangi imigrantów tworzą sztuczny tłum, a następnie okradają sklepy. Kradną alkohol i papierosy (co rzuca ciekawe światło na nastoletnich wyznawców religii, która zakazuje spożywania trunków). Przyłapani na gorącym uczynku, grożą pobiciem lub spaleniem sklepu. Odstraszają normalnych klientów, którzy boją się wychodzić po zapadnięciu zmroku na ulicę. Gdy na miejsce przyjeżdża policja, szybko chowają się lub uciekają za granicę, gdzie polskie służby nie mają prawa interweniować. A tam lewackie wytyczne dla niemieckiej policji gwarantują im w zasadzie bezkarność, więc posuwają się do coraz śmielszych czynów, doprowadzając do wzrostu napięcia.
W obawie przed pogromem
Bierność polskich służb, zwłaszcza policji, oraz narastająca niechęć do imigrantów, grożą pogromem. Polacy mający dość organizują się w straże sąsiedzkie. Lokalne grupy paramilitarne i pasjonaci wojskowości starają się bronić ludności. Sytuacja może szybko wymknąć się spod kontroli. „Wystarczy jeden atak na kobietę czy gwałt, a cała granica się zapali”, już dziś można znaleźć takie wpisy na forach internetowych. Wiedzą o tym władze lokalne i Warszawa. Dlatego próbują tonować nastroje. Pogrom ludności islamskiej na granicy z Niemcami trafiłby na czołówkę niemieckich wiadomości. Ba, mogłyby pojawić się sugestie interwencji „w obronie” prześladowanych.
Taka interwencja to znana z prawa międzynarodowego instytucja, w której „cywilizowany świat” najeżdża ten „barbarzyński”. Instytucja ta bywa nadużywana do uzasadniania agresji na arenie międzynarodowej. Nietrudno sobie wyobrazić scenariusz, w którym zdjęcia zabitych muzułmanów wywołują oburzenie w Niemczech i Francji. Mniejszość islamska tamtych krajów, wspierana przez kraje arabskie, domaga się interwencji i sprawa staje przed ONZ. Tam, aspirujące do roli mocarstwa światowego i bojące się wzrostu znaczenia Polski, Niemcy proponują pacyfikację „islamofobicznej i faszystowskiej Polski”.
Brzmi jak koszmar science fiction? Takich wydarzeń nie można wykluczyć. Zwłaszcza, że Niemcy otwarcie boją się wzrostu znaczenia naszego kraju. Obawiają się odradzającej się armii, jednolitego etnicznie i narodowo społeczeństwa. Wreszcie, nie chcą utracić swoich wpływów w całej Europie Środkowej. Do konfliktu o „uchodźców” doszła kwestia reparacji wojennych, która zagraża niemieckiej gospodarce. Polska może wywołać falę roszczeń, które cofnęłyby RFN gospodarczo do 1945 roku.

Strefa Schengen jest olbrzymią zdobyczą demokracji, która powinna być broniona przed przestępcami. Warto, aby polskie władze przemyślały jej sens w kształcie, w jakim jest ona obecnie. Nie bylibyśmy pierwszym krajem, który wprowadziłby kontrole na granicach w związku z masowym napływem imigrantów. Skoro Niemcom nie udało się oficjalnie relokować uchodźców do naszego kraju i wywołać w ten sposób problemów, to wszystko wskazuje na to, że robią to mniej oficjalnie.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                           Niezależnie od tego co te niemieckie śmiecie sobie myślą , przygraniczne miasta powinny urządzić takie powitanie ciapakom żeby im nawet przez myśl nie przeszło przekraczać naszej granicy!!!! Tylko to powstrzyma ciapaków !! Oni nie chcą się u nas osiedlić , chcą robić to samo co w Niemczech :  rabować , gwałcić , mordować , kraść ,terroryzować. !!! Jak dostaną stosowne "  ostrzeżenie "  więcej do POLSKI nie przyjdą!!!!!!                 gb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz