2018/02/22

Krowa na gigancie. Uciekła przed rzeźnią, teraz żyje nad jeziorem (http://www.tvn24.pl)

        Znalezione obrazy dla zapytania kr0wa                            Zasadzali się na nią strażacy, nawoływał właściciel, szukają jej myśliwi, a starosta nawet wyznaczył nagrodę. Jednak krowa, która uciekła przed śmiercią w rzeźni, teraz żyje swobodnie na wyspach Jeziora Nyskiego. I ani myśli się poddać. Zaginiona krasula to okaz nie byle jaki. Rasa "limousine", bardzo wytrzymała, świetnie znosi trudy zimy - twierdzą hodowlani eksperci. I faktycznie, zwierzę już ponad trzy tygodnie przebywa na wolności, bez swojego stada, bez ciepłej obory, bez stałego dostępu do pożywienia. Ale chyba ma się dobrze. Krowa wody się nie boi Zaczęło się dość niepozornie. Pod koniec stycznia rolnik z Bukowa chciał sprzedać kilka krów. Przyjechali pracownicy skupu, mieli załadować zwierzęta na pakę samochodu. No i jedna postanowiła wywinąć numer. - Zwracałem im uwagę na nią, przecież wożą ze sobą środki uspokajające, ale oni odparli, że nie takie sztuki wyprowadzali. Trzy poprzednie weszły do auta bez problemu. A ta, jak tylko wyszła z obory szarpnęła się, ktoś puścił linki i uciekła. Przewróciła ogrodzenie z siatki metalowej. Wpadła na nie z taką furią, że stalowe słupki pofrunęły w powietrze. I pognała przez pola, las, do jeziora - relacjonował pan Łukasz "Nowej Trybunie Opolskiej", która jako pierwsza opisała to dość nietypowe zdarzenie. Rolnik popędził za krową, jednak ta okazała agresję. Przy próbie złapania dość mocno poturbowała jednego z pracowników pana Łukasza. A potem, jak gdyby nigdy nic, weszła do wody i popłynęła na sąsiednią wyspę. Jej właściciel zarzeka się, że widział ją nurkującą pod wodą. Pan Łukasz w końcu odpuścił pościg, kontynuowanie go było bezcelowe. Krasula była przestraszona, nie pozwalała do siebie podejść, cały czas trzymała bezpieczny dystans kilkudziesięciu metrów. Kiedy człowiek za bardzo się zbliżył, wnet uciekała. Pozostało tylko podrzucać jej jedzenie, z czego chętnie korzystała. Choć wkrótce podjęta miała zostać kolejna próba jej złapania. Stroni od ludzi 2 lutego jeden z pracowników pobliskiej żwirowni zauważył samotną krowę. Zawiadomił o tym policję, a ta straż pożarną. - Otrzymaliśmy zgłoszenie, że na jednej z wysp znajduje się krowa albo byk. Nasze działania polegały na tym, żeby sprawdzić, czy tam jest jakieś zagrożenie dla tego zwierzęcia, czy potrzebuje pomocy - mówi Paweł Gotkowski z nyskiej straży pożarnej. Strażacy podeszli do tematu poważnie. Nad wodę przywieźli łódź motorową. Popłynęli. - Po dopłynięciu w pobliże wysepki, na której znajdowało się to zwierzę, krowa szybko się oddaliła, wskoczyła do wody, przepłynęła na sąsiedni brzeg. Jakieś 50-60 metrów od tej wyspy. No i ślad po niej zaginął - dodaje Gotkowski. W poszukiwania zostali również zaangażowani dwaj lokalni weterynarze. Teraz głowią się, jak krowę schwytać. Jednym z pomysłów jest zrobienie nagonki, żeby lekarz mógł znaleźć się 20-25 metrów od krowy. Uzbrojony w tzw. strzelbę Palmera, służącą do otumaniania zwierząt, mógłby oddać strzał. Drugą opcją może być podstawienie innej krowy ze stada, w celu zachęcenia uciekinierki do wyjścia. Poszukiwania na dużą skalę Problem w tym, że tak jak w poprzednich dniach krasula dawała oznaki życia, jadła prowiant przywożony przez jej właściciela, tak od środy nie wiadomo, gdzie jest i co się z nią dzieje. - Ona musiała się gdzieś zakamuflować w takim miejscu, że bardzo ciężko będzie ją teraz namierzyć. Kwestia jest tego typu, że teren jest olbrzymi, no i tu trzeba zaangażować większą liczbę ludzi, aby przeczesać ten teren - przyznaje weterynarz Jacek Opara. Lekarz jakby wywołał wilka z lasu, bo jeszcze w piątek strażacy ochotnicy podjęli działania poszukiwawcze. Działali nawet w nocy. W sobotę również pracują. Do tego są ekipy telewizyjne z dronami, a starosta nyski wyznaczył nawet nagrodę w wysokości 500 złotych dla tego, który znajdzie krasulę. A samo zwierzę stało się już na tyle popularne, że z całej Polski dzwonią fundacje, schroniska, a także osoby prywatne, które oferują swoją pomoc. Co ciekawe - jak przyznaje weterynarz Błażej Jaroszyński - niektórzy urzeczeni jej historią, deklarują przez telefon, że kiedy krowa już się znajdzie, są w stanie zapłacić grube tysiące, aby odkupić ją od właściciela i raz jeszcze uratować jej życie(http://www.tvn24.pl)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz