
- Zauważyłam pająka oraz jaja od razu po rozkrojeniu owocu (...) Odruchowo zabiłam pająka i włożyłam go do słoika - powiedziała pani Katarzyna. - Na infolinii Lidla usłyszałam, że pająka powinnam wyrzucić, zaś w siedzibie sanepidu przy ul. Wodnej nikt nie chciał przyjąć mojego zgłoszenia. Tymczasem w tym sklepie robią zakupy rodzice z małymi dziećmi, a pająk może być jadowity i zrobić komuś krzywdę. Uważam, że potrzebna jest dezynfekcja sklepu - podkreśliła.
Dopiero po interwencji dziennikarzy pracownicy Lidla zabrali pająka do analizy, którego badali eksperci ze specjalistycznej firmy.

- Pająk nie jest szkodnikiem żywności, dostał się do owocu przypadkowo - wyjaśniła Ewa Krawczyk z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi, cytowana przez gazetę.
W ocenie Adama Danielaka z łódzkiego Zoo podobne przypadki będą się zdarzać.
- Granat, w którym znalazł się pająk, musiał być uszkodzony, inaczej ten by się do niego nie dostał. Z kokonu mogło wydostać się od 100 do 200 pająków, ale by nie przeżyły z braku pokarmu, a w mieszkaniach jest dla nich za sucho - wyjaśnił w rozmowie z "Dziennikiem".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz