2015/05/30

Personel szpitala ma pacjentów za nic

Rodzice Lilki wytoczyli proces szpitalowi. Włączyli się do niego też inni poszkodowani przez personel tego szpitala. Złożyli pozew zbiorowy.
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Szpital Zakonu Bonifratow
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Szpital Zakonu Bonifratow
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Dziecko nie żyje, bo położna siedziała na Facebooku
Szpital Zakonu Bonifratow
Nagranie, na którym słychać, jak położne ze szpitala bonifratrów w Katowicach obrażają rodzące pacjentki, wzbudziło oburzenie w całym kraju. Ale takie praktyki w tej placówce nie są niczym niezwykłym. Zdaniem rodziców maleńkiej Lilki, która przyszła na świat w tej placówce półtora roku temu, personel szpitala już wcześniej miał swoich pacjentów za nic.
Monika Wulczyńska (28 l.), matka Lilki (1,5 r.) – dziewczynki, która urodziła się z silnym niedotlenieniem mózgu w szpitalu bonifratrów w Katowicach, nie zostawia na tej placówce suchej nitki. – Nie wiem, jak zachowują się położne i jakiego używają języka. Przy naszym porodzie żadnej z nich nie było! Kiedy zaczęłam rodzić i potrzebowałam pomocy, szybkiej reakcji, koło mnie była niedoświadczona studentka na praktykach. Położna w tym czasie siedziała w swoim pokoju i wrzucała zdjęcia na Facebooka. Powiedziała o tym nawet przed sądem. Bo od razu wytoczyliśmy z mężem szpitalowi proces. Lilka mogła być zdrowym dzieckiem. To, że żyje tylko dzięki aparaturze medycznej i cały czas jest w klinice, to wina zaniedbań w tym szpitalu – mówi jej mama.
REKLAMA
REKLAMA
Do tragicznego w skutkach porodu doszło w grudniu 2013 r. Pani Monika przyjechała wraz z mężem do porodu. Wcześniej była pod opieką ginekologiczną, chodziła w szpitalu bonifratrów do szkoły rodzenia. Miała zaufanie do tej placówki, zwłaszcza że przez lata uchodziła ona za jedną z lepszych na Śląsku. Niestety, kiedy rozpoczęła się akcjaporodowa, tętno dziecka stało się nierówne. – Ale lekarze, zamiast szybko decydować o cesarskim cięciu, cały czas czekali. Kiedy zaczęłam rodzić, tętna już prawie nie było. Po porodzie córka od razu została reanimowana i przewieziona do kliniki dziecięcej w Katowicach – mówi pani Monika. Od tamtej pory dziecko nie reaguje na żadne bodźce, nawet na ból.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz