Nielegalne koczowisko imigrantów w pobliżu miasteczka Calais na północy Francji stało się pewnym symbolem - bezsilności okolicznych mieszkańców i władz wobec samowolki przybyszów z innych kontynentów. Służby bardzo długo zabierały się do likwidowania dzikiego obozowiska, a kiedy już operacja - zdawać by się mogło - zakończyła się sukcesem, mało kto spodziewał się powtórki z rozrywki.
Tymczasem media donoszą, że byli "mieszkańcy" zlikwidowanego obozu w pobliżu Calais powoli, acz sukcesywnie powracają w okolice miasteczka, gdzie rozbijają namioty. Szacuje się, że co tydzień przybywa ich po sto, dwieście osób. Oczekują na możliwość przedostania się do Wielkiej Brytanii.
Stale powiększa się koczowisko w pobliżu wioski Norrent-Fontes, znajdującej się w odległości ok. 30 kilometrów od portu w Calais. I choć władze regionu dementują te wiadomości, zapewne w obawie przed niezadowoleniem społecznym, to zarówno dziennikarze, jak i wolontariusze na własne oczy rejestrują wzrastającą liczbę powracających po wywózce z "Dżungli" imigrantów.
Stale powiększa się koczowisko w pobliżu wioski Norrent-Fontes, znajdującej się w odległości ok. 30 kilometrów od portu w Calais. I choć władze regionu dementują te wiadomości, zapewne w obawie przed niezadowoleniem społecznym, to zarówno dziennikarze, jak i wolontariusze na własne oczy rejestrują wzrastającą liczbę powracających po wywózce z "Dżungli" imigrantów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz