Była izraelska minister w rozmowie z dziennikiem Haaretz przypomniała swoje spotkanie z prezydentem Lechem Kaczyńskim. – Kaczyński wszedł do mojego biura szybkim krokiem. Niski mężczyzna, zdeterminowany, z siwymi włosami i płonącymi oczyma. Ukłonił się lekko i usiadł. Byłam zaintrygowana – zaczęła. Rozmowa polityków odbyła się na osobistą prośbę polskiego prezydenta.
To właśnie wtedy Lech Kaczyński poruszył problem, który dzisiaj wybuchł ze zdwojoną siłą. Przypomniał jak istotną rolę odgrywali Żydzi w Polsce. – Polacy zaakceptowali Żydów i przyznali im prawa, których nie mieli w innych krajach; W Polsce były miasta i miasteczka, w których Żydzi stanowili większość; Naród polski nie uważał Żydów za wrogów – tłumaczył.
Głowa państwa przyznał, że byli Polacy, którzy mieli swój udział w zagładzie Żydów, ale czynili to „z obojętności i strachu”. Jednak to inne słowa Juli Tamir wspomina najbardziej. Lech Kaczyński w kilku zdaniach najlepiej wyjaśnił, dlaczego Polacy są tak krytykowani przez Żydów. – Rozumiem ten straszny ból i silne pragnienie, aby nie zapomnieć o tym, co się wydarzyło, ale Niemcom wybaczyliście. Przebaczyliście im, ponieważ mieli pieniądze, aby wam zapłacić, kupili wasze przebaczenie za pieniądze. My byliśmy biedni, żyliśmy pod rządami Sowietów, więc nie mogliśmy Wam nic zaoferować, a wy w sposób cyniczny podjęliście decyzję, by obarczyć właśnie nas winą – miał powiedzieć polski prezydent.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz