2018/01/15

Przez 27 godzin trzymali bezdomnego na izbie przyjęć. Zmarł następnego dnia.

Przez 27 godzin trzymali bezdomnego na izbie przyjęć. Zmarł następnego dnia.W szpitalu w Pszczynie zmarł 47-letni bezdomny. Pogotowie przywiozło go pijanego i wyziębionego. Personel izby przyjęć przez 27 godzin trzymał go w salce z otwartym oknem. Leżał tam na podłodze. - Nie mamy sobie nic do zarzucenia - mówi rzecznik szpitala.     Bezdomny mężczyzna miał na imię Bogdan. Był znany straży miejskiej i opiece społecznej w Pszczynie. W szpitalu też go znali, bo wiele razy trafiał tam z powodu napadów padaczki. Nadużywał alkoholu i nawet jak opieka społeczna wysyłała go do noclegowni, opuszczał ją zazwyczaj po kilku dniach, bo chciał się napić, podczas gdy w schroniskach dla bezdomnych robić tego nie wolno.

Bezdomny miał problemy z chodzeniem, bolały go stopy

8 stycznia znów pogotowie przywiozło go do szpitala. – Z dokumentacji medycznej wynika, że przywieziono go z powodu toksycznych skutków nadużycia alkoholu i wychłodzenia organizmu. Miał problemy z chodzeniem, zgłaszał bóle stóp – mówi prokurator Mariola Musiał, która kieruje Prokuraturą Rejonową w Pszczynie.
Według wstępnych ustaleń śledczych personel umieścił bezdomnego mężczyznę w jednym z pomieszczeń izby przyjęć. Położono go na cienkim materacu na podłodze. Otwarto okno. Leżał tak w dresie, w którym przyszedł, przez 27 godzin
Rankiem następnego dnia ktoś ze szpitala zadzwonił do straży miejskiej, żeby go zabrała do noclegowni. Strażnicy przyjechali na miejsce i odmówili. Ich zdaniem mężczyzna wymagał natychmiastowej pomocy. Nie nadawał się do transportu. Odjechali. Po chwili patrol znów pojawił się w szpitalu, przybyła też pracownica opieki społecznej. Ponieważ personel izby przyjęć upierał się, żeby mężczyznę zabrać ze szpitala, pracownica opieki wezwała policję.

Leżał na materacu, przy otwartym oknie

Mężczyzna nadal leżał na ziemi na materacu. Miał pianę na ustach. Dostał drgawek. Strażnicy usiłowali udzielić mu pomocy, trzymając tak, by leżał na boku i nie zakrztusił się.
– Dopiero po drugim ataku padaczki pacjent został przyjęty na oddział neurologii. Było to około godziny 10.40 – mówi prokurator Musiał
Kilka godzin później u mężczyzny doszło na zatrzymania krążenia. O godzinie 21.20 lekarze stwierdzili zgon. Czy nie doszłoby do niego, gdyby wychłodzony mężczyzna nie leżał przez 27 godzin na podłodze w salce z otwartym oknem?
Na to pytanie prokuratura będzie teraz szukać odpowiedzi.

Szpital nie ma sobie nic do zarzucenia

– Tego pacjenta przywieziono skrajnie wyniszczonego z licznymi owrzodzeniami. Lekarz dyżurny wystawił skierowanie na badanie krwi i tomografię komputerową, ale pacjent nie wyraził zgody na badania, leczenie i ewentualną hospitalizację – mówi Witold Jajszczok, rzecznik prasowy spółki Centrum Dializa, która dzierżawi od starostwa szpital w Pszczynie.
Skoro pacjent nie pozwolił się zbadać, na jakiej zatem podstawie stwierdzono, że ma owrzodzenia?
– On z 50 razy był w ostatnim czasie u nas. Traktował szpital jako miejsce do ogrzania się i trzeźwienia. Tak było i tym razem. Ze względu na stan higieniczny umieszczono go w sali do krótkotrwałej izolacji na materacu bez łóżka. W celu zabezpieczenia go przed zimnem okryto go kocami – twierdzi rzecznik.
Zapewnia też, że personel izby kilka razy do niego zaglądał. – 9 stycznia rano lekarz ponowił propozycję hospitalizacji. Pacjent się nie zgadzał. Twierdził, że chce się tylko wyspać. Około godziny 10 zawiadomiliśmy straż miejską, że przebywa u nas pacjent, który nie wymaga opieki medycznej. Prosiliśmy o przewiezienie go do noclegowni.

Stan chorego pogorszył się w szpitalu

Na jakiej podstawie stwierdzono, że pacjent nie wymaga opieki medycznej, skoro nie był badany? – Lekarz go widział – odpowiada Jajszczok. Według niego stan bezdomnego pogorszył się dopiero w trakcie oczekiwania na patrol straży miejskiej. Miał napad padaczki. Podano relanium. – Straż miejska i pani z opieki społecznej odmówiły pomocy – twierdzi Jajszczok.
– Strażnicy zachowali się zgodnie z procedurami – zapewnia Piotr Łapa, rzecznik urzędu miejskiego
Jajszczok: – Potem z pacjentem nie było już kontaktu, więc nie musiał dawać zgody na leczenie. Wykonano toaletę i trafił na oddział. Podkreślam, że pierwotnie w ogóle nie wymagał opieki medycznej. Tylko nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności w trakcie pobytu u nas jego stan się pogorszył, bo był to człowiek żyjący w trudnych warunkach. Od strony medycznej nie mamy sobie nic do zarzucenia     .                                                     Czytam i czytam i oczom nie wierzę !!! W taki właśnie sposób traktowani są ludzie bezdomni , ułomni , skrzywdzeni przez los i ... siebie !!! Ale to są ludzie a lekarze ewidntnie o tym zapominają !! Czy ojca też by tak położył  gdy był pod wpływem ??  Nie sądzę !! Ale tak jest wszedzie i czas najwyższy zrobić z tym porządek a lekarrzy przykładnie ukarać wszak mają pomagać a przynajmniej nie  szkodzić !!!A pozostawienie człowieka na podłodze przy otwartym oknie  ziemie to zwyczjne okrucieństwo i za to powinna być kara więzienia !!!  A LECZYĆ TAKI LEKARZ MOŻE CO NAJWYŻJ   ŚWINIE  !!!!!     gb                                                                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz