2018/03/24

Jadła z głodu ze śmietnika, grozi jej więzienie. Skandal czy głupota lokalnej władzy

bieda / materiaÅ‚y prasowePrasa kilka dni temu donosiła "62-letnia emerytka, Bożena Cybenko z Dziwnowa w zachodniopomorskim, stanie przed sądem za to, że razem z bratem i synem ukradła przeterminowane jedzenie ze śmietnika przy jednym z lokalnych supermarketów. Rodzina odpowie za kradzież z włamaniem (wyłamali kłódkę)."
260 złotych: taką wartość miało mienie, które przywłaszczyła sobie Bożena Cybenko, a także jej chory na padaczkę syn oraz brat. „Ukradli” śledzie, pieczywo, wędliny, jogurty i ser, wyrzucone wcześniej do śmietnika, bo termin przydatności do spożycia minął. W zeszły piątek o 22.00 wybrali się na teren supermarketu, bo słyszeli, że często wyrzuca się tam przeterminowaną żywność.
Nie spodziewali się jednak, że śmietnik będzie zamykany. Byli jednak na tyle zdeterminowani, że postanowili wyłamać kłódkę. Zostali nagrani przez monitoring i następnego dnia przyszła do nich policja. Emerytka twierdzi, że na oczach sąsiadów wyprowadzono ich w kajdankach i ostrzeżono, że grozi im 10 lat więzienia.
„Ponoć dużo ludzi tam chodziło. A przecież taka żywność dzień czy dwa po terminie jeszcze nadaje się do jedzenia. Po co ją niszczyć? Nie ma co ukrywać. Zniszczyliśmy kłódkę i weszliśmy do środka. Wzięliśmy osiem słoików śledzi, stare bułki i chleb tostowy” – powiedziała dziennikarzom „Faktu”. „O pracę tu ciężko. Brat czasem pomaga przy obróbce ryb i dostaje za to parę groszy. Ja mam 900 złotych emerytury. Zostaje mi jednak co miesiąc 300 złotych, bo chcąc pomóc córce wzięłam dla niej kredyt na meble. Z trudem wiążemy koniec z końcem.”
Rzeczniczka policji w Kamieniu Pomorskim Izabela Trepko potwierdziła, że cała trójka stanie przed sądem. „Powiedziano nam, że możemy na 10 lat trafić za kraty. To tyle co za jakiś gwałt albo pobicie” – skarży się emerytka.
Kto doprowadził do tego, że emeryci jedzą ze śmietników ?
Od pewnego czasu wokół kontenera na śmieci, usytuowanego na osiedlu gdzie mieszkam, pojawiał się czysto i schludnie ubrany pan w średnim wieku, prosząc o otwarcie (wejście do śmietnika jest zamykane na klucz). Otworzyłem i zadałem pytanie:
– Czego tutaj szukasz: butelek, puszek?
– Dobrego śniadanka – odpowiedział.
– Jak to śniadanka? – zapytałem – Tutaj w śmietniku? W tych kontenerach?
Odpowiedź była zaskakująca. Roman – tak ma na imię mój rozmówca, twierdzi, że w kontenerach jest tyle żywności, iż sam nie jest w stanie jej przejeść. Rano owsianka bez cukru, jogurty, ciasto ze śliwkami lub sernik, banany, mango lub jabłka, i to te nie pryskane, świeże mleczko lub kanapki z serkiem i szyneczką, to dieta jaką codziennie spożywa mój rozmówca.
Obiad to przeważnie pulpety z puszki w sosie pomidorowym, oczywiście dużo warzyw ze świeżą sałatą i ogórkiem oraz pomidorami, świeży chleb lub bułeczki, pieczywko białe lub ciemne do woli, popijamy to colą, fantą lub wodą mineralną. Warzywa są przeważnie fabrycznie zapakowane w folii, podobnie jak i gotowe kanapki.
– Przepraszam, a takie pyszności to dają gdzie?
– W kontenerze odpowiada mój rozmówca.
– Jak to w kontenerze, nie rozumiem – odpowiadam zaskoczony.
– To proste – od zaplecza przy każdym markecie czy sklepie stoją kontenery, gdzie wyrzuca się przeterminowaną żywność, to przeterminowanie wynosi 2 – 3 dni maksymalnie. Jedzenia tam „na tony” twierdzi mój rozmówca.
– Zobacz pan w tym śmietniku, w reklamówkach gotowe świeże kanapki – pokazuje, faktycznie są – a tutaj pomidory w nietkniętym opakowaniu, a tutaj widzi pan chleb, dotknij pan świeży czy czerstwy?
– Świeży – stwierdzam. SZOK!
– Panie ja przejechałem w lecie 2016 r. pół Europy – Hiszpania, Włochy, Austria, Szwecja jadłem za darmochę. Żywiłem się z kontenerów jak tutaj, a podróżowałem stopem. Tylko trzeba być schludnie ubranym. Każdy kierowca weźmie. Z kontenerów mam ponadto 3 nowiutkie garnitury i to jakiej marki, a reszta, a jakie buciki. Ciuchy były lekko np. podprute, to je naprawiłem i są jak nowe, a buty szewc mi zrobił – naprawił za darmo i dostał ode mnie za tą pracę scyzoryk dobrej marki (szwajcarski) z kontenera oczywiście.
Ale uchodźcy Islamiści, jak ich widziałem to dopiero są bogaci mają na sobie super markowe ciuchy, najnowsze telefony komórkowe, telewizory, mieli nawet male agregaty prądotwórcze my do nich biedacy i szmaciarze. Mają kupę kasy - sam to widziałem i biorą socjal, my z tego nie możemy korzystać. Widocznie są od nas lepsi ! Bóg wie co będzie jak najadą Polskę - Bóg wie !
– Powiem panu więcej – zwierza się mój rozmówca. – Nie piję i nie palę, jestem abstynentem, nie jestem menelem czy żulem, ot proza życia.
– Co się zatem stało? – pytam z zaciekawieniem pana Romana.
– Jeden dzień zmienił moje życie – opowiada. – Byłem, jestem nauczycielem chemii, kilka lat temu żona z córką wracała od teściowej do domu, była zima, ślisko – ja leżałem chory. Powiadomiła mnie policja, że nie żyją i od tego czasu tak żyję, z pokorą żyję.
– A gdzie pan mieszka?
– Różnie – odpowiada – na pewno nie w melinach, mam pieniądze zarobione z kontenerów. Sprzedaję elektronikę – laptopy i wyrzucone na śmieci różne inne rzeczy AGD itp. mam odbiorów stałych w różnych miastach.
– Kontener to nie śmietnik. Tutaj masz – opowiada mój rozmówca – posegregowane odpadki, a jedzenie jest wieszane w siatkach lub koszach – jak w Niemczech. Wielokrotnie wyrzucana jest dobra żywność w firmowych opakowaniach z etykietami i cenami.
– Najsmaczniejsze posiłki jadłem z kontenera w Poznaniu, a był to jak pamiętam wyrzucony, oryginalnie zapakowany duży sernik z pysznymi truskawkami – pycha, zajadałem się tym cały dzień. Na Śląsku były to usmażone kluski ze skwarkami – pycha. W Austrii jadłem cudowny strudel z jabłkami.
– Ludzie pytają mnie czy jestem freeganinem czyli taką osobą, która nie kupuje pożywienia i odwraca się od konsumpcji i całego tego kupowania by żyć, bo to szacunek dla środowiska, cudzej pracy i niechęć do marnowania żywności, zważywszy iż miliard ludzi chodzi głodnych, ale ja nie jestem wegetarianem, więc nie jestem freeganinem. Słyszał pan o tym? – pyta mnie mój nieznajomy. Nie słyszałem.
Za to jak przyjadą emigranci z Syrii to dostaną mieszkania za darmo, jedzenie i jeszcze kieszonkowe a ja pracowałem ciężko dla Polski przez całe życie i jem na śmietniku. Szok Panie szok i niedowierzanie jak Polska mogła nas biednych z nie swojej winy tak poniżyć – za co pytam się za co – prawie krzyczał mój rozmówca i łży pociekły mu po policzku....
– A jutro gdzie pan będzie? – pytam nieznajomego.
Popatrzył na mnie i posmutniał i cicho odpowiedział – jutro mija rocznica śmierci mojej córki i żony, i jest to rocznica mojej śmierci.
Długo w milczeniu obserwowałem, jak mój rozmówca odchodził przygarbiony życiem, gdzieś daleko do swego nowego świata zapomnienia.
Zakończenia i podsumowania artykułu nie będzie, pozostanie pokora nad trudami i bólem życia.

Opublikowano: 24.03.2018 14:10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz