Łowcy dzieci? Nie, to nieprawdopodobne, niemożliwe. Ktoś by w Polsce krzywdził dzieci dla pieniędzy?
opublikowano: 29 lipca 2015 · aktualizacja: 29 lipca 2015
1. Kiedy w 2002 roku trzej łódzcy dziennikarze – Paweł Patora, Marcin Stelmasiak i Przemysław Witkowski, przedstawili reportaż o „łowcach skór” w łódzkim pogotowiu ratunkowym – niektórzy kółka na łbie rysowali. Wydawało się to historią tak niewiarygodną, że i dwudziestu Hitchcocków czegoś podobnego by nie wymyśliło.
Jak to - pogotowie ratunkowe? Lekarze, sanitariusze, zamiast ratować, zabijali ludzi? I to zabijali w strasznych mękach, pavulonem, który powodował, że ofiary w pełni świadome traciły oddech i dusiły się żywcem, bezradnie patrząc na wykrzywione maski swych oprawców… nie, tego nie mogło być na świecie, to bzdura, horror jakiś, nieprawdopodobna fantazja czyjaś, ludzie nie mogli robić czegoś takiego.
2. Ja nadal w to nie wierzę, chociaż wiem, że to była prawda. Oprawcy z łódzkiego pogotowia w straszny sposób mordowali ludzi, dla kilkuset złotych za informację o zgonie. Zostali za to skazani, choć do dziś nie rozumiem, dlaczego na przykład lekarze uczestniczący w tych zbrodniach dostali kary 5-6 lat i tylko sanitariusz dostał dożywocie.
Od tamtego łódzkiego koszmaru nie można już mówić, że coś jest niemożliwe. Wszystko jest możliwe. Zawsze znajdą się ludzie, którzy dla zysku, dla pieniędzy, gotowi są do najgorszej zbrodni.
Niby wiem, że dla pieniędzy ludzie zrobią wszystko, a jednak nie chce mi się wierzyć, że dla pieniędzy ktoś może handlować dziećmi.
Coraz częściej o tym słyszę, że w Polsce ma miejsce proceder handlu dziećmi, w którym uczestniczą przedstawiciele instytucji opiekuńczych i władz państwowych.
Mówią o tym rodzice, którym zabrano dzieci, mówią przedstawiciele organizacji społecznych, usłyszałem o tym od lekarza - a ja nadal w to nie wierzę!
Nie, nie wierzę! Jak to – kuratorzy, psycholodzy, pracownicy domów dziecka, pracownicy opieki społecznej i pomocy rodzinie, sędziowie rodzinni – mieliby polować na dzieci, mieliby zabierać je do placówek opiekuńczych i rodzin zastępczych tylko dlatego, że za to są pieniądze? Nie, to po prostu niemożliwe…
3. Niemożliwe, a jednak…
Niemożliwe, a jednak zabiera się matce 6-miesięczne niemowlę od piersi i oddaje rodzinie zastępczej, która oprócz szczęścia zyskuje przy tej okazji miesięcznie co najmniej 3 tysiące złotych.
Niemożliwe, a jednak nagle i niespodziewanie zabiera się do domów dziecka z jednej, spokojnej, niewadzącej nikomu rodziny aż jedenaścioro dzieci i rozdziela je między trzy domy dziecka, żeby uzupełnić stan wychowanków. Nie było przemocy, nie było głodu, chłodu, ni powietrza morowego, a jednak się zabiera. Niemożliwe… a jednak sąd zabiera dzieci z powodu obecności w mieszkaniu psa i królika oraz niezapłaconej składki na komitet rodzicielski 10 złotych (tak wynika z uzasadnienia).
Niemożliwe… a jednak centrum pomocy rodzinie wnioskuje, a sąd skwapliwie zarządza zabranie dzieci do domu dziecka, a w uzasadnieniu pisze, że chce w ten sposób zapewnić dzieciom miłość, szczęście i zrozumienie - powszechnie wszak wiadomo, że domy dziecka to oazy miłości i szczęścia.
4. Niemożliwe… a jednak aktyw walczył do upadłego o konwencję w sprawie przemocy państwa wobec rodzin, ułatwiającą zabieranie matkom ich dzieci.
Niemożliwe, a jednak do domów dziecka i rodzin zastępczych jakoś dziwnym trafem raczej nie zabiera się dzieci niepełnosprawnych, chorych, nie zabiera się dzieci przestępców, nie zabiera się ofiar prawdziwej przemocy, a najchętniej zabiera się dzieci kochane i zdrowe, zdecydowanie lepiej nadające się do płatnej opieki. Owszem popłaczą sobie rok czy dwa, ale kiedyś się poddadzą. Co najwyżej któreś się powiesi, jak ten 16-latek z Suwałk, który nie wytrzymał zabrania go od rodziny (chyba nikt za tę śmierć nie odpowiedział). Natomiast dzieci z prawdziwej przemocy mogą się stawiać, potem powielać agresję… nie, zdecydowanie bezpieczniejsze jest zabieranie dzieci kochających i kochanych.
5. Domy dziecka są świetne. Rodziny zastępcze są wspaniałe, a sądy, jak sama nazwa wskazuje, są rodzinne i opiekuńcze. Ale tak jak pogotowie ratunkowe nie zawsze było ratunkowe, tak placówka opiekuńcza nie zawsze musi być opiekuńcza. Placówki opiekuńcze to również pensje i etaty. Rodzina zastępcza to dwa tysiące wynagrodzenia i po tysiąc złotych na każde dziecko – na śmieciówkach tyle nie płacą. Ograniczanie władzy rodzicielskiej to badania, wywiady, konsultacje, opieka, asysta, opinie i spory rynek usług z tym związanych. Nie odbiera się dzieci – ileś osób pozostaje bez zajęcia i dochodów. Odbiera się dzieci – jest ruch w interesie.
Odbiera się dzieci – to i władzom samorządowym lżej. Już nie trzeba samotnej matce szukać mieszkania, płacić zasiłku, ba, alimenty się na nią nałoży.
6. Handel dziećmi? Nie.. to niemożliwe… a jednak w Pucku sadystom dostarczono aż dziesięcioro dzieci, z których dwoje sadyści zamordowali. Prokuratura ocknęła się dopiero przy drugim zabitym dziecku, pierwsze spadło ze schodów, cóż, dzieci ze schodów spadają…
Handel dziećmi? Niemożliwe… a jednak w Łęczycy dostarczono siedmioro dzieci zboczeńcom seksualnym, którzy latami je gwałcili. Sprawa przypadkiem wyszła na jaw. Ta wyszła…
7. Zrozpaczeni rodzice w Nisku, którym odebrano dzieci, mówią mi o handlu dziećmi coraz głośniej, a ja mówię – łowcy dzieci? Nie, to nieprawdopodobne, niemożliwe… .
autor: Janusz Wojciechowski
Poseł do Parlamentu Europejskiego z listy Prawa i Sprawiedliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz