Dziennik "Daily Mail" publikuje na swojej stronie internetowej reportaż Jordi Ruiza Cirery, który wyruszył do Santa Cruz w Boliwii, by odwiedzić tajemniczą społeczność Mennonitów. "Żadnych kawiarni, ogrodów ani boisk piłkarskich" - cytuje Cirerę portal.owstała w 1539 roku społeczność mennonitów to chrześcijańscy protestanci, którzy swoje korzenie mają w Holandii. Wśród zasad wiary, jakimi się kierują, jest m.in. zakaz składania przysiąg, używania broni i sprawowania wysokich urzędów. Jak pisze "DM", wielu z nich używa dziś nowoczesnych technologii, ale nie ci, których odwiedził fotograf.
- Tym, co szokuje najbardziej, jest fakt, że prócz sklepu i kościoła, nie mają żadnych miejsc, w których spotykają się z innymi, żadnych przestrzeni, w których mogliby spędzać czas wolny. Życie skupia się wyłącznie wokół pracy i opieki nad rodziną - mówi w rozmowie z gazetą Cirera.
Jako fotoreporter, by móc zrobić zdjęcia, Cirera musiał na wiele dni zamieszkać wśród swoich bohaterów, a gdy chciał fotografować członków rodziny - za każdym razem potrzebował zgody ojca - czytamy.
Mennonici, którzy jak podaje dziennik, pojawili się w Boliwii w latach 50., ubierają się niemal identycznie, mają te same rozrywki i mieszkają w bardzo podobnych domach - żyją jak ich XVI-wieczni przodkowie.
Społeczność, która w Bolowii liczy ok. 50 tys., zmaga się dziś z wieloma wyzwaniami. Najważniejszym są rządowe programy ochrony środowiska, które uniemożliwiają im wycinanie drzew. Drewno to dla nich podstawowy surowiec.
Niełatwo jest też unikać kontaktów z mieszkańcami pobliskich miast - ich wpływ sprawia, że mennonici coraz częściej korzystają z aut, muzyki czy alkoholu. W efekcie wielu z nich decyduje się na migrację w głąb lasów, gdzie łatwiej o tak ważny dla nich spokój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz