2016/10/31
Prezydent śledzi
Za przeproszeniem, do cholery, niech prezydent weźmie się wreszcie do roboty! – to wymknęło mi się wczoraj w TVN24.
Emocje czasem sprawiają, że z ust wyskakuje „cholera”, która przed południem w telewizji raczej nie powinna się pojawić. Jednak kontekst był określony. Mówiliśmy o leczniczej marihuanie, co do której Prawo i Sprawiedliwość nie może się określić.
Minister zdrowia mówi o hodowaniu tej rośliny na balkonach, a posłowie PiS kluczą i kluczą.
Prezydent Duda spotkał się co prawda z cierpiącym na glejaka, byłym rzecznikiem SLD i jedną z twarzy walki o tę sprawę, Tomaszem Kalitą. Po spotkaniu do dziennikarzy wyszedł rzecznik głowy państwa i mówi, że Pan Prezydent szczegółowo śledzi debatę w sprawie tzw. medycznej marihuany; jest przekonany, że należy pomóc chorym, ale zwraca uwagę, że temat jest wrażliwy. Jeśli więc Pan Prezydent jest przekonany, że należy pomóc chorym, to niech pomoże, a nie śledzi.
Wybierz pakiet 63 kanałów TV w nc+ za 19.99 zł miesięcznie i dobierz pakiet Internetu LTE w tej samej cenie!
Od ponad roku Pan Prezydent coś śledzi. Słowa i deklaracja pomocy to już za mało, kampania się już dawno skończyła. Niech Prezydent tupnie nogą i zażąda błyskawicznego przeprowadzenia tej sprawy przez Sejm na zbliżającym się posiedzeniu. Co jak co, ale słowo Prezydenta chyba coś znaczy? Nawet w PiS! Bo do tego, że PiS umie przyjąć ustawę w kilkadziesiąt godzin nie podlega dyskusji.
Ludzie cierpią, ludzie czekają, ludzie proszą. Nie ma czasu do stracenia. A jeśli na spotkaniu z Panem Kalitą zapadły jakieś konkretne ustalenia, terminy, padły obietnice to społeczeństwu, szczególnie części czekającej na medyczną marihuanę powinny być wyjawione.
Bo jeśli ludzie słyszą, że Pan Prezydent coś śledzi to szlag mnie trafia i odnoszę wrażenie, że sprawa nie poszła do przodu ani o milimetr.
Tymczasem Pan Prezydent jeździ. „Nie cofnę się przed nikim, bo ja nie składałem swojego zobowiązania ani przed żadnymi politykami, ani przed żadnymi prezesami żadnych trybunałów, tylko ja składałem swoje zobowiązanie przed wami, przed państwem je składałem.” – mówił w Starym Sączu Prezydent Duda zapominając, że przysięgał dochować wierności postanowieniom Konstytucji.
W ostatnim miesiącu był w miejscowości Łobez w Zachodniopomorskiem, Strzelcach Krajeńskich, Siemiatyczach, Hajnówce i Starym Sączu. Najserdeczniej pozdrawiam mieszkańców tych pięknych miast. Wybór miejsc, które tak ochoczo wizytuje Prezydent Duda to chyba nie jest przypadek. Jaki jest bowiem klucz doboru miejsc, w których pojawia się głowa państwa? Otóż – naturalnie zupełnym przypadkiem - pojawia się tam gdzie mocno wygrał z Bronisławem Komorowskim. Łobez - 60.61% głosów dla Prezydenta Dudy, Hajnówka - 69.09% (powiat hajnowski 70,25%), Stary Sącz - 78,69%, Strzelce Krajeńskie - 65.76%.
Ciekawe czy przed końcem kadencji Pan Prezydent znajdzie czas, by zawitać do Grudziądza, gdzie zdobył 38,38% , albo do Świnoujścia - 36.71%, Słubic -31.62%, a nawet mojego Torunia, gdzie prezydenta poparło 41.53% głosujących.
Dlatego za przeproszeniem, do cholery, koniec śledzenia i jeżdżenia Panie Prezydencie. Czas na robotę.
IZABELA BRODACKA-FALZMANN: ZERO LOJALNOŚCI – ZERO EMPATII
- Napisane przez Izabela Brodacka-Falzmann
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Z przerażeniem dowiedziałam się o losach osiemnastoletniej dziewczyny, poważnie chorej na anoreksję, której nie chce przyjąć na leczenie żaden szpital. Nie ma w tym jednak nic dziwnego. Dziewczyna jest w bardzo poważnym stanie i grozi jej śmierć.
Lekarze nie mają żadnej gwarancji, że w przypadku niezawinionego przez nich niepowodzenia leczenia, nie zostaną przez opiekunów dziewczyny oskarżeni przed sądem o zaniedbania. Wolą więc dla własnego bezpieczeństwa zasłaniać się procedurami. Jedną z przyczyn tak zwanej społecznej znieczulicy jest obecnie powszechne nieodpowiedzialne i nielojalne zachowanie osób, którym usiłuje się pomagać. Na przykład prawie nieznane jest obecnie zjawisko autostopu, czyli grzecznościowego podwożenia stojących przy szosie ludzi. Na kursach na prawo jazdy instruktorzy przestrzegają kursantów przed zabieraniem przypadkowych pasażerów, uświadamiając im, że w razie wypadku będą nękani procesami o odszkodowania. Podobnie na zajęciach z pierwszej pomocy instruktorzy przestrzegają przed gorliwym angażowaniem się w akcje ratownicze, informując, że w przypadku niepowodzenia takiej akcji, na przykład w sytuacji gdy pomimo reanimacji pacjent umrze albo gdy podczas reanimacji złamiemy mu żebra, grozi nam sprawa sądowa.
Wiele lat temu pracowałam w stadninie Plękity na porodówce. Moim obowiązkiem było obsługiwanie ciężarnych klaczy, opieka nad nimi w czasie porodu oraz sprzątanie po porodzie, to znaczy sprawdzanie, czy łożysko jest kompletne i wyrzucanie go na korytarz, aby klacz go nie pożarła. Zachciało mi się ujeżdżania tak zwanych remontów i tak długo molestowałam dyrektora stadniny, aż mi na to pozwolił. Zdarzył się wypadek, złamałam nogę. Dyrektor był bardziej przerażony swoją sytuacją niż moim stanem. Co ja teraz zrobię, nie miałem prawa pani sadzać do ujeżdżania – lamentował. Uspokoiłam go, że dobrze wiem, kto tu zawinił i aby dyrektor nie ponosił konsekwencji swojej uprzejmości oraz braku asertywności, nie zgłosiłam się nawet do PZU po należne mi z racji ubezpieczenia odszkodowanie. Nieuchronne dochodzenie ujawniłoby okoliczności wypadku, a doszło do niego wyłącznie z mojej winy. Miałam podpisaną umowę na porodówkę i gdyby na przykład kopnęła mnie klacz, wszystko byłoby formalnie w porządku. Nie miałam natomiast prawa uczestniczyć w ujeżdżaniu koni. W podobnej sytuacji większość osób zapomina jednak o lojalności, uczciwości i zdrowym rozsądku i usiłuje – gdy tylko ma okazję – skorzystać na wypadku finansowo. Ten obyczaj przywędrował do nas z USA, gdzie nałogowy palacz tytoniu, gdy się rozchoruje, może wywalczyć ogromne odszkodowanie od producenta papierosów. Zdarza się, że do sądu podawany jest kierownik chóru, w którym rozchorował się jeden chórzysta, albo właściciel dachu, z którego spadł włamywacz. Tak, jakby obowiązkiem obywatela było zapewnienie włamywaczom komfortu i bezpieczeństwa pracy.
Współczesne prawo, a raczej praktyka prawna, narusza dwie starożytne zasady prawne: Volenti non fit iniuria (chcącemu nie dzieje się krzywda) oraz zasadę, że jeżeli ktoś łamie prawo, automatycznie rezygnuje z jego opieki. W świetle tej zasady włamywacz wchodzi do naszego domu na własne ryzyko i nie odpowiadamy za to, co go w czasie włamania spotka. W praktyce jednak, jeżeli włamywacz spadnie z dachu albo wpadnie do niezabezpieczonej studni, może liczyć na łaskawość sądu, który w swoim rozumowaniu podstawia w miejsce przestępcy osobę postronną, najlepiej dziecko, i z tego punktu widzenia ocenia zaniedbania właściciela posesji. Podobnie jest z zasadą „chcącemu nie dzieje się krzywda”. Jeżeli dziecko godzi się na seks z dorosłym albo innym dzieckiem, a nawet jeżeli inicjuje współżycie, uważa się, wbrew tej zasadzie, że stała mu się krzywda. Podobnie osoba, która dobrowolnie godzi się na niską płacę albo na bardzo wysokie odsetki od pożyczki, uważana jest za skrzywdzoną, pomimo że działa zgodnie z własną wolą. Prawo zabrania po prostu nieletnim uprawiania seksu, handlu własnymi narządami czy własnymi dziećmi, a w sytuacji niekorzystnych kredytów podejrzewa przymus realny lub sytuacyjny albo oszustwo polegające na wykorzystaniu czyjejś nieświadomości, naiwności czy wręcz głupoty. Faktycznie ocena takich zdarzeń nie może być jednoznaczna. Jeżeli urzędnik miejski albo prawnik, wykorzystując demencję starszej osoby, kupuje od niej kamienicę za 50 złotych, niewątpliwie popełnia przestępstwo. Ale jeżeli ktoś kupuje cenny starodruk od osoby nieznającej jego wartości, to jest to okazja czy przestępstwo? Pewna znajoma znalazła na śmietniku komplet przepięknych platerów. Gdy z niejakim zawstydzeniem je zbierała, pojawił się młody człowiek, właściciel sztućców i przyniósł następną partię. Gdy znajoma uczciwie uprzedziła go, że wyrzucane przedmioty mają dużą wartość, odpowiedział, że ponieważ mu się nie podobają, nie mają żadnej wartości. Zabierając w tej sytuacji sztućce do domu, znajoma była z całą pewnością w porządku. Czy w porządku jest jednak każdy, kto korzysta z tak zwanej okazji?
Znajomy przedsiębiorca opowiadał mi, jakiego szoku doznał, gdy w praworządnych jego zdaniem Niemczech zleceniodawca remontu willi usiłował go oszukać, wykorzystując kruczki prawne. W umowie nie określili koloru tynku i zleceniodawca post factum stwierdził, że zastosowany kolor mu nie odpowiada. Znajomy obronił się w sądzie. Niczym niezmieszany zleceniodawca, uprzejmie się z nim po rozprawie żegnając, powiedział: „przynajmniej próbowałem”, jakby próba oszustwa była czymś zaszczytnym. Znajomy zrozumiał wtedy, że niemiecka praworządność jest mocno przereklamowana. Albo inaczej – oszustwo w majestacie prawa nikogo nie dziwi, nie gorszy i uważane jest za normę. Stąd też odhumanizowane, przedmiotowe traktowanie pacjentów i wszelkich innych klientów. Zakładając z góry, że będą przy każdej okazji usiłowali cię oszukać czy wykorzystać, nie poczuwasz się do działań przekraczających przepisane procedury. Ślepe trzymanie się procedur chroni cię przed kłopotami, a na empatię nie ma po prostu miejsca.
List otwarty do Beaty Gosiewskiej************ Normalny człowiek spaliłby się ze z wstydu ale ci wstydu nie mają niestety !!!!!
Szanowna Pani!
Szczerze współczuję Pani śmierci Męża. Dobrze wiem, co znaczy taki dramat: półtora roku temu straciłem Żonę. Zostałem sam z trójką dzieci. Nie protestowałem, kiedy pogrzeby ofiar katastrofy smoleńskiej odbywały się na koszt państwa - choć wszystkie rodziny otrzymały z ZUS normalny zasiłek pogrzebowy.
Nie protestowałem, kiedy rząd przyznał wszystkim dzieciom ofiar renty, które - po kolejnych dodatkach - są naprawdę wysokie. Nie protestowałem, kiedy rząd zadecydował o przyznaniu rodzinom ofiar kwoty 250 tysięcy złotych na głowę - to dla większości Polaków gigantyczne sumy, ale rozumiałem, że sytuacja jest naprawdę wyjątkowa.
Ale wie Pani co?
Po śmierci mojej Żony moja (i moich dzieci) sytuacja finansowa także znacząco się pogorszyła. Sądząc z tego, co sama mówi Pani w rozmowach z prasą, pogorszyła się znacznie bardziej niż Pani sytuacja. Nikt nie zapłacił mi (ani żadnemu z moich dzieci) 250 tysięcy złotych. Nikt nie pokrył mi kosztów pogrzebu. W rozmowie z prasą przyznała Pani, że na dwójkę dzieci dostaje Pani ponad 6 tysięcy złotych renty - ja na troje dzieci dostaję niecały tysiąc.
Proszę mi powiedzieć, w czym moja Żona była gorsza od Pani Męża? W tym, że nie była politykiem, tylko pedagogiem? Że nie pisano o Niej w gazetach? Czy może po prostu w tym, że nie zginęła w głośnej katastrofie lotniczej, ale zmarła na raka po długiej i ciężkiej chorobie?
Proszę mnie zrozumieć: nie zazdroszczę Pani pieniędzy, które Pani dostała. Nie widzę nic złego w tym, że Pani dzieci dostają wysoką rentę. Naprawdę nie przeszkadza mi to, że ktoś ma lepiej niż ja.
Ale chcę Pani powiedzieć, że w obliczu tych wszystkich faktów, tych pieniędzy, które już Pani dostała i wysokich rent, które dostają Pani dzieci - żądanie "odszkodowania" w wysokości kolejnych pięciu milionów z kasy Państwa (a więc także z moich podatków) uważam za przekroczenie granic przyzwoitości. Nie wiem, co na ten temat mówi prawo, nie wiem, jakie są „kwoty w podobnych sprawach na poziomie średniej europejskiej”, ale powiem szczerze: na Pani miejscu spaliłbym się ze wstydu, zanim wyciągnąłbym rękę po te pieniądze.
I być może tym się różnimy.
Z poważaniem,
Czytelnik
Czytelnik
Imię i nazwisko do wiadomości redakcji
Rekordowo wysoki kościół zawali się, bo ludzie załatwiają się na jego mury?********** Pod prąd kużwa podłączyć !!!!
Katedra z najwyższą na świecie wieżą kościelną niszczeje z powodu wypróżniających się pod jej murami turystów - ostrzega konserwator zabytków.
Michael Hilbert odpowiedzialny za zabytkową katedrę w Ulm na południu Niemiec alarmuje: "budowla rozpada się z powodu ludzkiej bezmyślności". Konserwator tłumaczy, że zawarte w ludzkim moczu i wymiocinach kwasy, niszczą mury wysokiej świątyni i mogą na dłuższą metę skutkować nawet jej zawaleniem. 600-letni budynek najzwyczajniej w świecie nie wytrzymuje konfrontacji z lekkomyślnymi imprezowiczami i turystami przyjeżdżającymi na liczne festiwale, którzy swoje potrzeby załatwiają pod jego murami.
Według Hilberta niebezpieczeństwo mogłoby zostać łatwo zażegnane, gdyby władze miasta zdecydowały się na postawienie publicznych toalet w okolicy świątyni. Goście przybywający na świąteczne targi i festiwale wina nie musieliby wówczas zaśmiecać płynami ustrojowymi okolic katedry. W sprawę zaangażowała się także lokalna policja. Turyści obsikujący świątynię muszą się liczyć z ryzykiem mandatu w wysokości nawet 100 euro.
Katedra w Ulm to jeden z najwyższych tego typu budynków na świecie. Jej wieża kościelna ma aż 161,53 m wysokości. Koniec budowy kościoła przypadł na 1890 rok.
/ Źródło: thelocal.de
24-tygodniowe dziecko przeżyło aborcję. Po godzinnym konaniu zmarło********* Nie potrafię opisać co czuję ale jedno wiem na pewno , matkę bym zabiła ale tak pomalutku żeby czuła to samo co to dzieciątko !!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie ma słów które by ją określiły bo rzeczownik człowiek do niej nie pasuje !!!!
Słowa to za mało. Oburzenie – również. To, co się wydarzyło nie zostanie odwrócone. Za późno.
Do nieudanego przerwania ciąży doszło z niedzieli na poniedziałek (o czym informuje między innymi telewizjarepublika.pl), kiedy do szpitala trafiła matka wraz z teściową, by dokonać aborcji na sześciomiesięcznym płodzie.
700 gramowe dziecko, jak donosi Telewizji Republika, aborcję przeżyło. Według prawa, po nieudanej aborcji powinny być podjęte próby jego ratowania – co jest prawnym i moralnym obowiązkiem lekarzy. Jednak przez godzinę, mimo głośnego płaczu i krzyku, nikt maluszkowi nie udzielił pomocy, nikt nawet nie próbował złagodzić jego bólu, w konsekwencji czego dziecko w okropnych męczarniach skonało.
Pracownicy placówki szpitala Świętej Rodziny w Warszawie mieli z przerażeniem, anonimowo komentować, że tego krzyku nie zapomną do końca życia.
Według rzeczniczki prasowej szpitala, o czym dowiadujemy się z materiałów Telewizji Republika, prawo nie zostało naruszone. Zostały spełnione przesłanki umożliwiające przerwanie ciąży. Według dokumentacji medycznej, dziecko miało bowiem najprawdopodobniej zespół Downa. Rzeczniczka dodaje, że nie obawia się zapowiedzi zgłoszenia sprawy do prokuratury.
Fundacja „SOS Obrona Poczętego Życia” planuje złożyć w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. Sprawa wymaga zbadania.
Szpital Świętej Rodziny w Warszawie to szpital, o którym było głośno, gdy funkcję dyrektora sprawował w nim Bogdan Chazan, głośny przeciwnik aborcji, który z powodu swoich poglądów i odmowy wykonania zabiegu przerwania ciąży został zwolniony z zajmowanego stanowiska w 2014 roku.
Jestem kaleką. Dlaczego nie miałbym się narodzić?************* Po przeczytaniu tego artykułu wielu z nas powinno się wstydzić !!!!!
Czy zastanawialiście się, jak czują się niepełnosprawne osoby, które obserwują obecną dyskusję na temat aborcji? Koniecznie przeczytajcie poruszający wpis Grzegorza Polakiewicza.
Jest już późno, ale postanowiłem jeszcze na chwilę usiąść do komputera, by napisać te kilka zdań. Dziś czytałem słowa Pani Bakuły, że bez aborcji będą rodzić się „kaleki”. Chwilę później w jednym z komentarzy przeczytałem: „i może zamiast się kłócić o aborcję, najwyższy czas zastanowić się, co zrobić, aby tyle kalek się nie rodziło. Ja częściowo znam odpowiedź, jak bardzo mocno ograniczyć ten fakt”, o prywatnych wiadomościach nie wspominając.
Ja jestem kaleką. Jestem człowiekiem, który w mniemaniu wielu osób nie miał się urodzić! Obciążony choroba genetyczną, brakiem lewej nogi i kilkunastoma chorobami. Mam za sobą niespełna trzydzieści lat niełatwego życia. Ale nie o to tu chodzi. Od piętnastego roku życia ciężko pracowałem, bo moich bliskich nie było stać na to, by mi pomóc. Każdą wolną chwilę poświęcałem na to, by być blisko drugiego człowieka: w hospicjum, na oddziałach onkologii, w domach dziecka, w więzieniach, w przytuliskach, na dworcach, w parkach, w gmachach korporacji, kościołach, pubach etc. Spotykałem się z bezdomnymi, chorymi, ubogimi. Spotykałem się z papieżami, głowami państw, kardynałami, tak zwanymi przez ten świat celebrytami, z prostytutkami. Spotykałem się z politykami, ludźmi biznesu i sukcesu. Z dziećmi, młodzieżą, dorosłymi, staruszkami. Z wierzącymi i niewierzącymi. Na moich rękach umierały dzieci i dorośli. Kochałem i nienawidziłem. Jak każdy miałem marzenia i nadal je mam.
Doświadczyłem w życiu wiele cierpienia: fizycznego i duchowego. Doświadczyłem bezdomności. Doświadczyłem odrzucenia. Doświadczyłem zdrady. Usłyszałem od mojego taty jako mały chłopiec, że się mną brzydzi – to były ostatnie słowa, jakie usłyszałem przed jego śmiercią. Zasypiałem na stole operacyjnym ze świadomością, że już nie otworzę oczu.
Wielokrotnie słyszałem, że mam przesrane. A mimo tego wszystkiego nie zamieniłbym tego życia na żadne inne, bo jestem taki szczęśliwy!!! I gdybym miał wybór, będąc, jak wielu mówi „zarodkiem”, to powiedziałbym, będąc pod sercem swej mamy: Mamo! Proszę, pozwól mi żyć! Nawet jeśli się boisz czy nie chcesz, to proszę, pozwól mi żyć. Ja poradzę sobie samemu. Nie będę dla Ciebie ciężarem. Proszę, pozwól mi jedynie żyć.
Nie mieliśmy wiele, patrząc po ludzku, ale mama robiła wszystko, by pozwolić mi wzbić się jak ptak. Pozwoliła mi się narodzić, a to już największy dar. Ona wybrała życie! Moje życie!
I jak dziś czytam i słyszę o tym, że walczy się o aborcję, by nie rodziły się kalekie dzieci, to zadaje sobie pytanie: dlaczego nie miałbym się narodzić? Czy przez moją osobę ktoś stracił? Czy moja miłość i serce, które staram się ofiarować każdemu, naprawdę nie zasługują na to, by istnieć? Dlaczego są ludzie, którzy nie chcą pozwolić żyć takim jak ja? Czy tak ciężko iść nam razem przez życie? Czy jestem dla Ciebie ciężarem?
Kocham życie. Kocham moich Przyjaciół. Każdy dzień jest dla mnie odkrywaniem piękna człowieka i świata. Też mam uczucia. Widzisz moją uśmiechniętą twarz, ale uwierz, ja też płaczę! Gdy widzę Twój ból. Gdy widzę Twoje cierpienie i łzy i nie jestem w stanie Ci pomóc. Nie mam wiele, ale mam kochające serce, które chcę Ci ofiarować. Chcę ofiarować Ci swój czas. Czy to naprawdę nic nie znaczy?
Gdy krzyczysz o prawie do aborcji, zatrzymaj się! Spójrz wokół siebie i pomyśl, że może ktoś, kogo kochasz, ktoś, kto jest Twoim najlepszym przyjacielem, ktoś, kogo cenisz, ktoś, kto oddałby całe swoje serce dla Ciebie – jest dzieckiem, które miało nie żyć. Miało być, jak to teraz często się używa, „wyskrobane”. I spójrz, proszę, na mnie! Popatrz mi głęboko w oczy. Te błękitne, zapłakane oczy, i powiedz mi: czy chciałbyś, by mnie tu dzisiaj nie było? Niezależnie od tego, co odpowiesz, dziękuję, że pojawiłeś się w moim życiu, bo jesteś jego częścią. Jego Skarbem.
Tekst ukazał się na blogu Grzegorza Polakiewicza. Publikujemy wpis dzięki uprzejmości autora.
Redakcja
Redakcja polskiej edycji portalu Aleteia.
Orban idzie z Brukselą do sądu! Węgierski rząd upoważniony do zaskarżenia decyzji UE ws. kwot uchodźców!
Parlament Węgier uchwalił we wtorek ustawę upoważniającą rząd do wstąpienia na drogę sądową przeciwko decyzji UE ws. obligatoryjnych kwot uchodźców dla krajów członkowskich.
Węgierski minister sprawiedliwości Laszlo Trocsanyi zapowiedział po głosowaniu w parlamencie, że Budapeszt pozwie Unię Europejską w grudniu. Wyraził opinię, że unijny plan kwotowy jest sprzeczny z wolą większości obywateli Europy oraz narusza suwerenność Węgier. Jego zdaniem każde państwo powinno móc decydować, kogo wpuszcza na swoje terytorium.
Trocsanyi wyraził oczekiwanie, że inne kraje przeciwne kwotom przyłączą się do działań prawnych, które podejmą Węgry.
Program rozmieszczenia 160 tysięcy uchodźców zainicjowany został przez Komisję Europejską, aby pomóc Włochom i Grecji w złagodzeniu skutków napływu imigrantów przez Morze Śródziemne. Został przyjęty po sporach o to, czy kwoty podziału mają być obowiązkowe, czy też powinien być to program dobrowolny.
Kraje UE zatwierdziły 14 września program relokacji 40 tys. uchodźców z Włoch i Grecji, a 22 września - przy sprzeciwie Rumunii, Węgier, Słowacji i Czech - przegłosowały podział kolejnych 120 tys.
Także Słowacja zapowiedziała sięgnięcie po środki prawne przeciwko tej decyzji.
lw, PAP
ZIEMKIEWICZ CHCE WYTOCZYĆ SPRAWĘ SĄDOWĄ FACEBOOKOWI!
Rafałowi Ziemkiewiczowi nie podoba się to, że Facebook blokuje "prawicowe" konta!
IMO postępowanie Fejsbuka PL to materiał na pozew zbiorowy z racji złamania zasad świadczenia usługi. Należy wytoczyć sprawę sądową /1
Uważam też że Sejm powinien zareagować na zagrożenie cenzurowania debaty publ, przez prywatnego monopolistę. Jakaś inicjatywa poselska? /2
Przecież to tak jakby np. prywatny telekom uznaniowo wyłączał telefony i internet zwolennikom jednej z partii na czas kampanii wyborczej /3
Dodam że nigdzie na świecie Fb czegoś podobnego nie odważa się robić Nie do pomyślenia by np. cenzurował emblematy AfD, FN czy UKiP /4
Subskrybuj:
Posty (Atom)