Celebrytka Agata Młynarska pojechała nad morze. Już sam fakt, że wobec odebrania jej przez „dobrą zmianę” dożywotniej pozycji w mediach publicznych, musiało to być morze polskie, musiał być wystarczająco frustrujący. Co gorsza na miejscu okazało się, że we Władysławowie, w szczycie sezonu, jest całe mnóstwo Polaków.
Po sesji fotograficznej, do której pozowała uprawiając jogę, Agata Młynarska dała upust swojej frustracji na profilu FB, na którym opisała jak to „…zjechali państwo Kiepscy z rodzinami i przyjaciółmi (…) w każdej knajpie faceci w gastronomicznej ciąży opędzają się od swoich dzieci i umęczonych żon (…) a jednak w przebłyskach łaskawego słońca wieczorna joga na tarasie (…) z dala od tych, którzy niszczą ten rajski kawałek Polski…”. Jak się można łatwo domyślić wpis nie przysporzył Agacie Młynarskiej fanów, którzy do tej pory niestety rekrutowali się głównie spośród wyżej opisanych „Kiepskich”.
To dość żenujące i słabo umotywowane poczucie wyższości na poziomie kwoki z wiersza Jana Brzechwy, zanalizował w felietonie Krzysztof Wołodźko publicysta i bloger znany jako Consolamentum: „…Nazwijmy rzecz po imieniu: polskie gwiazdy i gwiazdeczki, celebrytki i celebryci to nie jest poziom Hollywood. To są w 99,9 proc. prowincjonalne sławy z prowincjonalnego kraju położonego nad dość zimnym morzem. I może dlatego – nie tak rzadko – poprawiają sobie samopoczucie kosztem reszty społeczeństwa…”. Szkoda, że posuwa się do porównania „celebryckiego rasizmu” do rasizmu hitlerowskich Niemiec, bo wydaje mi się to przesadą.
Jeszcze bardziej przesadzić postanowiła jednak Agata Młynarska. Krzysztof Wołodźko otrzymał od adwokata celebrytki pismo, w którym ten zażądał usunięcia felietonu ze strony Niezalezna.pl, sprostowania i 50 tysięcy złotych. Ci którzy usiłują żyć z pisania do „mediów niepokornych” wiedzą jak astronomiczna jest to dla publicysty kwota.
Wychodzi więc na to, że Polaków można obrażać za darmo, a krytykowanie Agaty Młynarskiej kosztuje 50 tysięcy.
0
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz