Wszystko jasne. Premier Morawiecki w wywiadzie dla Bloomberg TV w Davos powiedział, że Polska wejdzie do strefy euro, kiedy osiągnie dochód rozporządzalny na poziomie 80-90 proc. najbogatszych krajów UE. Pytani przez nas ekonomiści odczytują tę wypowiedź jasno. - Czyli raczej nigdy - mówi z lekkim uśmiechem Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.
- Potrzeba wielu lat mocnego wzrostu gospodarczego, dojściado poziomu 80-90 proc. dochodu rozporządzalnego najbogatszych krajów, tj. Holandii, Niemiec itd. oraz konwergencji struktur różnych gospodarek w różnych sektorach - przekonywał dziennikarkę Bloomberga na Międzynarodowym Forum Ekonomicznym w Davos polski premier. Dodał, że nasz kraj musi osiągnąć większą konwergencję ze strefą euro oraz pełną swobodę świadczenia usług (chodzi m.in. o zamieszanie z pracownikami delegowanymi).
Premier Morawiecki mówi w Davos, kiedy Polska wejdzie do strefy euro
To, że polskim władzom nie spieszy się do przyjęcia wspólnej waluty, wiadomo od dawna. Teresa Czerwińska, obecna minister finansów, przekonywała niedawno w "Rzeczpospolitej", że Polska nie powinna pozbywać się "mechanizmu prowadzenia własnej, elastycznej polityki monetarnej, który jest przydatny w momencie różnego typu szoków czy stresów zewnętrznych". To tylko jedna z wielu wypowiedzi obecnych polityków, którzy w dyplomatyczny sposób odpowiadają, że na razie nie ma szans na nadwiślańskie euro.
Sama deklaracja premiera Morawieckiego jest jednak inna. Pierwszy raz z jego ust padł jakiś konkretny warunek przyjęcia wspólnej waluty. Czy jednak nie jest to warunek zaporowy?
- Ja wolałbym zamiast dochodu rozporządzalnego, który określa poziom naszych wydatków po odliczeniu kosztów stałych, jak np. czynsz mieszkania, dochód PKB per capita. Wychodząc z komunizmu, Polska miała ok. 35 proc. PKB na głowę mieszkańca Niemczech, teraz jest to ok. 55 proc. Poziom 80-90 proc. osiągniemy może za kilkadziesiąt lat. Jest to tak odległa perspektywa, że nawet nie warto jej komentować i to przyjmując warunek, że nasz kraj przejdzie bardzo poważne reformy - mówi w rozmowie z Business Insider Polska prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.
Polska chce gonić Zachód, ale to wcale nie jest takie proste
Z kolei dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB, zwraca uwagę, że premier nie określił, czy chodzi o dochód rozporządzalny nominalny, czy liczony parytetem siły nabywczej. - Osiągnięcie tego pierwszego jest tak odległe, że nie ma sensu o tym rozmawiać, druga wartość również będzie dla Polski bardzo trudna do osiągnięcia - przekonuje.
Według niego zresztą samo kryterium dochodu rozporządzalnego czy PKB per capita w odniesieniu do strefy euro jest bardzo nietrafione. - Przyjmując te wartości, do strefy euro moglibyśmy włączyć Australię albo Bahrajn. To nie jest najbardziej adekwatny warunek przyjęcia wspólnej waluty. Ja brałbym raczej pod uwagę podobne prowadzenie i pojmowanie polityki fiskalnej oraz monetarnej - twierdzi.
Obu ekspertów odczytuje więc warunek premiera Morawieckiego jako zbywanie problemu i odłożenie go na półkę z napisem: "Nie ruszać do odwołania".
Polska goni Zachód. Co może przerwać ten maraton?
Przez 25 lat Polska była podziwiana za zaskakująco szybkie nadganianie Zachodu. Według danych Banku Światowego w roku 1989 poziom PKB (mierzony parytetem siły nabywczej) na mieszkańca Polski wynosił 30,1 proc. poziomu Stanów Zjednoczonych, a w 2016 r. wzrósł do 48,4 proc. poziomu USA. Ten duży sukces w doganianiu jest bezpośrednim efektem transformacji dokonanej po części przed rokiem 1989, ale głównie w latach 1989–1993.
Prof. Gomułka argumentuje jednak, że wciąż głównym problemem są przede wszystkim inwestycje, które modernizują nasz kraj. - Stopa inwestycji jest relatywnie bardzo niska, ale historycznie utrzymuje się na względnie przyzwoitym poziomie. To jest jednak w dużej części zasługa środków z Unii Europejskiej i zagranicznych inwestorów. Kiedy środków zabraknie, a za parę lat tak będzie, nasz kraj znacznie zwolni doganianie Zachodu, co jeszcze wydłuży cały proces - mówi.
To prawda. W Polsce w okresie 1992–2016 relacja całkowitych oszczędności i inwestycji do PKB wahała się w przedziale między 15 a 25 proc. Jak czytamy w raporcie FOR, pozwalało to uzyskać średnie tempo roczne wzrostu PKB (także PKB na mieszkańca) 4,1 proc. Relatywnie niski poziom oszczędności krajowych (zwłaszcza gospodarstw domowych) był uzupełniany oszczędnościami zewnętrznymi – inwestycjami zagranicznymi, a także funduszami Unii Europejskiej, które, jak zaznaczają analitycy, finansują ok. 10 proc. krajowych inwestycji. Jednak po roku 2022 napływ tych funduszy może znacznie spaść. Wtedy tempo nadganiania naszych sąsiadów zza Odry może być utrudnione.
Strefa euro - plusy i minusy
O samych plusach i minusach wejścia do stref euro mówi się u nas od dawna. Dobrze podsumowała to prof. Elżbieta Mączyńska, która zaznaczała, że euro w Warszawie otwierałoby przed Polską zupełnie nowe możliwości współdecydowania o losach euro i całej Europy.
Według szefowej Towarzystwa Ekonomicznego fundamentalne znaczenie mają pogłębione analizy i dyskusje z uwzględnieniem następstw pozytywnych i negatywnych, krótko- i długookresowych. Zamiana Narodowego Banku Polskiego na Europejski Bank Centralny wiąże się z wieloma konsekwencjami.
- Z pewnością te pierwsze w długim okresie będą dominujące. Umacniać się bowiem będzie pozycja Polski w UE i stopień politycznego oraz gospodarczego zintegrowania naszego kraju z Unią, co zarazem zwiększa bezpieczeństwo międzynarodowe - wskazała. Dodała, że nie można jednak nie brać pod uwagę kwestii, które w krótkim okresie mogą "zmniejszać skuteczność krajowej polityki antykryzysowej", co w sytuacji "rozlicznych trudnych wyzwań", stojących przed polską gospodarką, może przynosić " dodatkowe problemy - wyjaśniała.
Na podobny wątek zwraca uwagę Przemysław Kwiecień. - Polityka Europejskiego Banku Centralnego pewnie nie odpowiada żadnemu krajowi strefy euro. Często mówi się, że działania EBC są skrojone pod Niemcy i to one dyktują warunki. Nic bardziej mylnego. Berlin od dawna krytykuje bank centralny za zbyt luźną politykę i domaga się zacieśnienia monetarnego - tłumaczy ekonomista XTB i dodaje:
To samo uważa prof. Mączyńska. - To jest wyjaśnienie, dlaczego biznes jest za tym, żeby przyspieszyć prace dotyczące wchodzenia Polski do strefy euro. W momencie, kiedy większość eksportu Polski to eksport do UE, posiadanie waluty euro oznacza, że eksporterzy nie są narażeni na ryzyko kursowe. Jest to istotne, tym bardziej że są też inne obszary funkcjonowania eksportu i te obszary w przypadku Polski się zwiększają - powiedziała, wskazując, że chodzi o Azję i Afrykę:
Mateusz Morawiecki dla Bloomberg TV: Wzrost PKB w 2017 r. 5 proc.
Wracając do wywiadu Mateusza Morawieckiego dla Bloomberg TV, warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Premier mówił, że w 2017 r. wzrost PKB wyniósł 5 proc., a założenie budżetowe wzrostu o 3,8 proc. w 2018 r. jest konserwatywne. Dodał przy tym, że zbyt szybkie umocnienie złotego byłoby niepożądane, ale powolna aprecjacja nie stwarza zagrożenia dla polskiej gospodarki.
- Rok temu niektórzy analitycy spodziewali się wzrostu na poziomie 2 proc., a dzisiaj wiemy, że osiągnął on poziom 5 proc. Na ten rok zaplanowaliśmy 3,8 proc., ale jest to konserwatywne założenie - powiedział Morawiecki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz