Zdzisław Nowak ogląda CNN. Występują szefowie światowych mocarstw.
Wywiad z Sarkozym:
- Z kim by się pan ożenił, gdyby nie był żonaty z Carlą Bruni?
- Z moją kochanką. Bo to typowo francuskie.
Nowak komentuje: - Debil.
Wywiad z Obamą:
- Z kim by się pan ożenił, gdyby nie był żonaty z Michelle?
- Z Michelle. Bo to typowo amerykańskie.
Nowak: - Debil.
Wywiad z Tuskiem:
- Z kim by się pan ożenił, gdyby nie był żonaty z Małgosią?
- Z Polską. Polska to moja jedyna miłość!
Nowak wstaje, podbiega i obejmuje telewizor:
- Prawdziwy Polak, dżentelmen i człowiek honoru! Wyruchał, więc się ożeni! Jasio przychodzi do taty i pyta:
tato co to jest polityka?
Tato mówi:polityka synku to:
-kapitalizm, ja jestem kapitalizm bo ja zarabiam
-twoja mama to rząd bo rządzi pieniędzmi
-dziadek to związki zawodowe bo nic nie robi
-pokojówka to klasa robocza bo sprząta i pracuje
- ty synku jesteś ludem bo tworzysz społęczeństwo
-a twój mały braciszek to przyszłość
Jasio mówi: tato ja się z tym prześpie i może zrozumie
Jasio poszedł spać.w nocy budzi go płacz małego brata który zrobił w pieluszkę.Jasio poszedł do pokoju po mamę, ale nie mógł jej obudzić więc poszedł do pokoju pokojówki.
Wchodzi a pokojówka zajęta z tatą,a przez okno zagląda dziadek, Jasia nikt nie zauważył bo szybko wyszedł, wrócił do swojego pokoju uspokoił braciszka i poszedł spać.Rano Jasio wstał i zszedł na dół tato mówi do niego:
-no i co jasiu już wiesz co to jest polityka ?
-tak tatusiu wiem
-Kapitalizm wykorzystuje klasę roboczą, związki zawodowe się temu przyglądają podczas gdy rząd śpi, lud jest ignorowany, a przyszłość leży w gównie.
To jest polityka tatusiu. Stoi krowa nad brzegiem rzeki i pali trawkę.
Przymulona, wzrok mętny. Podpływa do niej młody bóbr i pyta:
- Ty, krowa - co Ci tak dobrze?
Krowa na to:
- A, palę sobie trawkę.
Bóbr:
- A co to jest?
Krowa:
- Nie wiesz? Aaaa, młody jesteś.
Weź tu skręta, zaciągnij się porządnie, zanurkuj sobie, popłyń do swego żeremia,
wróć, wypuść dym i zobaczysz, jakie to przyjemne.
Jak postanowili, tak zrobili.
Boberek zaciągnął się, zanurkował, ale że pierwszy raz, więc od razu pod wodą zaczęło go brać.
Wynurzył się więc i położył na brzegu.
W tym momencie podpłynął do niego hipopotam i zapytał, co mu tak dobrze.
Bóbr opowiedział o krowie, która stoi nad brzegiem i daje pociągnąć trawkę.
Hipopotam zanurkował więc, podpłynął do krowy, wynurzył się przed nią i powiedział:
- Cześć!
Na to krowa, krztusząc się dymem, krzyknęła:
- Bóbr! K_rwa!!! Wypuść powietrze! Przychodzi facet do restauracji, siada przy stoliku. Podchodzi kelner i pyta:
- Co podać?
- Chciałbym prosić o pieczoną kaczkę, ale z żeby była z Krakowa.
Klener przyjmuje zamówienie, idzie do kuchni i woła do kucharza:
- Słuchaj przyszedł jakiś gość i chce pieczoną kaczkę z Krakowa... Dawaj co masz i niech nie pieprzy!
Kelener wraca z przyrządzonym daniem do klienta.
- Proszę.
Facet wkłada w kuper kaczki palec wskazująjący, oblizuje go i mówi.
- Kur..a, ta kaczka jest z Poznania. prosiłem o kaczkę z Krakowa? Tak?! Proszę to zabrać!
Kelener wraca ogłupiały do kuchni.
- Ty, Józek gość twierdzi że ta jest z Poznania. dawaj drugą.
Z wyminiona kaczką wraca do klienta. Ten robi dokładnie to samo czyli palec w dupę, oblizuje i krzyczy:
- No nie przeciez to kaczka z Warszawy!!! panie czy ja się nie wyraźnie wypowiadam? Z KRAKOWA !!!
Klener biegnie do kuchni.
- Wsiadajcie w samochód jedźcie do Krakowa kupić kaczkę bo kur...a oszaleję.
Po jakimś czasie kelner wraca z uśmiechem.
-Proszę!
Gość ładuje palucha w kaczą dupę, oblizuje i mówi uradowany:
- No nareszcie kaczka z Krakowa! dziekuję.
I bierze się do jedzenia. Całej tej sytuacji z boku przyglądał się kompletnie nawalony facet. Wstaje od swojego stolika, chwiejnym krokiem podchodzi do gościa jedzącego kaczkę, ściąga spodnie, wypina swoja dupę i mówi:
- Panie...,piję już trzy tygodnie... mogłbyś pan sprawdzić gdzie ja mieszkam? W parku na ławce siedzi zakochana parka:
-Kochanie,uszko mnie boli-mówi zalotnie Ona
-Daj,pocałuję,to przestanie-odpowiada On
Cmok
-Kochanie,nosek mnie boli
-Daj,pocałuję,to przestanie
Cmok
-Kochanie,usteczka mnie bolą
-Daj,pocałuję,to przestanie
Cmok
Po chwili podchodzi do nich staruszek,siedzący do tej pory na ławce obok:
-Przepraszam,że przeszkadzam ale czy może prostatę też pan leczy? W lesie zajączek zakładał sklep.Przyszedł do niego niedźwiedź który bał się konkurencji więc próbował go zastraszyć.
-Zając przyjdę tu 3 razy a jak kiedyś nie będzie tego co chce to ci sklep podpale.
Niedźwiedź na drugi dzień przychodzi i mówi:
-Dawaj zając 20kg łabędziego pierza.
No to zając biegnie do piwnicy i niesie 20kg pierza.Wkurzony niedźwiedź bierze towar i wychodzi.
Następnego dnia wraca i mówi:
-Proszę mleko w proszku.
A zając spod lady wyciąga mleko i podaje misiowi.
3 dnia do sklepu wchodzi ucieszony niedźwiedź i mówi:
-2kg ni chuja.
Zdziwiony zając myśli chwile potem mówi:
- Niedźwiedź chodź za mną.
Weszli na zaplecze i zając gasi światło i pyta:
-Widzisz coś?
-Ni chuja.
-Noto bierz 2kg i SPIERDALAJ Do Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przyjechał raz Niemiec z NRD. Chciał zapolować na jakiegoś grubego zwierza.
Udał się więc do koła łowieckiego, aby dostać pozwolenie na odstrzał.
-chciałbym zapolować na żubra - powiedział
- ale żubry są u nas pod ochroną.
-to może jakaś sarna albo łoś?
-no niestety, okres ochronny się zaczął
-może chociaż jakaś kaczka, czy coś?
-tego też nie możemy panu załatwić. Ale możemy panu dać zezwolenie na odstrzał jednego Rumuna.
-ale jak to? to przecież będzie zabójstwo!
-niech się pan nie martwi, tu jest zezwolenie na odstrzał jednego Rumuna.
Facet lekko zdziwiony, ale co tam. Nie po to jechał tyle kilometrów, żeby wrócić z pustymi rękami. Niech będzie Rumun.
Udał się do miasta. Jedzie ulicą, patrzy, a tam jakiś Rumun grzebie w śmietniku. Długo się nie zastanawiając wyciągnął giwerę, jeden celny strzał i Rumun padł jak długi. Nagle zewsząd wypadają policjanci, rzucają Niemca o glebę.
-jesteś aresztowany!
-ale jak to? przecież miałem zgodę na odstrzał jednego Rumuna. tu są dokumenty
-no tak, pozwolenie na odstrzał było, ale nie przy paśniku! Pewien rolnik miał problem ze świniami. Nie chciały nic jeść. Pojechał więc do weterynarza aby się u niego poradzić.
-musi pan jednej nocy wywieźć wszystkie świnie do lasu i wyruchać. wtedy na pewno wróci im apetyt i zaczną żreć - powiedział weterynarz.
Tak też zrobił rolnik. Poczekał do nocy, a gdy już zapadł zmrok, zapakował wszystkie świnie na żuka i wywiózł do lasu żeby je tam przeruchać. Wrócił nad ranem, cały skonany. Jak się obudził poszedł do chlewa z nadzieją, że świnie zaczęły żreć. Ale nie, nic nie zjadły.
Pojechał więc znowu do weterynarza.
- świnie nadal nie żrą - powiedział.
- a zrobiłeś pan tak jak mówiłem? - zapytał weterynarz
- no tak wywiozłem je w nocy do lasu i wszystkie przeruchałem.
- a była pełnia?
- no nie.
- to działa tylko wtedy kiedy jest pełnia - odparł weterynarz.
Rolnik wrócił do domu, poczekał kilka dni na pełnię, zapakował świnie na żuka i wywiózł do lasu. Wyruchał wszystkie i dla pewności powtórzył to jeszcze raz.
Jak wracał do domu było już widno. Ledwo się położył, a tu jakieś krzyki.
-wstawaj stary - wrzeszczała żona - wstawaj, świnie..
- co? żrą? - poderwał się rolnik
- nie, siedzą na żuku i trąbią...
Listonosz odchodzi na emeryturę. Mieszkańcy jego
rewiru postanowili go pożegnać, każdy na swój własny pomysł. Przychodzi do
pierwszego domu, a tam otwiera facet, który bierze listy i wręcza mu czek na
200zł.
W drugim domu dostaje pudełko kubańskich cygar.
W trzecim butelkę dobrej whisky.
Przychodzi do czwartego, otwiera mu odziana skąpo,
ponętna blondynka.
Patrzy na niego kocim wzrokiem i zaciąga do sypialni.
Jeden, dwa... pięć orgazmów. Po wszystkim kobieta przygotowuje mu
wspaniałe danie. Na sam koniec podaje mu kawę i banknot dziesięciozłotowy.
Facet z lekka zblazowany drapie się po głowie.
-To co pani dla mnie zrobiła było wspaniałe, ale po
co mi te dziesięć złotych?
- Zastanawiałam się co Panu dać w związku z odejściem na emeryturę.
W końcu mąż mi doradził:
Pierdol go- daj mu dychę!-A posiłek to już sama wymyśliłam... Wielki, ogromny, wielopietrowy supermarket, w ktorym kupicie wszystko.
Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawce, dajac mu jeden dzien okresu
probnego zeby go przetestowac.
Po zamknieciu wzywa szef nowego sprzedawce do biura:
No to ile dzis zrobil pan transakcji? - pyta sprzedawce.
Jedna, szefie.
Co? Jedna?! Nasi sprzedawcy maja srednio od szescdziesieciu do
siedemdziesieciu transakcji w ciagu dnia! Co pan robil przez caly dzien?
A własciwie to ile pan utargowal?
Trzysta osiemdziesiat tysiecy dolarow.
Szefa zatkalo.
Trzy... sta osiem... dziesiat tysiecy? Na Boga, co pan sprzedal?!
No, na poczatku sprzedalem maly haczyk na ryby...
Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiat tysiecy?
Potem przekonalem klienta zeby wzial jeszcze sredni i duzy haczyk.
Nastepnie przekonalem go, ze powinien wziac jeszcze zylke.
Sprzedalem mu trzy rodzaje: cienka, srednia i gruba.
Wdalismy sie w rozmowe.
Spytalem gdzie bedzie lowic. Powiedzial, ze na Missouri, dwadziescia mil na polnoc.
W zwiazku z tym sprzedalem mu jeszcze porzadna wiatrowke, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, poniewaz tam mocno wieje.
Przekonalem go, ze na brzegu ryby nie biora, no i tak poszlismy wybrac lodz motorowa.
Spytalem go jakie ma auto i wydusilem z niego, ze dosc male aby odwiezc lodz, w
zwiazku z czym sprzedalem mu przyczepe.
I wszystko to sprzedal pan czlowiekowi, ktory przyszedl sobie kupic jeden, jedyny haczyk na ryby?!
e. On przyszedl z zamiarem kupienia podpasek dla swojej zony.
Zaproponowalem mu, ze skoro w weekend nici z seksu to moze pojechalby
przynajmniej na ryby... Egzamin z anatomii na studiach medycznych. Przyniesiono dużą skrzynię z narządami ludzkimi przykrytą prześcieradłem. Student wkłada rękę pod prześcieradło, maca i po dotyku ma zgadnąć, jaka to cześć ciała. Jeśli zgadnie, zdaje egzamin.
Wchodzi pierwszy student wkłada rękę pod prześcieradło, maca i mówi:
- Wątroba.
Wyciąga. Sprawdza. Zdał. Wchodzi drugi, wkłada rękę, maca i mówi:
- Śledziona.
Wyciąga, nerka. Nie zdał.
Wchodzi studentka, wkłada rękę pod prześcieradło, maca, przesuwając rękę w prawo i w lewo. Mówi:
- Kiełbasa.
Egzaminatorzy się uśmiechnęli. Patrzą dziewczyna niczego sobie. Dali jej drugą szansę. Dziewczyna maca przesuwając rękę znowu w prawo i w lewo i mówi:
- Kiełbasa.
- Proszę pani - mówi jeden z egzaminatorów - Gdzie u człowieka jest kiełbasa? Dajemy pani jeszcze jedną, ostatnią szansę.
Studentka zdenerwowana maca, przesuwając ręką w prawo w lewo, znowu w prawo, w lewo krzyczy sfrustrowana:
- NO, KIEŁBASA!
- Proszę wyciągnąć - mówi egzaminator.
Studentka wyciąga, patrzy... i rzeczywiście kiełbasa.
Egzaminatorzy popatrzyli na siebie zdziwieni i jeden mówi:
- Ty Franek, to czym my wczoraj tę drugą flachę zagryzali? W starożytnej Grecji Sokrates był szeroko znany ze swojej mądrości. Pewnego razu ten wielki filozof spotkał swojego znajomego, który biegł właśnie do niego by mu coś powiedzieć:
- Sokratesie czy ty wiesz, co właśnie usłyszałem o jednym z twoich studentów?
- Zaczekaj chwilę - przerwał mu Sokrates - zanim mi to powiesz chciałbym, byś przeszedł pewien test. Nazywa się testem "Potrójnego filtru"
- Potrójny filtr?
- Dokładnie - kontynuował Sokrates - Zanim powiesz coś o moim studencie, spróbujmy przefiltrować to, co chcesz moi powiedzieć.
- Pierwszy filtr to prawda. Czy upewniłeś się, że to co słyszałeś o moim studencie jest w 100% prawdziwe?
- No nie, właściwie to tylko to słyszałem...
- Dobrze, czyli właściwie nie wiesz czy to jest prawda czy fałsz...Przejdźmy do filtru drugiego, filtr dobroci. Czy to, co chcesz mi powiedzieć jest czymś dobrym?
- Raczej nie, właściwie to coś przeciwnego
- Czyli chcesz mi powiedzieć o nim cos złego, nie wiedząc nawet czy to jest prawda.
Mężczyzna potrząsnął ramionami z zawstydzeniem a Sokrates kontynuował:
- Nadal możesz pomyślnie zdać ten test, bo mamy trzeci filtr: użyteczności. Czy to co chcesz mi powiedzieć o moim studencie jest dla mnie użyteczne?
- Nie specjalnie.
- Zatem - podsumował Sokrates - jeżeli chcesz mi powiedzieć coś, o czym nie wiesz czy jest prawdziwe, ani dobre ani też użyteczne dla mnie... To po co mi to w ogóle mówić?
Mężczyzna poczuł porażkę i był zawstydzony.
To jest powód, dla którego Sokrates był uważany za najwybitniejszego filozofa i darzony takim wielkim szacunkiem.
To również wyjaśnia, dlaczego nigdy się nie dowiedział, że Platon posuwał jego żonę. W sobotni poranek Zygmunt, zapalony myśliwy, wstał wcześnie, żeby wybrać się na polowanie na jelenia(pierwszy raz w sezonie). Zszedł do kuchni,żeby zrobić sobie kawę i ze zdziwieniem zobaczył swoją polującą żonę, Zosię, która w pełnym myśliwskim rynsztunku czekała na niego.
- Co masz zamiar zrobić? ? spytał Zygmunt.
- Jadę z tobą na polowanie.
Mimo ogromnych wątpliwości Zygmunt zdecydował się na zabranie żony. Gdy przybyli na miejsce, Zygmunt usadowił żonę na bezpiecznej platformie na jednym z drzew i powiedział:
- Jeśli zobaczysz jelenia, spokojnie wymierz, a ja przybiegnę jak tylko usłyszę strzał.
Odszedł z uśmiechem na ustach, wiedząc, że Zosia nie trafiłaby do słonia, nie mówiąc o jeleniu.
Nie minęło 10 minut, gdy usłyszał strzał. Szybko zawrócił i gdy zbliżał się usłyszał głos żony:
- Odejdź od mojego jelenia!
Zdziwiony przyspieszył i znowu usłyszał krzyk Zosi:
- Odejdz od mojego jelenia! ? po którym nastąpiły kolejne strzały.
Gdy przybiegł na miejsce, ze zdziwieniem ujrzał mężcyznę z rękami uniesionymi do góry, najwyraźniej mocno przestraszonego, który mówi:
- W porządku, proszę pani. Może pani zatrzymać swojego jelenia, tylko niech mi pani pozwoli wziąć siodło. Mąż wraca wieczorem do domu:
- Kochana, już jestem!
- Cześć, kochanie. Co nowego?
- Pamiętasz, jak któregoś razu poprosiłem cię, żebyś nasmażyła mi placków ziemniaczanych, a ty odpowiedziałaś, że nie wiesz, czy wyjdą ci takie, jak lubię i zamówiłaś je z restauracji na wynos? I od tamtej pory wszystko stamtąd zamawiasz do jedzenia?
- Tak, pamiętam.
- A pamiętasz, jak innym razem poprosiłem cię, żebyś uprasowała mi spodnie, a ty powiedziałaś, że nie wiesz, czy uda ci się zrobić równy kant i zaniosłaś je do pralni? A potem zaczęłaś nosić tam wszystko do prania i prasowania?
- Pamiętam.
- A pamiętasz może, jak poprosiłem cię, żebyś zrobiła porządki w domu, a ty powiedziałaś, że nie wiesz, czy zdążysz i zamówiłaś serwis sprzątający i teraz oni sprzątają u nas non stop?
- Tak.
- A pamiętasz, jak zwolniłaś się z pracy, bo powiedziałaś, że chcesz więcej czasu móc poświęcić mnie i naszemu mieszkaniu?
- Tak.
- Widzisz, kochanie, ja dziś postanowiłem uprawiać seks - tak, jak lubię. Ale żeby nie męczyć cię, żebyś nie musiała szukać fachowców... Wejdź, Ewa, poznajcie się... Rodzice z synkiem wybrali się do cyrku. Kiedy tata poszedł po słodycze, na arenę wszedł słoń. Chłopiec wstał i wyciągając rękę krzyczy do mamy:
- Mamo, mamo, co to jest?
Zaskoczona matka odpowiada:
- To jest ogon słonia.
Ale synek krzyczy dalej:
Ale nie to, to takie pod spodem!
Zakłopotana matka odpowiada:
- Aaa, toooo... nic takiego.
Wraca tata, ale bez napoi, więc idzie po nie mama.
Synek wiesza się tacie na ramieniu i pyta co to jest, wskazując na słonia.
- To jest ogon, synu.
- Nie, to pod spodem
- To jest siusiak słonia.
Chłopiec chwilę się zastanawia, po czym mówi:
- A mama powiedziała, że to "nic takiego".
Ojciec z dumą rozpiera się na foteli i mówi:
- No cóż, synku. Tatuś trochę mamusię rozpuścił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz