2016/06/27

"Koń trojański". Pierwszy od 30 lat lek dla chorych na raka trzustki, który daje efekty. Ale...

27-06-2016 , ostatnia aktualizacja 27-06-2016 18:33
szczepionka strzykawka
 źródło: Thinkstock
Trzy lata temu usłyszała diagnozę, która ścięła ją z nóg. Teraz jest „czysta”, ale potrzebuje specjalnej szczepionki, która powstrzyma nawrót choroby.
Ma raka trzustki, jednego z najbardziej zabójczych i najgorzej rokujących nowotworów. Katarzyna Chmielewska, która niedawno skończyła 35 lat, wiedziała tylko jedno – musi żyć, choćby dlatego, że ma małe dziecko. Że Tytus potrzebuje nie tylko taty.
Dalsze badania wykazały, że nie jest najgorzej. Lekarze stwierdzili u niej torbielowatego raka trzustki, który rzadko ulega zezłośliwieniu. Po ośmiu miesiącach obserwacji uznali jednak, że jest dość groźny i trzeba go wyciąć. Wtedy okazało się też, że guz uległ jednak zezłośliwieniu i to do tego stopnia, że sama operacja nie wystarczy. Pani Kasia musi przejść chemioterapię. Dwa dni w tygodniu przez trzy tygodnie przebywała w szpitalu. Może gdyby lekarze wcześniej wycięli guza, obyłoby się bez chemii.
Lekarze nie chcą nazywać tej terapii przełomową, ale w przypadku raka trzustki to i tak ogromny postęp.
W szpitalu podawano jej wtedy m.in. jeden z najnowszych specyfików dla chorych z rakiem trzustki. Lek ten bywa nazywany koniem trojańskim. Uwalnia on bowiem substancję czynną dopiero wówczas, gdy dotrze do komórek nowotworowych. Jest to pierwszy od prawie trzydziestu lat lek dla pacjentów z rakiem trzustki, który daje wymierne efekty. U co trzeciego chorego guz się zmniejsza, natomiast u ponad połowy przestaje się powiększać.
Lekarze nie chcą  nazywać tej terapii przełomową, ale w przypadku raka trzustki, wobec którego przez lata byli bezradni, bo dostępnymi specyfikami mogli przedłużyć życie średnio o 2 miesiące od rozpoczęcia leczenia, to i tak ogromny postęp. Dziś pacjenci, którym podano nowy lek, żyją średnio dziewięć miesięcy. Nabierają też sił i energii, zaczynają mieć ochotę na jedzenie, co w przypadku chorych na raka jest szczególnie ważne.U Katarzyny postęp był niebywały. Lekarze stwierdzili „brak komórek nowotworowych” . Kiedy rozmawiałam z nią na początku tego roku, przyznała, że nigdy nie czuła się tak zdrowa jak teraz. – Mam wrażenie, że mogę góry przenosić – mówiła wówczas. Jesienią ubiegłego roku przebiegła 10 km w „Biegnij Warszawo”. Opowiadała o planach na przyszłość. Zamierza założyć organizację dla pacjentów z rakiem trzustki, by inni też mogli skorzystać z nowoczesnych terapii, których dziś dla chorych z rakiem trzustki jest coraz więcej.
Na razie jednak plany te musiała odłożyć na później. Teraz musi bowiem poddać się terapii szczepionką dendrytyczną, która ma sprawić, że rak nie powróci. To autoimmunologiczna szczepionka, którą specjaliści przygotowują indywidualnie dla pacjenta. Lekarz pobiera choremu krew, którą  przenosi do laboratorium. Tam w specjalnych warunkach pobudza do namnażania komórki dendrytyczne. Onkolodzy zainteresowali się nimi nieprzypadkowo. Od lat wiadomo bowiem, że komórki dendrytyczne pełnią funkcję detektorów układu odpornościowego - wykrywają patogeny, a informacje na ich temat przekazują komórkom-zabójcom. 
Metoda jest obecnie w fazie eksperymentalnej. Jednak efekty są już na tyle obiecujące, że terapią obejmuje się kolejne grupy chorych.
Po tygodniu od pobrania krwi, gdy powstanie kilka tysięcy komórek dendrytycznych, szczepionka jest podawana choremu. Dostaje on zastrzyk w brzuch. Chodzi bowiem o to, by komórki dendrytyczne jak najszybciej dotarły do okolic trzustki, czyli w rejon, gdzie mogą znajdować się komórki raka.
Metoda jest obecnie w fazie eksperymentalnej. To oznacza, że dotychczas skorzystało z niej stosunkowo niewielu pacjentów. Jednak efekty są już na tyle obiecujące, że terapią obejmuje się kolejne grupy chorych. Najpierw dostali ją pacjenci z zaawansowanym rakiem jelita grubego, u których doszło do nawrotów. Potem zaczęto ją stosować u chorych z zaawansowanym rakiem trzustki. Spore doświadczenie na tym polu ma grupa dr Franka Gansuage’a z uniwersytetu w Ulm. Trzy lata temu dr Gansuage w specjalistycznym czasopiśmie „Current Medicinal Chemistry” podsumował swoje dotychczasowe badania. Szczepionkę dendrytyczną podał 134 pacjentom z zaawansowanym rakiem trzustki. Stwierdził, że terapia jest dobrze przyjmowana przez organizm chorych i nie zauważył żadnych poważnych objawów ubocznych. Średnio pacjenci żyli dwa miesiące dłużej niż osoby, u których tej metody nie zastosowano. Guzy zmniejszały się lub rosły wolniej niż dotychczas Badania jednak wciąż trwają, a to daje nadzieję chorym – może bowiem oznaczać, że efekty będą jeszcze bardziej obiecujące niż wynika to z dotychczasowych podsumowań.
Teraz szczepionkę dendrytyczną mają dostać chorzy z zaleczonym rakiem trzustki – nazywani „czystymi”, czyli tacy, u których wydaje się, że raka udało się zniszczyć. Do takich osób należy właśnie Katarzyna. Powinna dostać szczepionkę, by nie doszło do nawrotu choroby. Lekarze zdają sobie bowiem sprawę, że „czystość” wcale nie musi oznaczać, iż w organizmie nie ma już śladu nowotworu. Mogą one siedzieć w ukryciu i tylko nasze urządzenia diagnostyczne są zbyt mało dokładne, by odnaleźć każdą pojedynczą komórkę.
Terapia ta, jak wszystkie metody eksperymentalne, nie została objęta refundacją. Chorzy, którzy chcą się jej poddać, muszą zatem zapłacić za nią z własnej kieszeni. Katarzyna Chmielewska się nie poddaje. Zaczęła zbierać pieniądze. Liczy na pomoc.
Więcej informacji na stronie www.szczepionkanatrzustke.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz