Po ograniczeniu płatności gotówkowych do dozwolonej płatności do 15 tysięcy złotych i to przez firmy, czas na nowe rozwiązanie mające zachęcić Polaków do porzucenia płatności gotówką na rzecz korzystania z kart płatniczych. Każdy towar, za który zapłacimy kartą będzie tańszy bo rząd obniży w przypadku takiej płatności jego VAT.
Płacąc kartą kredytową zaoszczędzimy jeden procent na podatku. Za brak terminalu przedsiębiorcy będą grozić sankcje. Takie są plany Ministerstwa Cyfryzacji i Ministerstwa Rozwoju, które zmierzają do zwiększenia wpływów budżetowych kosztem szarej strefy. – „To źle rozpoznany problem – twierdzi prof. Modzelewski, twórca pierwszej ustawy o VAT w Polsce – A przy tym to niezgodne z konstytucją.”
Ministerstwo już zaskoczyło chęcią wprowadzenia e-państwa przy użyciu elektronicznych dowodów osobistych wgrywanych na nasze smartfony za pomocą rządowej aplikacji. Cały artykuł dostępny TUTAJ. Teraz do e-państwa dołącza stopniowe znoszenie obrotu gotówkowego, jak twierdzą urzędnicy w ramach walki z tzw. szarą strefą.
Wnioski Ministerstwa Cyfryzacji i Rozwoju są takie, że większość środków wycieka z systemu przez transakcje gotówkowe. Gdyby tylko zachęcić ludzi do korzystania z kart płatniczych, transakcji przy użyciu telefonu lub przelewami, a zniechęcić do gotówki, wtedy niepłacącym podatków przedsiębiorcom byłoby ciężej ukryć dochody i większa zarazem byłaby motywacja do opuszczania szarej strefy- wnioskuje analityk Money.pl
„W handlu narkotykami nikt nie będzie oczekiwał płatności kartą, ale tam nie ma VAT-u. A ci, którzy „legalnie” uchylają się od płacenia, i tak zwykle rozliczają się bezgotówkowo. W „papierach” wszystko się przecież musi zgadzać. Nie jest w Polsce problemem to, że budżet dostaje mniej przez upowszechnienie płatności gotówkowych.” – stwierdza prof. Witold Modzelewski.
Rząd jednak stoi na twardym stanowisku i w swoich argumentach za stopniowym odchodzeniem od płatności gotówkowych widzi szansę dodatkowych wpływów do budżetu.
I tak na przykład korzystając z kart płatniczych czy płatności telefonem zamiast stawki 23% albo 8% VAT, klient używający karty płaciłby odpowiednio 22% i 7% , czyli w zasadzie miałby o 1 proc. tańszy towar. W ten sposób stawki podatkowe VAT wróciłyby do poziomu sprzed 2011 roku, choć tylko dla tych, którzy stosowaliby się do oczekiwań władzy i nie płacili banknotami.
Według szacunków ministerstwa każdy handlarz obracający tylko gotówką i ukrywający się przed VAT zmuszony byłby do obniżenia cen swoich towarów o 1% by podołać konkurencji. Wymuszenie takich zachowań drobnych przedsiębiorców ma spowodować zanikanie „szarej strefy”.
Ekspert jest w opozycji do argumentacji rządowego pomysłu.
„Sytuacja, w której od zakupu tego samego towaru przy transakcji gotówką stosuje się 23 proc., a bezgotówkowo 22 proc., chyba w ogóle nie jest możliwa. – twierdzi Modzelewski– Zróżnicowanie wielkości stawki może być legalnie uzależnione od zmian w przedmiocie opodatkowania, np. stawka może być zróżnicowania w zależności od tego, czy opodatkowuje się lek czy wódkę. Ten sam, w sensie materialnym, przedmiot opodatkowania może mieć zróżnicowaną stawkę w zależności od jego przeznaczenia podatkowego, np. olej na cele opałowe ma niższą, a napędowy wyższą: to zmienia jednak charakter wykorzystania towaru. Natomiast zróżnicowanie stawki zależne od sposobu zapłaty, jest raczej nielegalne. Sposób zapłaty może wpływać na wielkość rabatu sprzedawcy, ale nie może mieć wpływu na samą stawkę opodatkowania. Nigdy się z taką koncepcją nie spotkałem”
Kolejnym pomysłem jest wprowadzenie obowiązkowych terminali wszędzie, gdzie dokonujemy płatności. Brak takiego terminalu oznaczałby karę dla przedsiębiorcy.
Tak więc z każdym krokiem wchodzimy w e-państwo by stać się e-obywatelem nowej e-Europy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz