Dodano: 14.03.2016 [18:25]
W wyniku nieudanej aborcji dziecko z zespołem downa urodziło się żywe w 24 tygodniu ciąży. Zmarło, bo lekarze nie udzielili mu pomocy. Teraz sprawą zajmie się prokuratura. Dzisiaj wolontariusze z Fundacji Pro-prawo do życia pikietowali pod Szpitalem św. Rodziny w Warszawie przeciwko bezduszności personelu, który – jak twierdzili - „zamiast dzieci ratować, skazuje je na śmierć”.
Do tragicznego zdarzenia w Szpitalu św. Rodziny w Warszawie doszło w nocy z 6 na 7 marca. Lekarze mieli dokonać aborcji na 24-tygodniowym dziecku z zespołem downa. Zabieg się jednak nie udał. – Dziecko urodziło się żywe i zaczęło płakać – mówił na antenie TV Republika Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny stacji. Lekarze pozostawili jednak wcześniaka na pewną śmierć, nie udzielając mu pomocy. Michał Dziekański z Prokuratury Okręgowej w Warszawie w rozmowie z „Codzienną” potwierdził, że zawiadomienie w tej sprawie wpłynęło do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów.
Dziś przed Szpitalem św. Rodziny zebrało się kilkadziesiąt osób, które nie godzą się na zabijanie nienarodzonych dzieci. Przedstawiciele Fundacji Pro-prawo do Życia, którzy zorganizowali pikietę, przynieśli transparenty przedstawiające zdjęcia abortowanych dzieci.
– Moja mama pracowała w tym szpitalu, jako lekarz. Zwolniono ją, bo nie zgodziła się, by pacjentka dokonała aborcji. Problem zabijania nienarodzonych nie jest nowy, trwa od lat 50. Wtedy mówiono, że Polki rodzą za dużo dzieci – mówi nam pan Juliusz, jeden z uczestników pikiety.
Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro-prawo do życia nie przebiera w słowach: – To, co wydarzyło się w Szpitalu św. Rodziny, to po prostu zabójstwo – mówi w rozmowie z „Codzienną”.
Dlaczego przypadek dziecka, któremu odmówiono pomocy po narodzeniu, porusza Polaków dużo bardziej niż los tysięcy aborcji dokonywanych każdego roku na dzieciach w podobnym wieku?
Igor Smirnow/Gazeta Polska
Do tragicznego zdarzenia w Szpitalu św. Rodziny w Warszawie doszło w nocy z 6 na 7 marca. Lekarze mieli dokonać aborcji na 24-tygodniowym dziecku z zespołem downa. Zabieg się jednak nie udał. – Dziecko urodziło się żywe i zaczęło płakać – mówił na antenie TV Republika Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny stacji. Lekarze pozostawili jednak wcześniaka na pewną śmierć, nie udzielając mu pomocy. Michał Dziekański z Prokuratury Okręgowej w Warszawie w rozmowie z „Codzienną” potwierdził, że zawiadomienie w tej sprawie wpłynęło do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów.
Dziś przed Szpitalem św. Rodziny zebrało się kilkadziesiąt osób, które nie godzą się na zabijanie nienarodzonych dzieci. Przedstawiciele Fundacji Pro-prawo do Życia, którzy zorganizowali pikietę, przynieśli transparenty przedstawiające zdjęcia abortowanych dzieci.
– wyjaśnia Dawid Wachowiak z Fundacji, która od lat działa na rzecz obrony życia najmłodszych.Chcemy zaprotestować przeciwko takiemu działaniu lekarzy i zrobimy wszystko, by zmienić to barbarzyńskie prawo
– Moja mama pracowała w tym szpitalu, jako lekarz. Zwolniono ją, bo nie zgodziła się, by pacjentka dokonała aborcji. Problem zabijania nienarodzonych nie jest nowy, trwa od lat 50. Wtedy mówiono, że Polki rodzą za dużo dzieci – mówi nam pan Juliusz, jeden z uczestników pikiety.
Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro-prawo do życia nie przebiera w słowach: – To, co wydarzyło się w Szpitalu św. Rodziny, to po prostu zabójstwo – mówi w rozmowie z „Codzienną”.
Dlaczego przypadek dziecka, któremu odmówiono pomocy po narodzeniu, porusza Polaków dużo bardziej niż los tysięcy aborcji dokonywanych każdego roku na dzieciach w podobnym wieku?
– dodaje obrońca życia.Odpowiedź jest prosta – aborcji powodujących śmierć dziecka w łonie matki nie widać. O tym się nie mówi, a jeżeli już, to często w kontekście propagandy środowisk proaborcyjnych. To się na szczęście zmienia w ostatnich latach – również, a może przede wszystkim dzięki akcjom Fundacji Pro-prawo do życia, które pokazują prawdę o aborcji: że to nie jest wyrwanie zęba, tylko okrutne uśmiercenie człowieka
Igor Smirnow/Gazeta Polska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz