Europa – zachodnia Europa – zdycha jak stara prostytutka w portowej tawernie i nie ma już dla niej ratunku, ale co najważniejsze – całkowicie zasłużyła na ten swój marny koniec.
To Boża kara za jej sprzeniewierzenie się temu wybraństwu bycia latarnią Christianitas i ewangelizatorką narodów, jakie otrzymała po upadku Cesarstwa Rzymskiego; za autodestrukcję Res Publica Christiana; za makiawelizm, (pseudo)reformację, sekularyzację prawa naturalnego, absolutyzm Lewiatana; za deizm, masonerię, prawoczłowieczyzm, pseudo-oświecenie, z którego wypełzły wszystkie potwory ideologiczne XIX i XX wieku; za potworności wszystkich rewolucji od jej matrycy, czyli rewolucji (anty)francuskiej; za marksizm i wszystkie jego odnogi; za liberalizm i pozytywizm, skuteczniejsze jako rozpuszczalnik tradycji od komunizmu; wreszcie za kretynizm multikulturalizmu i tę ostateczną destrukcję ładu naturalnego – życia, małżeństwa, rodziny, społeczeństwa – jaką ze wściekłym uporem wdraża w ostatnich czasach.
Za wszystko to należy się jej, by spłonęła jak biblijna Sodoma i Gomora, i tylko żal tych wszystkich pomników cywilizacji, której zbudowali przodkowie, oraz tych nielicznych zastępów ostatnich obrońców Tradycji, jacy tam pozostali, jak moi przyjaciele karliści.
Zajmują mnie już tylko dwie rzeczy: czy i gdzie przetrwa prawdziwe, ortodoksyjne chrześcijaństwo (może w Afryce)? Czy Polska podzieli los tego klubu samobójców, czy też zdoła się ocalić, to znaczy czy pozostanie też katolicka? A to wcale nie jest pewne, zważywszy, ze na naszych oczach ginie polska wieś, czyli ostatnia socjologiczna rezerwa tradycji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz