Dodano: 28.05.2015 [20:05]
W minioną sobotę w szpitalu w Wojskowym Instytucie Medycznym przy ul. Szaserów w Warszawie z okna wyskoczyła 44-letnia kobieta, która została przewieziona na oddział szpitalny z Aresztu Śledczego Warszawa-Grochów. Osadzona powinna trafić do szpitala więziennego… ale Ministerstwo Sprawiedliwości zlikwidowało większość oddziałów w Warszawie. – Już dzisiaj widać, że była to nieprzemyślana reforma – mówi nam Iwona Arent, posłanka PiS-u zasiadająca w sejmowej komisji sprawiedliwości.
- Potwierdzam, że w sobotę z okna szpitala przy ul. Szaserów wyskoczyła 44-letnia kobieta, która została tam przewieziona z Aresztu Śledczego Warszawa-Grochów. Osadzona odbywała karę za przestępstwa z art. 286 i 209 kk. Na wolność wyszłaby w 2018 r. – mówi nam ppłk Jarosław Góra, rzecznik prasowy dyrektora generalnego Służby Więziennej. Osadzoną konwojowali funkcjonariusze Służby Więziennej.
– Trwają czynności wyjaśniające w tej sprawie pod nadzorem dyrektora okręgowego Służby Więziennej w Warszawie. Swoje postępowanie prowadzi prokuratura – mówi ppłk Góra. Dzisiaj nie wiadomo, czy była to próba ucieczki, czy kobieta chciała popełnić samobójstwo. Wiadomo, że została skazana za drobne przestępstwa, w tym uchylanie się od płacenia zasądzonych alimentów i za oszustwa.
– Osadzona została przywieziona do szpitala po próbie samobójczej. Połknęła jakiś przedmiot i była przygotowywana do zabiegu jego wyjęcia. W tym czasie jednak wyskoczyła z okna – mówi nam Renata Mazur, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Śledczy badają również zachowanie funkcjonariuszy Służby Więziennej.
Do sytuacji by nie doszło, gdyby odsiadująca wyrok trafiła do szpitala więziennego. Problem w tym, że koalicja PO-PSL zlikwidowała dużą część takich jednostek. Od 1 stycznia br. nie działają już oddziały szpitala Aresztu Śledczego Warszawa-Mokotów: chirurgii ogólnej i urazowo-ortopedycznej. 30 czerwca br. zniknie oddział chorób wewnętrznych. W Warszawie zostanie jedynie oddział psychiatryczny. Oznacza to, że w pilnych przypadkach osadzeni będą trafiali do publicznych placówek. Nie lepiej jest w innych miastach. Szpitale więzienne zlikwidowano w Barczewie i we Wrocławiu (oddziały chirurgii ogólnej i oddział chorób wewnętrznych). Służba Więzienna twierdzi, że szpitale w aresztach wymagały dofinansowania i stąd decyzja o ich zamknięciu. Koszt niezbędnych inwestycji w trzech miastach oceniono na blisko 100 mln zł. Ponadto zdaniem Służby Więziennej polscy osadzeni mają za dobrze. – Należy zwrócić uwagę, że liczba łóżek szpitalnych w więziennej służbie zdrowia wynosiła w 2014 r. 1091 na ok. 80 tys. osadzonych, co przekracza standardy społecznej służby zdrowia, a szpitale więzienne dysponują znacznymi rezerwami – poinformowało nas biuro prasowe Służby Więziennej.
Zdaniem posłanki Iwony Arent (PiS) z sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka likwidację szpitali zarządzono bez przemyślenia wszystkich okoliczności. – Nie zastanowiono się, czy faktycznie będą to oszczędności. Teraz w każdym przypadku trzeba angażować funkcjonariuszy, by pilnowali więźniów w otwartych szpitalach. To komplikuje pracę lecznic – mówi nam posłanka Arent. Według posłanki leczenie poza więzieniem może być wykorzystywane jako droga ucieczki. – Lekarze w zwykłych szpitalach nie są przygotowani na próby symulacji. To może być bardzo niebezpieczne – podkreśla Iwona Arent. Jej zdaniem rządzący powinni przemyśleć jeszcze raz założenia reformy szpitali więziennych.
- Potwierdzam, że w sobotę z okna szpitala przy ul. Szaserów wyskoczyła 44-letnia kobieta, która została tam przewieziona z Aresztu Śledczego Warszawa-Grochów. Osadzona odbywała karę za przestępstwa z art. 286 i 209 kk. Na wolność wyszłaby w 2018 r. – mówi nam ppłk Jarosław Góra, rzecznik prasowy dyrektora generalnego Służby Więziennej. Osadzoną konwojowali funkcjonariusze Służby Więziennej.
– Trwają czynności wyjaśniające w tej sprawie pod nadzorem dyrektora okręgowego Służby Więziennej w Warszawie. Swoje postępowanie prowadzi prokuratura – mówi ppłk Góra. Dzisiaj nie wiadomo, czy była to próba ucieczki, czy kobieta chciała popełnić samobójstwo. Wiadomo, że została skazana za drobne przestępstwa, w tym uchylanie się od płacenia zasądzonych alimentów i za oszustwa.
– Osadzona została przywieziona do szpitala po próbie samobójczej. Połknęła jakiś przedmiot i była przygotowywana do zabiegu jego wyjęcia. W tym czasie jednak wyskoczyła z okna – mówi nam Renata Mazur, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Śledczy badają również zachowanie funkcjonariuszy Służby Więziennej.
Do sytuacji by nie doszło, gdyby odsiadująca wyrok trafiła do szpitala więziennego. Problem w tym, że koalicja PO-PSL zlikwidowała dużą część takich jednostek. Od 1 stycznia br. nie działają już oddziały szpitala Aresztu Śledczego Warszawa-Mokotów: chirurgii ogólnej i urazowo-ortopedycznej. 30 czerwca br. zniknie oddział chorób wewnętrznych. W Warszawie zostanie jedynie oddział psychiatryczny. Oznacza to, że w pilnych przypadkach osadzeni będą trafiali do publicznych placówek. Nie lepiej jest w innych miastach. Szpitale więzienne zlikwidowano w Barczewie i we Wrocławiu (oddziały chirurgii ogólnej i oddział chorób wewnętrznych). Służba Więzienna twierdzi, że szpitale w aresztach wymagały dofinansowania i stąd decyzja o ich zamknięciu. Koszt niezbędnych inwestycji w trzech miastach oceniono na blisko 100 mln zł. Ponadto zdaniem Służby Więziennej polscy osadzeni mają za dobrze. – Należy zwrócić uwagę, że liczba łóżek szpitalnych w więziennej służbie zdrowia wynosiła w 2014 r. 1091 na ok. 80 tys. osadzonych, co przekracza standardy społecznej służby zdrowia, a szpitale więzienne dysponują znacznymi rezerwami – poinformowało nas biuro prasowe Służby Więziennej.
Zdaniem posłanki Iwony Arent (PiS) z sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka likwidację szpitali zarządzono bez przemyślenia wszystkich okoliczności. – Nie zastanowiono się, czy faktycznie będą to oszczędności. Teraz w każdym przypadku trzeba angażować funkcjonariuszy, by pilnowali więźniów w otwartych szpitalach. To komplikuje pracę lecznic – mówi nam posłanka Arent. Według posłanki leczenie poza więzieniem może być wykorzystywane jako droga ucieczki. – Lekarze w zwykłych szpitalach nie są przygotowani na próby symulacji. To może być bardzo niebezpieczne – podkreśla Iwona Arent. Jej zdaniem rządzący powinni przemyśleć jeszcze raz założenia reformy szpitali więziennych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz