2018/05/30

Jak Bruksela rozgrywa buntowników z Grupy Wyszehradzkiej?

Bruksela ma nową strategię wobec krnąbrnych stolic Europy Środkowej: dziel i rządź. Walka Unii z Węgrami i Polską o łamanie zasad praworządności, nabiera rumieńców, a jednocześnie Komisja Europejska działa za kulisami, próbując wbić klin między tymi krajami a resztą Grupy Wyszehradzkiej, czyli Słowacją i Czechami, pisze Matthew Karnitschnig z POLITICO.
Polska i Węgry są izolowane, bo większość zachodnioeuropejskiego establishmentu politycznego uznaje je za pariasów.
W kontekście nowego budżetu Unii, Komisja dała jasno do zrozumienia Czechom i Słowakom, że nie opłaca im się grać w jednej drużynie z Jarosławem Kaczyńskim i Viktorem Orbánem.
Poza tym Warszawa może się mocno zawieść, licząc na weto Orbána w sprawie procedury z art. 7 przeciw Polsce, bo węgierski premier może łatwo przehandlować swoją zgodę za wyższe fundusze z Unii.
Dyplomaci i politycy z regionu mówią, że Komisja wykorzystuje argument finansowy w trwających rokowaniach nad budżetem, aby zasiać w gronie tych czterech krajów niezgodę. Jeśli się to uda, może doprowadzić do jeszcze większej izolacji Węgier i Polski, już dziś uznawanych przez większość zachodnioeuropejskiego establishmentu politycznego za pariasów.
Krajom Europy środkowej grozi, że przypadająca na nie część funduszy rozwojowych zostanie znacznie zmniejszona w następnej siedmioletniej perspektywie finansowej – w tym kontekście Komisja dała jasno do zrozumienia politykom w Pradze i Bratysławie, że nie opłaca im się grać w jednej drużynie z faktycznym przywódcą Polski Jarosławem Kaczyńskim i premierem Węgier Viktorem Orbanem.
Od czasów założenia w 1991 roku Grupa Wyszehradzka miała momenty większej i mniejszej spójności. Ale po wejściu całej czwórki do Unii w 2004 r. interesy poszczególnych krajów zaczęły się coraz bardziej rozchodzić, co ułatwia Brukseli rozgrywanie jednych przeciw drugim.
Podziały te były jasno widoczne kilka dni temu podczas dorocznego spotkania przywódców regionu zorganizowanego w Bratysławie przez słowacki think tank Globsec.
Polski minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz ostrzegał, że przekazywanie w ręce Komisji zbyt wielu uprawnień i zgoda na propozycje ściślejszej integracji Unii (takie jak te zgłoszone przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona) będzie oznaczać „narzucenie społeczeństwom woli elit”.
Ale inni przedstawiciele regionu sceptycznie podchodzili do alternatywy, czyli „międzyrządowego”  podejścia w procesie podejmowania decyzji przez Unię. Powoduje nimi obawa, że da to jeszcze więcej wpływów dużym krajom takim jak Niemcy i Francja.
– Źle by się stało, gdyby rozpoczął się proces przekształcania Europy z instytucji kierowanej wspólnotowo do zarządzanej na płaszczyźnie międzyrządowej – stwierdził Ivan Korčok, słowacki sekretarz stanu ds. europejskich. Dodał też, że taka zmiana uwypukliłaby „różnicę w kategorii wagowej” między dużymi a małymi krajami.
– Podejście międzyrządowe stało się bardzo atrakcyjne. Dla małych krajów oznacza ono jednak problemy, bo konfrontowanie się z Komisją to coś całkiem innego niż konfrontowanie się z dużymi graczami – powiedział Korčok.
Migracyjny łącznik
Główny spoiwem krajów wyszehradzkich jest nadal migracja. Wszystkie cztery sprzeciwiają się kwotom i innym projektom, które zmuszałyby je do przyjmowania znacznej liczby uchodźców. W tej sprawie wspiera je kilka innych krajów unijnych, w tym te z południa, co znacznie utrudnia Komisji zadanie kompromisowej reformy obecnego systemu.
Bardziej palącą kwestią dla Komisji jest jednak stanowisko członków V4 w odniesieniu do jej propozycji możliwości zawieszenia wypłaty funduszy unijnych dla krajów, wobec których zostanie stwierdzone, że nie dochowują standardów demokracji.
Propozycja ta pojawiła się w ślad za grudniową decyzją Komisji o wszczęciu procedury prowadzącej do obłożenia Polski sankcjami za kontrowersyjną reformę wymiaru sprawiedliwości (jej krytycy twierdzą, iż likwiduje ona niezawisłość sądownictwa i jest sprzeczna z konstytucją).
W ramach tak zwanej procedury z artykułu 7, którą uruchomiła Komisja, Polska może utracić prawo głosu w Radzie Europejskiej. Ale jest to mało prawdopodobne, bo wymagałoby jednomyślności wszystkich pozostałych członków Unii. Węgry zaś zapowiedziały, że skorzystają z prawa weta.
Orbán w kwietniu wygrał z dużą przewagą wybory i zapewnił sobie trzecią kadencję z rzędu, prowadząc kampanię „Stop Brukseli” czyli przeciwko interwencji Unii w sprawy kraju.
Ale w Brukseli niektórzy wciąż uważają, że orbanowska kampania na rzecz „nieliberalnej demokracji” to tylko puste słowa i że może on przehandlować swoje weto za lepsze warunki w przyszłym budżecie. 55 procent inwestycji publicznych na Węgrzech powstaje za środki unijne. Orban nie dałby sobie rady bez tych pieniędzy.
Tymczasem politycy z Czech i Słowacji dają jasno do zrozumienia, że nie zamierzają poświęcać swoich interesów, by bronić Polski i Węgier w sprawie przestrzegania rządów prawa. Słowacja i Czechy również zależą od unijnej kasy (odpowiednio 55 proc. i 43 proc. inwestycji publicznych), ale martwią się również o swoją pozycję w Unii.
Bratysława i Praga mają własne problemy z populizmem i korupcją, ale ich polityczny interes jest coraz częściej zbieżny z Niemcami i Austrią – ich gospodarki są z nimi mocniej związane niż z sąsiadami z byłego Układu Warszawskiego. Szczególnie odnosi się to do Słowacji, która jako jedyna z grupy należy do strefy euro. Jeśli gospodarki czeska i słowacka będą się rozwijać wedle dotychczasowego modelu, to już w trakcie następnej perspektywy budżetowej dołączą do grona płatników netto.
Pomimo coraz bardziej postępującej transformacji na modłę zachodnią pewnych części Grupy Wyszehradzkiej, decyzja Komisji, by zagrać ostro z krajami regionu może mieć odwrotny od zamierzonego skutek. Zwłaszcza jeśli populistom uda się przedstawić decyzje Brukseli jako część szerszej strategii narzucania swojej woli całemu regionowi. Stało się tak na przykład w sprawie migracji i zablokowało praktycznie drogę do jakiegokolwiek kompromisu.
Jak mówi Milan Nič, ekspert think tanku Deutsche Gesellschaft für Auswärtige Politik, fakt, że Komisja nie zdołała wyciągnąć nauczki z tego błędu, uwypukla bardziej podstawową sprawę: – Oni nie rozumieją Europy Wschodniej.
ONET.PL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz