Musiałby czymś niesamowicie zaskoczyć, przemówienie musiałoby być co najmniej wizjonerskie, żeby europosłowie podjęli z nim dyskusję o UE - mówi jeden z rozmówców RMF FM w europarlamencie dodając:Obawiam się, że pytania będą krążyć wokół Sądu Najwyższego i przerwanej kadencji sędziów.
Polscy dyplomaci są dosyć tajemniczy. To będzie proeuropejskie przesłanie- zapewnia jeden z nich.
Zdaniem szefa delegacji PO-PSL w grupie chadeków Janusza Lewandowskiego przemówienie premiera wypada w "szczególnych okolicznościach": Wszyscy raczej interesują się teraźniejszością Polski oraz sprawą sądownictwa i to budzi emocje, a nie poglądy Morawieckiego na przyszłość UE.
Będziemy pytać o to, co jest aktualne, czyli o sytuację sądownictwa i Sądu Najwyższego -ujawnia w rozmowie z RMF FM Janusz Lewandowski. Jak ustaliła dziennikarka RMF FM, eurodeputowani będą zadawać premierowi Morawieckiemu pytania nie tylko o sądownictwo, ale także o sprawy, które nie są regulowane unijnym prawem.
Europejscy socjaliści, poza kwestią np. Trybunału Konstytucyjnego, zamierzają pytać o prawa kobiet, prawo do aborcji w Polsce, o wolność mediów, a nawet o obniżki emerytur mundurowych. Także wiceprzewodniczący europejskich konserwatystów (EKR), Ryszard Leguto nie ma złudzeń, że "lewicowy europarlament będzie raczej monotematyczny".
Zarówno Lewandowski, jak i eurodeputowany SLD Bogusław Liberadzki mówią, że nie będzie z ich grup politycznych dużo pytań od polskich eurodeputowanych. Nie byłoby dobrze, gdyby to była debata polsko-polska -mówi Liberadzki.W naszej grupie jest dosyć dobra znajomość sytuacji, więc Polacy nie muszą zabierać głosu -wtóruje Lewandowski. W imieniu grupy EKR wystąpi natomiast Legutko.
Wszystko ma się zacząć o godzinie 9 rano. Najpierw premier Morawiecki wygłosi przemówienie na temat przyszłości UE. Jego poprzednikami w tym cyklu wystąpień byli już między innymi prezydent Francji Emmanuel Marcon czy premier Holandii Mark Rutte.
Premier będzie miał 15 minut, by przedstawić swoją wizję przyszłej UE. Nikt nie będzie mu przerywać, jeżeli będzie mówić dłużej - słychać zapewnienia w PE. Po premierze głos zabierze przedstawiciel KE.
W PE informowano jeszcze we wtorek rano, że może to być sam szef KE Jean-Claude Juncker albo... wiceszef KE Frans Timmermans. Ten drugi z pewnością nie powstrzymałby się od krytyki Polski w związku z praworządnością. Dyskusja zostałaby w ten sposób od razu ustawiona i nakierowana na kwestie praworządności, zanim by się jeszcze rozpoczęła - komentuje korespondentka RMF FM.
A przecież tematem ma być przyszłość UE, a nie wyłącznie praworządność - usłyszała w PE Katarzyna Szymańska-Borginon. Dlatego dosyć wcześnie urzędnicy w Komisji Europejskiej wykluczyli obecność Timmermansa. Natomiast co do obecności Junckera twierdzili, że agenda szefa KE jest przeładowana i dopiero we środę rano będzie wiadomo, czy będzie mógł zabrać głos.
Jeżeli nie Juncker to w imieniu KE przemawiać będzie któryś z jej wiceprzewodniczących -usłyszała dziennikarka RMF FM. Wyraźnie kwestia ta wymagała ustaleń do ostatniej chwili. Około godz. 18:00 PE poinformował, że będzie to jednak Juncker.
Po wystąpieniu przedstawiciela KE, głos zabiorą liderzy grup politycznych albo osoby przez nich wyznaczone. Będą mieli 2-3 minuty i powinni raczej zadawać pytania. Następnie premier Morawiecki odpowie na tę pierwszą serię pytań. Po jego odpowiedzi będzie kolejna runda: tym razem padną pytania "z sali" od eurodeputowanych, którzy zapisali się na listę. Potem może być nawet trzecia runda. Premier będzie mógł odpowiadać bezpośrednio po każdym pytaniu (wtedy debata jest bardziej żywa, bo odbywa się na zasadzie ping-ponga) albo może odpowiedzieć później na grupę pytań. Na końcu premier Morawiecki znowu będzie mógł się dłużej wypowiedzieć. Potem debatę zamyka przedstawiciel komisji.
(m)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz