Ewa Mikołajewska, szefowa PCK w Elblągu, opowiada, jak młodzież, która w ramach wolontariatu, chodzi w tym roku z puszkami i musi się nasłuchać przykrych komentarzy od ludzi. – Z takimi odzywkami się spotykają... Czasem wulgarnymi. Ludzie mówią, że jest 500+, to po co zbierać. Albo wprost odsyłają ich, żeby poszli do Beaty Szydło. Jest bardzo trudno, podczas zbiórek ulicznych padają nieprzyjemne słowa, złośliwe, brzydkie komentarze – mówi.
W sieci też ich pełno. Gdy we wrześniu PCK robił zbiórkę dla dzieci z ubogich rodzin, w ramach akcji "Wyprawka dla żaka", niektórzy dali sobieupust emocjom na forach. "W Polsce ci "biedni" to wcale nie są biedni. Rodzinne, 500+, stypendia szkolne, darmowe książki i wyprawki, opłacone obiady w szkole i inne zasiłki z opieki. Wielu z opieki wyciąga po kilka tysięcy. Nikt normalny nigdy tyle nie zarobi, ale pracującym nic się nie należy" – to tylko jeden z komentarzy. W podobnym tonie jest takich więcej.
Biedy i głodu już nie powinno byćFot. Screen/http://wiadomosci.onet.pl/forum/
To nie jest przypadek odosobniony. "Gazeta Pomorska" pisała właśnie o Grudziądzu. Wolontariusze akcji "Podziel się posiłkiem" słyszeli tutaj, że w Polsce nie ma głodnych dzieci, a przynajmniej nie powinno ich być, skoro rodzice dostają pieniądze z 500+. A podczas zbiórki artykułów szkolnych padały słowa, że taka akcja w ogóle jest niepotrzebna, gdyż biednych dzieci, z tego samego powodu, też już nie powinno być. Ewa Szymańska, szefowa PCK w Grudziądzu, mówiła, że takie głosy były nagminne.
"Cały czas proszą nas o wsparcie"
– My sami zastanawialiśmy się, czy w tym roku będzie sens i potrzeba organizacji zbiórki "Wyprawka dla żaka" – przyznaje w rozmowie z naTemat Michał Siemiecki, szef PCK w Łodzi. Ale ponieważ zawsze wcześniej kontaktują się z pedagogami szkolnymi, okazało się, że taka potrzeba cały czas jest. Równie duża, a może i większa.
– Pedagodzy cały czas proszą nas o wsparcie – w dofinansowaniu obiadów wszkole, w paczkach świątecznych, czy innej pomocy żywnościowej i rzeczowej – mówi. W tym roku wydali więcej niż rok temu. Przygotowali prawie 1600 wyprawek dla dzieci. W ubiegłym roku było ich 1300. – 500+ jest, ale potrzeby ciągle są ogromne – mówi.
"Podważacie rządowy program, po co pomagać"
Sławomira Wojtyś z Fundacji Pociecha, która niedawno organizowała zbiórkę darów dla dzieci z ubogich rodzin w ramach kampanii charytatywnej "Powrót do szkoły", też mówi o oburzonych głosach, które do niej docierają. Tu – telefonicznie. Parę osób dosadnie powiedziało przez telefon, co myśli o ich akcji.
Oliwy do ognia dolała jeszcze kwota ok. 550 zł – taki koszt wyprawki ubraniowo-szkolnej dla jednego dziecka wyliczyli jeszcze rok temu, przed wejściem programu w życie, i taka kwota wciąż widnieje na ulotkach. – Usłyszeliśmy, że podważamy 500+, że jesteśmy powiązani politycznie z jakąś partią, że działamy przeciwko rządowemu programowi. Albo, że niepotrzebnie organizujemy zbiórkę, gdyż rodzice dostali pieniądze z 500+ – mówi.
Nie widać efektu 500+Fot. Screen/forumpomorska.pl
Nikt nie podważa tu słuszności tego programu. Każdy niech ocenia go, jak chce. Ale z kim nie rozmawiam, wszędzie słyszę, że 500+ nic nie zmienił w sytuacji ubogich rodzin. – Ja to widzę. Przychodzą te same osoby. Jestem przekonana, że dostają 500+, bo mają dzieci. I widać, jak one wyglądają, jak są ubrane, co mogą mieć, a czego nie – mówi Ewa Mikołajewska.
Fundacja Pociecha wspiera świetlice środowiskowe dla dzieci we Wrocławiu, Opolu i Gdańsku. Wspomaga artykułami szkolnymi i ubraniami. Dla części dzieci zostały kupione buty i stroje na WF. Dzięki sponsorom dzieci chodzą na wycieczki, dostały np. kupon wart 25 zł na lody. W tym roku, dzięki nim, dzieci z Gdańska pierwszy raz pojechały na kolonie.
– Nie oceniamy 500+, ale po wyżywieniu i ubraniu dzieci, które spotykamy, nie widać, by miał on jakiś wpływ na życie ich rodzin. A przynajmniej nie w tym obszarze, do którego program był dedykowany. Idzie zima. Zobaczymy, czy dzieci będą chodziły w kurtkach, które nadają się na zimę. Raczej wątpię, że zobaczę je w ciepłych kurtkach – mówi Sławomira Wojtyś.
Niewydolni wychowawczo, nic się nie zmieni
Takich fundacji jest w Polsce bardzo dużo, ciągle potrzebne. Sponsorzy, darczyńcy dopisują, są ludzie którzy chcą pomagać i żaden 500+ nic tutaj nie zmieni.
Bez tych zbiórek, które tak niektórzy krytykują, wyrzucając swoje żale na 500+, ciągle wiele dzieci w Polsce nie miałoby, co jeść, w czym iść do szkoły i co w ogóle do niej zanieść. Ale pewnie tylu by ich nie było, gdyby rodzice, którzy z takiej pomocy korzystają, potrafili normalnie żyć. I wiedzieli, jaki zrobić użytek z 500+.
#Rzeszów | "Podziel się posiłkiem" stacjonarnie w sklepach i online!
Podziel się Posiłk... mlodzi.rzeszow.pl/podziel-sie-po…
– Nikt nie rozumie tego, że problem ubóstwa nie zniknie wraz z przekazaniem tych pieniędzy. To się nagle nie zmieni. Tu chodzi o świadomość tych ludzi. To często rodziny, w których jest alkohol, które są niewydolne wychowawczo – mówi Sławomira Wojtyś. Fundacja Pociecha, dzięki wsparciu darczyńców, kupuje ciepłe obiady dla dzieci z świetlicy środowiskowej we Wrocławiu.
– Dzieci bardzo się cieszą z obiadów, które kupujemy w barze mlecznym sąsiadującym z Fundacją. Porcje są duże i tanie. Jeśli rodzice dostają 500 zł, to wystarczyłoby im na wyżywienie choćby w tym barze. Nawet matka nie musiałaby gotować, bo porcja pierogów kosztuje 3,50 zł. A tak się nie dzieje – mówi Sławomira Wojtyś.
Potrzeby są większe, nie ma środków
Ewa Mikołajewska z Elbląga też nie widzi, by program 500+ coś zmienił. – Nie zauważyliśmy, żeby ubyło potrzebujących. Wręcz przeciwnie. Ta liczba jeszcze by wzrosła, tylko nie mamy środków. Potrzeby są dużo większe – mówi.
Ostatnio nie ma nawet pracowników. Opiekunki społeczne się pozwalniały. Ewa Mikołajewska nie ma 100 procent pewności, ale podejrzewa, że to przez 500+ kobietom nie opłacało się pracować. Nowe o takich kwalifikacjach trudno znaleźć. A jej ośrodek PCK ma pod opieką 1200 osób, którymi opiekunki się zajmowały.





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz