2016/05/01


Państwo nie jest dla elit, ale dla wszystkich ludzi – Prezydent RP Lech Kaczyński

Fot. prezydent.pl
Fot. prezydent.pl

W dniu św. Józefa – patrona robotników warto przyjrzeć się poglądom w sferze socjalnej śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Zrekonstruujmy je posługując się wznowioną niedawno nakładem wydawnictwa The Facto książką „Lech Kaczyński. Ostatni wywiad”. Jej autor Łukasz Warzecha skonstatował, że poglądy Prezydenta w sferze socjalnej były „mocno na lewo”. Co więcej, że nie stronił on „od rozwiązań, które można by określić wprost jako socjalistyczne”.
Niedokończony wywiad jest w istocie świadectwem lewicowej wrażliwości społecznej Lecha Kaczyńskiego. Już z Rozdziału I dowiemy się, że w młodości świadomie wybrał on „przekonania niepodległościowo-socjalistyczne”. Zawsze też kierował się zasadą, że „państwo nie jest dla elit, ale dla wszystkich ludzi”. Lech Kaczyński wielokrotnie wyjaśniał dlaczego jest krytyczny wobec liberalnego modelu gospodarki i filozofii państwa dla bogatych lansowanej w Polsce przez PO. „Nie jestem liberałem” – deklarował w wywiadzie. I dodawał:
Ja się nieźle orientowałem w tej ideologii, paradoksalnie w przeciwieństwie do wielu z nich (gdańskich liberałów – przyp. AK)”. Monizm aksjologiczny i monokauzalizm liberalizmu uważał za „wadę intelektualną.
Prezydent oponował także wobec absolutyzowania przez liberalizm wolności jako jedynej wartości w życiu ludzkim. Równie ważne były, w jego opinii, choćby solidarność, godność i sprawiedliwość.
dogmatyczna ekonomia liberalna
Lech Kaczyński w myśleniu o gospodarce był przeciwnikiem wszelkiej ortodoksji. Liberalna wizja gospodarcza nie powinna bowiem być uznawana za zespół dogmatów. Myślenie o gospodarce, zdaniem Prezydenta, „wymaga odświeżania od czasu do czasu”, ponieważ „w danym momencie w danym miejscu skuteczne może być zupełnie co innego niż w innym momencie i miejscu”. Lech Kaczyński, w celu nieustającego redefiniowania treści ekonomicznej publicznych debat, organizował w swojej Kancelarii spotkania z ekonomistami. Jako jedyny, mimo zaproszenia, nie przychodził na nie, co symptomatyczne, Leszek Balcerowicz. Prezydent piętnował system tetyczny, czyli sposób legitymizacji oparty na arbitralnie dobieranych autorytetach. Demokracji nie wolno zastępować przez niepodlegającą krytyce merytokrację.
aksjologia w ekonomii
Lech Kaczyński zwracał uwagę na zapoznaną rolę aksjologii w ekonomii. Podawał przykład: „Dla profesora Gomułki stwierdzić, że bezrobocie może wynieść – jak sam prognozował – 16 procent, to to samo co powiedzieć, że szesnastka jeździ z Mokotowa do Huty Warszawa. (…) A że to oznacza setki tysięcy ludzi bez pracy więcej – to trudno”. Tzw. koszty społeczne powinny być, według Prezydenta, problemem dla ekonomistów, nad którym nie mogą przejść do porządku dziennego. Lech Kaczyński miał też świadomość, że ekonomia nie jest nauką ścisłą i co więcej jest daleka od przymiotów wiedzy ścisłej: „W  gospodarce działa tak wiele zmiennych, że wszelkie opisy są tylko przybliżeniem”. To na seminariach w Lucieniu nauczył się, o czym wspominał w wywiadzie, „jak chwiejne i płynne są definicje w naukach społecznych”. Ekonomiści powinni zatem porzucić inklinacje do teoretycznych, często ideologicznych, spekulacji. Nauczyć się pragmatyzmu: zacząć uwzględniać uwarunkowania etyczne i społeczne swoich projektów.
gospodarka rynkowa zagraża demokracji
Lech Kaczyński wskazywał na to, że skala rozwarstwienia społecznego w Polsce jest jedną z najwyższych w Europie. Ostrzegał, że mechanizm rynkowy „nie zapewni ani spójności społecznej, ani nie wypełni wymogów elementarnej sprawiedliwości”. To on bowiem zawiera potężne siły rozwarstwienia. Wzrost nierówności zagraża demokratycznym społeczeństwom. Proklamowana w demokracji równość praw obywatela zaczyna bowiem jaskrawo kontrastować z realną nierównością warunków życia. Rozwarstwienie społeczne, podkreślał Prezydent, niszczy społeczną spójność. Podważa wiarę w ideę sprawiedliwości społecznej. Dezintegruje społeczeństwo, a w ostateczności generuje niepokoje społeczne i polityczne. Gospodarka również źle funkcjonuje przy drastycznej rozbieżności między grupami społecznymi.
własność ponad wszystko?
Uznanie własności za wartość bezwzględną Lech Kaczyński interpretował jako chciwość. Dla niego miała ona tylko wartość instrumentalną. Prawo własności musi podlegać ograniczeniom, ponieważ jak tłumaczył Prezydent, nie jest ono „celem ostatecznym”. Celem ostatecznym powinien być zawsze człowiek i jego dobro.dziedziczenie pozycji społecznej
Lech Kaczyński przypominał, że w naszym kraju podstawowa struktura społeczna kształtowała się sztucznie: „To był kapitalizm budowany na zamówienie”. Przekształcano we własność prywatną– własność państwową i spółdzielczą. W procesie transformacji grupą uprzywilejowaną była komunistyczna nomenklatura. W ten sposób zyskała ona w walce o miejsce w klasie wyższej i wyższych warstwach klasy średniej, wyjaśniał Lech Kaczyński, olbrzymią przewagę nad innymi grupami społecznymi. Kariera zawodowa w Polsce najczęściej zależy od dziedziczonej pozycji społecznej i majątkowej.
praca i płaca
Lech Kaczyński dostrzegał, że zamożność wynika z wielu okoliczności: „Często z czyjejś ciężkiej pracy, ale często nie”. Mitem jest pogląd, że ciężka praca musi oznaczać dostatnie życie. Sam wzrost gospodarczy nie zaspokaja demokratycznych nadziei związanych z wynagrodzeniem adekwatnym do zasług. Łukasz Warzecha po wielokroć wyrażał zdumienie dezaprobatą Lecha Kaczyńskiego dla wysokich zarobków np. dziennikarzy, lekarzy, menedżerów czy bankowców. Prezydenta natomiast irytowało, dlaczego nie są one przedmiotem społecznej krytyki. Na kontrę red. Warzechy: „Bo to są prywatne firmy”, Lech Kaczyński odpowiedział: „No i co z tego?”. Zdaniem Prezydenta, prosta ideologia nie może uzasadniać zupełnej dowolności w ustalaniu wynagrodzeń w prywatnych przedsiębiorstwach. Od społeczeństwa zależy zgoda na to, czy osoby najlepiej opłacane będą same ustalały swoje wynagrodzenia. To społeczeństwo narzuca określone normy dotyczące akceptowalności takiego lub innego uposażenia dla pracowników i pracodawców.
korekta podatkowa
Lech Kaczyński był zwolennikiem progresywnego podatku dochodowego. Wyraża on bowiem idealny kompromis między sprawiedliwością społeczną (redukowanie nierówności) a wolnością. Jest też centralną instytucją umożliwiającą państwu socjalnemu działanie. Na secesję fiskalną najbogatszych nie można pozwalać. Dla Lecha Kaczyńskiego było oczywiste, że „ci, którym się powodzi lepiej, powinni mieć większe obowiązki”.Te obowiązki to płacenie większych podatków: „wyższe zarobki powinny oznaczać oddawanie większej ich części do wspólnej kasy”. Korekta podatkowa, choć niektórzy liberałowie uznają, że państwo nie ma do niej prawa, musi, zdaniem Prezydenta, mieć miejsce. Uchylanie się od płacenia podatków godzi w elementarne zasady wspólnoty i solidaryzmu społecznego. Bez podatków nie ma wspólnej przyszłości ani zbiorowej zdolności do działania. Prezydent, na pytanie red. Warzechy, czy chciałby, żeby pracowita i wykwalifikowana pielęgniarka zarabiała tyle samo co prezes banku, odpowiedział: „Oczywiście, że nie. Ale uważam, że prezes banku powinien płacić znacznie wyższy podatek niż ta pielęgniarka”.
państwo
„Jestem państwowcem” – deklarował Prezydent i wyrażał sprzeciw wobec liberalnej skłonności do ograniczania roli państwa, decentralizacji oraz idei tzw. taniego państwa. „Z tanim państwem – mówił – jest jak z tanią kiełbasą: trociny i woda”. W gospodarce rynkowej, przypominał Lech Kaczyński, państwo utrzymuje się przede wszystkim z przymusowych danin od obywateli. Państwo pozbawione przychodów z podatków i aktywów publicznych nie jest w stanie wypełnić swoich obowiązków w sferze społecznej ani zagwarantować sprawnego działania służb publicznych. A to podważa zaufanie obywateli do państwa. Państwo musi mieć finanse, żeby „nie zostawiać ludzi w nieszczęściu”. Zwłaszcza zapewnienie obywatelom przez państwo ochrony zdrowia i edukacji to, w opinii Prezydenta, elementarny wymóg solidarności społecznej. Lecha Kaczyńskiego raziła krytyka wydatków na pomoc społeczną stanowiących wszak niewielką kwotę w skali budżetu publicznego. Autorowi wywiadu narzekającemu na nieefektywne wykorzystanie pieniędzy przez beneficjentów Prezydent odpowiedział, że w każdym społeczeństwie jest grupa ludzi bezradnych. I wyjaśniał: „W naszym kraju przed jednymi się kieszeń podatnika zaciekle chroni, a przed innymi – nie. Chroni się ją zwłaszcza przed słabszymi grupami społecznymi”. Prezydent Lech Kaczyński miał świadomość, że państwo nie jest i nie będzie tworem idealnym. Ma ono jednak, według niego, tę zaletę, że w systemie demokratycznym najłatwiej jest je kontrolować, łatwiej niż potężne korporacje.
Większość Polaków jest pracownikami najemnymi, wielu z nas nie ma pracy. Zastanówmy się nad poglądami socjalnymi śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Nie ulegajmy narzucanym przez elity dogmatom liberalnej ekonomii. Nie unikajmy zadawania pytań o moralność proponowanych w gospodarce rozwiązań. Nie uważajmy istnienia arbitralnych nierówności społecznych za stan naturalny. Nie fetyszyzujmy własności. Nie dajmy się nabrać na bajki o wolnej konkurencji, która kładzie kres dominacji dziedziczenia. Nie akceptujmy kuriozalnie wysokich wynagrodzeń dla pracodawców i absurdalnie niskich dla pracowników. Nie wierzmy w mity o rzekomej szkodliwości progresji podatkowej dla rozwoju gospodarki. Nie traktujmy naszego państwa jako wroga.
Agnieszka Kanclerska, członkini stowarzyszenia Ruch Społeczny im. Lecha Kaczyńskiego na Dolnym Śląsku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz