2015/05/31

Przeżył, choć poziom rtęci stukrotnie przekraczał normy. "Wszyscy uważają, że to cud"

Pan Krzysztof miesiącami walczył o życie po zatruciu rtęcią. Lekarze nie dawali mu niemal żadnych szans na wyzdrowienie. Nie oddychał samodzielnie, posłuszeństwa odmówił układ nerwowy. Stan chorego zaczął się jednak niespodziewanie poprawiać, odzyskał przytomność, a lekarze i rehabilitanci zapewniają, że będzie znów chodzić. - W zasadzie otarłem się o śmierć. Wszyscy uważają, że to jest cud - mówi w rozmowie z "Faktami" TVN mężczyzna.

32-letni Krzysztof Kaduszkiewicz leżał w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu od świąt Bożego Narodzenia. Trafił tam z objawami zatrucia rtęcią. Lekarze podkreślali, że tak ciężkie przypadki zdarzają się bardzo rzadko. Poziom metalu w jego organizmie stukrotnie przekraczał normy. Prokuratura wciąż bada, w jakich okolicznościach doszło do zatrucia.
Pan Krzysztof dostał zapaści, przestał oddychać, a posłuszeństwa odmówił centralny układ nerwowy.
- Wystąpiła tetraplegia. Nie był w stanie ruszyć nawet palcami ręki. Leżał miesiącami całkowicie sparaliżowany - wyjaśnia w rozmowie z "Faktami" TVN dr Jakub Śmiechowicz z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.

"Lepiej już nie będzie"

Pacjent zachorował na sepsę, zaczęły zanikać mięśnie, przestały pracować nerki. Przy jego łóżku cały czas czuwała matka, która wierzyła, że syna uda się uratować. Lekarze nie dawali jednak zbyt dużych szans. - Powiedzieli mi, że lepiej już nie będzie - przyznaje.
- Na samym początku dostał leki odtruwające. Potem jednak, według podręczników, rokowania było bardzo złe - przyznaje prof. Andrzej Kübler z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii.
Zmiany neurologiczne spowodowane przez rtęć są często nieodwracalne. Stan pana Krzysztofa zaczął się jednak niespodziewanie poprawiać. Odzyskał przytomność. Pierwsze oznaki poprawy zauważyła matka, która komunikowała się z synem, dotykając jego palce.
- Zaczęło od tych dotyków. Potem zaczął ruszać palcami, następnie - nie tak, że w jeden dzień - nadgarstkiem, później lekko rękoma - relacjonuje matka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz