CZWARTEK 27.10.2016
Pawlikowska radzi, jak wyjść z depresji. "To niebezpieczne dla zdrowia i życia chorych bzdury!"
Beata Pawlikowska kilka lat temu postanowiła zostać pisarką. Teraz na rynku księgarskim wiedzie jej się na tyle dobrze, że uznawana jest za jedną z najpopularniejszych - i niestety najbardziej kontrowersyjnych - autorek. Wydaje m.in. podręczniki do nauki języków, których sama nie zna, a w programie Kuby Wojewódzkiego przyznała, że gdy raz coś jej wyjdzie, natychmiast pisze o tym książkę. Zainteresowanie swoją twórczością podsycała też walką ze szczepionkami, wyznaniami o nieudanym małżeństwie z Wojciechem Cejrowskim i przypominaną wiele razy historią o gwałcie.
Ostatnio pisarka postanowiła zarobić na swoim kolejnym doświadczeniu. Twierdzi, że udało jej się wyleczyć z depresji, co oczywiście natychmiast zamieniła w poradnik. W książce Wyszłam z niemocy i depresji. Ty też możesz! twierdzi, że żeby leczyć depresję, należy "traktować swój mózg jak komputer" i nadpisywać w pamięci "błędne dane" nowymi.
Czytelnicy Pawlikowskiej, zwłaszcza chorujący na depresję, zaczęli bić na alarm twierdząc, że publikacja jest nie tylko nienaukowa, ale i po prostu niebezpieczna. Zarzucają jej nie tylko powoływanie się wyłącznie na własne doświadczenie, ale i zalecenie, żeby... odstawiać leki. Autorka twierdzi, że są jak alkohol, który odwraca uwagę od problemu, a nie leczy.
Moim zdaniem depresji nie da się trwale wyleczyć za pomocą lekarstw - przekonuje. Pigułki mogą przynieść chwilową ulgę, bo pozwalają mniej czuć. Ale to, że mniej czujesz wcale nie oznacza, że automatycznie znikają twoje problemy. To tylko chwilowe zapomnienie. To tak, jakby wypić kieliszek mocnego alkoholu, który cię znieczuli i odwróci twoją uwagę, ale w niczym nie przybliża cię do uzdrowienia, a wprost przeciwnie - może cię uzależnić od możliwości oddalenia się od samego siebie.
Książkę najostrzej krytykują sami chorujący na depresję. Zdaniem specjalistów, czasami dla poprawy nastroju wystarczy sam spacer, ale rada, by po prostu "wziąć się w garść" i zrezygnować z farmakoterapii dla osób przewlekle chorych jest po prostu niebezpieczna. Ludzie cierpiący na depresję nie potrafią po prostu "przeprogramować swojego mózgu".
Co za bzdury. Niebezpieczne dla zdrowia i życia chorych bzdury - mówi Gazecie WyborczejJarosław Soja z partii Razem. Nieleczona depresja niweczy plany, łamie kariery, rujnuje życia, zabija. Nieleczona depresja jest chorobą śmiertelną. Czasem rzeczywiście wystarczy chodzić na spacery i dostrzec piękno świata, by się pozbyć depresji. Czasem faktycznie wystarczy "wziąć się w garść". Często jednak jest to niewykonalne.
Do działań, niezgodnych z wiedzą medyczną, namawia pani podróżniczka, uważająca się jednocześnie za psycholożkę, dietetyczkę i lingwistkę - dodaje Justyna Szpanowska. Nie każdy po wizycie u psychologa powinien zacząć farmakoterapię i oczywiście żaden psycholog tego nie zaleca. Niewątpliwie jednak powinny korzystać z niej osoby przewlekle chore. Głoszone tonem specjalistki wynurzenia celebrytki mogą w najgorszym przypadku kosztować ich życie.
Najgorszą recenzję wystawiają jednak lekarze, którzy podkreślają, że Pawlikowska wypowiada się w książce jako pacjentka, a nie kompetentny lekarz.
Książka owszem, może być ciekawa jako zapis walki jednej osoby z chorobą. Ale nie wolno traktować jej jako poradnika, bo nie posiada perspektywy klinicznej - powiedział w wywiadzie dla INN:Poland psychoterapeuta Tadeusz Reimus. Mało tego, może mieć szkodliwy wpływ. Terapia niestety jest zazwyczaj ostatnim wyborem dla ludzi chorujących na depresję. Kiedy niektórzy z nich widzą książkę celebrytki, która stworzyła "unikalną" metodę, będą chcieli z niej skorzystać. A kiedy zobaczą, że nie przynosi efektów, wpadną w większa frustrację, co tylko może pogłębić ich problemy. Podkreślam, że taka literatura powinna być rozpatrywana jako beletrystyka, a nie kliniczna terapia.
Beata Pawlikowska broni się, twierdząc, że krytyka jej książek podparta cytatami jest "powierzchowna". Sugeruje wszystkim, żeby kupili jej książki i przeczytali je w całości - wtedy będą uprawnieni do komentarzy, a ona zarobi.
Internet jest szybki i powierzchowny. Tworzy szybkie opinie oparte na fragmentach zasłyszanych informacji i równie szybko je rozprzestrzenia, tworząc następne szybkie i powierzchowne opinie - skomentowała.
Opinia o książce oparta na przeczytaniu jej fragmentu albo komentarzy innych internautów jest tylko plotką, która ma więcej wspólnego z nieprawdą niż prawda. Jeżeli chcesz mieć opinię na temat książki, najpierw musisz ją całą przeczytać. Wtedy twoja opinia może być wiarygodna.
Widać, że to wariatka. Ma obłęd w oczach, mitomanka.
OdpowiedzUsuń