1400 złotych po 50 latach pracy, tyle emerytury wyliczył ZUS znanemu muzykowi estradowemu, Zbigniewowi Wodeckiemu. Przyznaje, że dlatego wciąż nie schodzi ze sceny. Inni artyści są w gorszej sytuacji.
– Ja na emeryturze bym umarł. I chyba nie tylko ja, ale też wszyscy ludzie, którzy pracują w tym zawodzie, wymagającym wiecznego popisywania się i wysłuchiwania braw – wyznał Zbigniew Wodecki w rozmowie z „Super Expressem”.
66-letni artysta wciąż zaskakuje niezwykła formą. Niestrudzenie koncertuje, wydaje nową płytę. W rozmowie przyznał, że energię czerpie z jednego rodzaju papierosów. Nie podał ich nazwy.
Czy wiesz, że odpowiednio dobrany tornister nie powinien być szerszy niż rozstaw ramion dziecka? Poznaj bogatą ofertę plecaków i tornistrów w Lidlu
Wodecki zaskakuje też swoimi poglądami. Nie dawno pisaliśmy o jego apelu do rządzących o legalizację medycznej marihuany.
– Proszę Was, politycy, wznieście się na wyżyny intelektu. Poczytajcie co się dzieje na świecie – mówił. – Żebyśmy weszli w normalny świat uśmiechniętych ludzi, którzy sobie nawzajem pomagają.
Wydawałoby się, ze emerytura tak cenionego artysty powinna być znacznie wyższa. Tymczasem Krzysztof Cugowski otrzymywałby ok. 570 zł. Piosenkarze nie umrą jednak z głodu, o ile oszczędzają. Mogą liczyć na wpływy z tantiemów z ZAIKS-u.
W sytuacji nie do pozazdroszczenia są aktorzy. 1350 zł otrzymywałaby Beata Tyszkiewicz. Natomiast Janowi Kobuszewskiemu po 55 latach pracy ZUSwyliczył świadczenia w wysokości 1200 złotych. Po waloryzacji wyszło o 800 złotych więcej. Marne to pocieszenie, bo sam artysta w jednym z wywiadów przyznał, że nie wystarcza na leki dla żony.
Źródło "Super Express"Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz