2019/03/18

Bocian, czyli zły ptak

bocianIch powrotu wypatrujemy co roku. A w ostatnich dniach bardzo cieszymy się, że znów są z nami. Jednak tak lubiane przez nas bociany białe mają czarne charaktery. Potrafią być agresywne, rozwiązłe i bezwzględne. Niekiedy pożerają nawet własne pisklęta.                     Głośno klekocze, trzepocze skrzydłami i wygina szyję. Taki taniec wykonuje bocian za każdym razem, gdy zbliża się do swojego gniazda. Nie są to jednak nieustanne oznaki miłości, lecz kod, dzięki któremu ptaki rozpoznają się nawet z daleka. Gdyby nie on, nadlatujący bocian mógłby zostać potraktowany przez partnera jak intruz – zaatakowany, a nawet zadziobany.
Bociany nie są bowiem tak łagodne i sympatyczne, jak nam od dzieciństwa wpajano. Z obserwacji tych ptaków za pomocą zainstalowanych w gniazdach kamer wynika, że napadają na siebie i walczą o gniazda, a w pary łączą się zwykle tylko na jeden sezon. Co więcej, bez skrupułów zabijają własne pisklęta. Przodkowie bocianów sprzed tysięcy lat byli jednak jeszcze bardziej okrutni – porywali ludzkie dzieci.  Właśnie teraz, kiedy pierwsze samce wracają z Afryki i przygotowują się do sezonu lęgowego, toczą bój o gniazda. Są przy tym niezwykle agresywne. Wbrew utartym przekonaniom wcale nie przylatują do gniazd, które wcześniej same zbudowały. Krążą po okolicy i wybierają najlepsze miejsce na lęgowisko, a więc bezpieczne, ciepłe i obfitujące w pożywienie, czyli blisko łąk i pól. Jeśli bocianowi spodoba się gniazdo, które wcześniej zajął już inny samiec, nie zawaha się go zaatakować. – Z powietrza nieoczekiwanie rzuca się na rywala. Bije go skrzydłami, rani ostrym jak szabla dziobem i pazurami. Ciosy zadaje tak długo, aż konkurent ucieknie – mówi Adam Zbyryt z Północnopodlaskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
Im młodszy i silniejszy bocian, tym chętniej wdaje się w bójkę o gniazdo. Wyjątkowo agresywne są osobniki, które przyszły na świat w Afryce i po raz pierwszy przylatują do nas na lęg. Mają bowiem do wyboru: budować gniazdo albo siłą zająć cudze. – Wybierają zwykle to drugie, bo zlepianie nowego gniazda trwa nieraz nawet cały sezon. Jeśli zatem zaczną je budować wiosną, szczególnie tak późną jak tegoroczna, mogą nie zdążyć założyć rodziny – mówi prof. Leszek Jerzak z Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Zielonogórskiego. Niekiedy samce są tak zdeterminowane, że atakują gniazda, w których osiedlone pary już mają jaja albo nawet pisklęta. Podczas nalotu napastnicy brutalnie wyrzucają młode.
Gdy samiec zdobędzie gniazdo, zaczyna je reperować, a potem czeka na samicę. Jednak wcale nie marzy o powrocie partnerki z ubiegłego roku. Chętnie przyjmuje każdą, która go zechce. Samice jednak są wybredne i wyrachowane. Preferują stare gniazda, nawet kilkudziesięcioletnie. Lęgowisko powinno być ciepłe: dobrze nasłonecznione albo np. umieszczone blisko komina, a przede wszystkim ulokowane w bogatej w pożywienie okolicy. Gdy samica uzna przygotowane przez samca miejsce za wystarczająco komfortowe, zaakceptuje partnera.
Jeśli gniazdo wyjątkowo przypadnie jej do gustu, samica gotowa jest się o nie bić. Bez wahania zaatakuje i wypędzi dotychczasową lokatorkę. Samiec nie wtrąca się w damskie walki, czeka na wynik pojedynku. Bez sprzeciwu akceptuje nową partnerkę. Zupełnie jakby zdawał sobie sprawę, że sam nie będąc lojalny w związku, nie może liczyć na wierność. – Bociany mają bowiem skłonność do zdrad – mówi prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Najczęściej dochodzi do nich w tzw. bocianich wioskach, gdzie na niewielkiej przestrzeni znajduje się wiele gniazd. Kiedy samiec oddala się na polowanie, samicę odwiedzają konkurenci z sąsiednich lęgowisk. – Biada jednak kochankom, jeśli gospodarz wcześniej wróci z polowania. Zdradzony może wówczas zadziobać zarówno samicę, jak i jej partnera. Trzeba jednak przyznać, że najczęściej ofiarą pada partner – opowiada prof. Tryjanowski. Gospodarz wspaniałomyślnie darowuje życie niewiernej samicy. Robi to jednak z czystego egoizmu. Gdyby ją zadziobał, do końca sezonu lęgowego mógłby pozostać sam w gnieździe.
Bociany bywają okrutne także wobec piskląt. – Jeśli młode nie są tak ruchliwe czy krzykliwe jak rodzeństwo, nie ożywiają się na widok rodziców przez kilka dni, to ci je zjadają, a starsze wyrzucają z gniazda. Są bowiem zbyt duże, by można je było połknąć – mówi prof. Jerzak. – Bociani rodzice zachowują się w ten sposób, gdy wyczują, że pod koniec sezonu niektóre młode nie będą wystarczająco silne, aby wybrać się w podróż do Afryki. Skoro nie mają szansy na przeżycie, to nie ma sensu angażować się w dokarmianie i wychowywanie potomstwa.
Bociany pozbywają się piskląt także wtedy, gdy w okolicy brakuje pożywienia. – Wykonanie wyroku bierze na siebie matka. Pozbywa się najstarszych i najbardziej żarłocznych synów (bo u bocianów pierwsze wykluwają się z jaj przeważnie samce). Pozostałe maluchy samica karmi mięsem zabitych braci – mówi prof. Tryjanowski, którego pracę na temat płci bocianich piskląt opublikowano w piśmie „Journal of Ornithology”. W ten brutalny sposób bociany troszczą się o to, aby spośród wyklutych piskląt przeżyło jak najwięcej samic. – Ich liczebność i kondycja ma bowiem kluczowe znaczenie dla przetrwania gatunku – mówi prof. Jerzak. – Wszak to one znoszą i wysiadują jaja. W gniazdach są głową rodziny. Samce, choć niezbędne do reprodukcji, wydają się całkowicie podporządkowane samicom.
Jesienią bociany znowu stają się bezwzględne wobec najsłabszych i najmłodszych dzieci. Jeśli uznają, że jedno z potomstwa nie jest gotowe, aby wyruszyć w podróż do ciepłych krajów, nie wahają się go opuścić. Mimo że młode pozostawione na zimę nie mają prawie żadnych szans na przetrwanie.
Nie dość, że bociany zachowują się jak wyrodni rodzice, to w dodatku nie umieją utrzymać porządku we własnym domu. Ich gniazdo przypomina wielki śmietnik. – Można w nim znaleźć niemal wszystko: papiery, starą bieliznę, rajstopy, pampersy, nylonowe sznurki. Wszystkie te śmieci wymieszane są z resztkami rozkładającego się pokarmu i wymiocinami piskląt – opowiada prof. Tryjanowski. Brudne i cuchnące gniazdo jest prawdziwą bombą mikrobiologiczną. Bociany, które żywią się nawet nadpsutą padliną, mają wyjątkowo silny układ odpornościowy. Drobnoustroje w gnieździe im więc nie zaszkodzą.
Zwykło się sądzić, że skoro bociany zakładają gniazda na domach czy stodołach, powinny być towarzyskie. Nic bardziej mylnego! Nie dają się oswoić ani nie pozwalają się do siebie zbliżyć. Pojawiający się człowiek zawsze oznacza niebezpieczeństwo. Dlatego nawet jeśli mamy dobre intencje i na przykład chcemy pomóc boćkowi, który złamał skrzydło, powinniśmy zachować ostrożność. Ptak nie zna zamiarów człowieka. Czuje się osaczany. Broni się. – Zagrożony celuje dziobem prosto w oko – ostrzega prof. Leszek Jerzak.
Celowanie w oczy wroga to reakcja typowa dla drapieżników, a bocian właśnie do tej grupy należy. Z wielką wprawą poluje na niewielkie ssaki i gryzonie – myszy, nornice, krety, nawet małe zające i jeże, zjada też pisklęta gnieżdżących się na ziemi ptaków. Widok dostojnie stąpającego po łące boćka, który łapie żaby, nie oddaje zatem prawdziwej natury tego ptaka.
Bociany zjadają wprawdzie własne pisklęta i małe zwierzęta, ale za to – jak przekonywali nas kiedyś rodzice i dziadkowie – przynoszą nam dzieci. Trudno dziś ustalić, na jakiej podstawie wymyślono tę sympatyczną bajkę. Historia mówi bowiem coś zupełnie innego. Około 18 tysięcy lat temu bociany porywały i pożerały ludzkie niemowlęta – twierdzi Hanneke Meijer ze Smithsonian National Museum of Natural History w Waszyngtonie. Przebadała ona szczątki prehistorycznych krewnych bocianów odnalezione na indonezyjskiej wyspie Flores, którą zamieszkiwały też hominidy.
Uczona ustaliła, że ptaki były ogromne. Rozpiętość ich skrzydeł dochodziła do 2,5-3 m, podczas gdy przodkowie człowieka, hominidzi, mieli najwyżej metr wysokości. Prawdopodobnie ptaki nie były jednak w stanie zagrozić dorosłym, za to bez trudu mogły porwać i pożreć ludzkie dziecko.
O bocianach trudno więc powiedzieć coś dobrego. Poza tym, że zapowiadają wiosnę.
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz