Dwie godziny gadania o śluzie, czyli nauki przedmałżeńskie
Każda para, która decyduje się na zawarcie związku małżeńskiego w Kościele, musi przed ślubem zaliczyć tak zwane nauki przedmałżeńskie, czyli przygotowanie do przyjęcia sakramentu małżeństwa. Jak wyglądają takie kursy? Przejrzeliśmy popularne fora dla nowożeńców
Obowiązkowe spotkania przedmałżeńskie w kościołach budzą wiele kontrowersji, ale nie da się ich uniknąć, jeśli chcemy wziąć ślub kościelny. Choć są tacy, którzy za dostanie tzw. papierka, są w stanie zapłacić dużo, byleby mieć święty nie spokój, nie brakuje i osób, które na kursach rzeczywiście chciałyby się czegoś nauczyć. A jaką wiedzę wynosi się z zajęć?
Jak to wygląda?
Jakie są opinie pary młodej o naukach przedmałżeńskich? Na forach nie brakuje głosów niezadowolenia, najbardziej dostaje się księżom za infantylne i nienowoczesne podejście do seksu. Czyli jakie? Co to znaczy?
- Mówią na nich, że seks przedmałżeński to grzech, wspólne mieszkanie przed ślubem też złe, a połowa, jeśli nie większość zebranych par ma albo jedno albo drugie za sobą. Co najgorsze, porad udzielają księża, którzy o małżeństwie zbyt wiele powiedzieć nie mogą. Zastanawiam sięjaki jest cel tych nauk? Czy one przydają się do czegoś?Można coś mądrego z nich wynieść? Ostatnio jak rozmawiałam ze znajomymi, to nie byli zbytnio zadowoleni. Ciąg nudnych kazań, które musisz wysłuchać, żeby wziąć ślub... - opisała ideę całych kursów jedna z uczestniczek forum.
Analiza dni płodnych i niepłodnych, czyli zabawa w antykoncepcję
Analiza dni płodnych i niepłodnych, czyli zabawa w antykoncepcję
- Zaczęłam nauki przedmałżeńskie, niestety zmuszona jestem na razie chodzić tam sama ponieważ mójnarzeczony jest za granicą. Poszłam niczego nie świadoma a tam koszmar, nauki z kapłanem- stary, wstrętny proboszcz, wyrywał do czytania z listy (porażka jak w szkole) następnie poradnia rodzinna z jakimś nawiedzonym moherowym beretem- wszystkie kobiety dostały wykresy, w których przez 2 m-ce mamy codziennie zapisywać temperaturę ciała (mierzoną za pomocą termometru wkładanego do pochwy lub odbytu - bezwzględnie codziennie rano) później będziemy tzn ja i m oj przyszły mąż razem z tą babką analizować moje płodne i niepłodne dni....to jakaś paranoja, myślałam że to kilka godz ględzenia a tu takie jazdy. Napiszcie proszę jak to wyglądało u was....bo mnie się odechciewa tego całego cyrku - napisała jedna z uczestniczek popularnego forum kafeteria.pl.
Takich opinii nie brakuje. Uczestników kursów najbardziej denerwuje brak bezpośredniego i otwartego podejścia księży do seksu.
- Dokładnie tak samo. Tydzień "nauk", na których się dowiedziałam, że lesbijki i homoseksualiści to zło wcielone, i że niech się mojemu narzeczonemu nie wydaje, że jak mi "włoży penisa do pochwy na 3 sekundy" to znaczy, że mnie kocha.
Potem poradnia rodzinna. Nawiedzona babka gada o śluzie, wykresach itp. Kazała robić wykresy, mierzyć temperaturę - odpowiedziała inna.
Potem poradnia rodzinna. Nawiedzona babka gada o śluzie, wykresach itp. Kazała robić wykresy, mierzyć temperaturę - odpowiedziała inna.
- Ogólnie mówić, to pośmialiśmy się trochę, a właściwie niczego się nie dowiedzieliśmy, czego byśmy nie wiedzieli. W poradni także poziom biologii z liceum. Ale trzeba było zaliczyć, wiec chodziliśmy - skonkludowała całą ideę nauk jedna z uczestniczek forów.
Czy to lekcja biologii?
Jednak nie zawsze musi być tak "jak na lekcji biologii". Nie brakuje także osób, które miło wspominają swoje kursy, a nawet zdecydowały się po nich silniej związać się z Kościołem.
- U mnie na naukach przedmałżeńskich ksiądz [nie było żadnych typków z pseudoporadni nie interesował się moim cyklem miesięcznym, ani śluzem z pochwy! Mądrze rozmawiał z nami o tym, jak chcemy wychować dzieci gdy już się pojawią [NIE POUCZAŁ O ANTYKONCEPCJI CZY POZYCJACH W ŁÓŻKU], powiedział jaką działalność "prorodzinną" prowadzi parafia - przedszkole katolickie, spotkania dla rodzin z małymi dziećmi itp, radził, jak zorganizować życie rodziny, by znalazło się w niej miejsce na Boga - właśnie, nie na wizytę w kościele, a na Boga na codzień. Było po prostu miło i ciekawie. Kompletnie nie rozumiem "traumy" jaką fundują młodym księża pakujący się z butami w życie intymne. Oby było więcej takich księży i takich nauk przedmałżeńskich, jak miałam ja! - zdradziła jedna z internautek.
Jak widać z naukami przedmałżeńskimi jest jak z ruletką. Jeśli nie znamy księdza czy parafii, nie mamy pewności, jak będą przebiegać. Dlatego przed przystąpieniem do kursów warto popytać znajomych albo przejrzeć fora internetowe. Bo może rzeczywiście da się z nich skorzystać i wyciągnąć to, co najlepsze? A nie tylko kręcić nosem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz