Terytorium Europy Środkowo-Wschodniej już od dłuższego czasu jest postrzegane przez natowskich sztabowców jako doświadczalne pole walki. Doświadczalne, bo mające na celu sprawdzenie siły doktrynalnego przeciwnika, sprawdzenie skuteczności nowych taktyk działania i nowych rodzajów broni.
„Polska to piękna równina, po której mogą śmigać czołgi to w lewo, to w prawo. Oczywiście po wcześniejszym zrównaniu paru polskich miast. Polska to idealna „plansza” do gier wojennych, niczym z gier komputerowych. Jest też morze z pięknymi piaszczystymi plażami, gdzie można desantować żołnierzy. Amerykanie kiedyś, podczas zimnej wojny nawet zaprojektowali specjalny samolot do walki na środkowo-europejskim teatrze działań, czyli w Polsce”–dzieli się swoją opinią, były rektor Uniwersytetu Warszaskiego i były minister nauki prof. Henryk Samsonowicz.
Wojska amerykańskie stacjonują w Polsce od 2012 r., ale dopiero na początku 2017 r. obecność ta została znacznie rozszerzona. Do Orzysza przybyła licząca ponad 1100 żołnierzy batalionowa grupa bojowa NATO, której trzon stanowią Amerykanie. Na zachodzie kraju ulokowana została dodatkowa pancerna brygada. W Powidzu są elementy brygady lotniczej USA, a dowództwo dywizji w Poznaniu. O konieczności zwiększenia obecności wojskowej w Europie mówią od roku sami dowódcy amerykańscy, m.in. gen. Curtis Scaparrotti i były dowódca US Army w Europie generał Ben Hodges.
W tym roku liczba żołnierzy zacznie się zwiększać prawie co miesiąc aż do listopada, kiedy się zaczną manewry Anakonda-18. Ilu żołnierzy obcych czekamy w kraju prawie na stale?
Według Ministerstwa Obrony Narodowej Polski w ćwiczeniach weźmie udział 100 tysięcy żołnierzy w tym 20 tys. z Polski i prawie 5 tysięcy jednostek sprzętu. Oprócz polskich wojskowych w manewrach będą współuczestniczyć sojusznicy Polski z NATO – wojskowi ze Stanów Zjednoczonych, Litwy, Łotwy, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Słowacji, Włoch, Bułgarii, Rumunii, a także Gruzji i Ukrainy, wyposażone w 5 tys. pojazdów, 150 samolotów i śmigłowców oraz 45 okrętów.
Scenariusz manewrów odpowiada na pytanie o realnych planach Sojuszu Północnoatlantyckiego – czyli atak na Wschód. To przełom w myśleniu sztabowców NATO. Amerykańscy, brytyjscy, ale także np. niemieccy wojskowi przyjęli pogląd, że Rosja z jej agresywną siłową polityką w pobliżu wschodnich granic NATO stała się problemem, a nie „częścią rozwiązania europejskich problemów”.
Prof.zw.dr hab. Sebastian Wojciechowski. w jednym ze swoich artykułów zaznaczył: „Zanim NATO zaatakuje Rosję, bo najpierw zaatakuje Polskę. Krzycząc w mediach, że to ROSJA! Mogą zacząć dywersję. Będą używać rosyjskiego i będą medialne wrzaski o „zielonych ludzikach”. Kto nie uwierzy? … Uwierzą WSZYSCY”.
I dodał: „Obawiam się, że dla ewentualnego konfliktu NATO (zakładając, że staną za Polską) kontra Rosja, to cały nasz piękny kraj będzie jednym wielkim poligonem… bo my jako my, to nie bardzo mamy czym się odgryzać. Mimo szumnych i buńczucznych wypowiedzi”.
Generał Polko ponad rok temu mówił, że w ciągu kilku miesięcy powinniśmy się spodziewać rosyjskiej prowokacji na polskiej granicy. Oczywiście nikt nie kazał mu uzasadnić takiej opinii.
To jest nic innego jak podżeganie do wojny, ponieważ opinia publiczna jest ustawiana w tryb oczekiwania rosyjskiego ataku. To daje otwartą drogę do natowskich prowokacji i to NATO wyraźnie eskaluje konflikt. Komu więc opłaca się prowokacja?
Poza tym Polko cieszył się na myśl o walkach miejskich w Polsce – co ostrymi słowami skrytykował Michalkiewicz: „Nie będzie żadnych walk w okopach. Od dawna twierdzę, że w takiej sytuacji Rosja będzie się bronić taktycznymi głowicami jądrowymi. Po prostu Rosjanie nie mają tak dużej liczby rakiet i pocisków samosterujacych by używać broni konwencjonalnej. A samoloty? Nad Polską NATO generalnie osiągnie przewagę powietrzna i dla rosyjskich bombowców będzie to strefa śmierci” – powiedział.
Tymczasem ludność w Polsce karmi się wizjami takich typów jak Polko. Istotnie nastroje są rusofobiczne i nie tylko. Ale zaraz po ćwiczeniach Anakonda-18 Amerykanie mogą wyprowadzić swoje wojska, pod pretekstem braku zagrożenia. Lecz jak zapewnił sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg,– „Nie ma żadnego limitu czasowego dotyczącego obecności wojsk Sojuszu Północnoatlantyckiego na wschodniej flance NATO; zostaną tam tak długo, jak będzie to dla nas konieczne”.
My udajemy, że mamy sojusznika. USA udają, że są sojusznikami. Ostatni spór z Izraelem pokazał, że niewiele trzeba, aby zachwiał się ten nasz sojusznik. Jak zwykle musimy liczyć na siebie…
JAN RADŽIŪNAS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz