Napisał: Robert Azembski | piątek, 20 maja 2016 18:30
Amerykańska żywność zaleje Europę? Rośnie sprzeciw wobec TTIP. Także w Polsce
Żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tym, co dzieje się w Polsce wokół próby narzucenia przez USA i Kanadę krajom unijnym umów TTIP i CETA, trzeba się mocno naszukać. Temat ten okrywa na ogół zasłona milczenia.
W przeddzień zeszłotygodniowego spotkania ministrów ds. handlu Unii Europejskiej grupa polskich organizacji pozarządowych przekazała do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pierwsze 10 tys. podpisów pod petycją w obronie polskich rolników i konsumentów – doniósł portal branżowy Agronews.
– Jeśli umowy TTIP i CETA wejdą w życie, napływ tańszej, ale niskiej jakości żywności zza oceanu, doprowadzi do upadku wielu gospodarstw rolnych w naszym kraju i osłabi ochronę konsumentów
– ostrzegają przedstawiciele organizacji: Akcja Demokracja, Forum Rolnictwa Ekologicznego, Instytut Globalnej Odpowiedzialności (IGO), Instytut Spraw Obywatelskich (INSPRO), Stowarzyszenie Ekoland i Związek Zawodowy Rolników Ekologicznych im. Świętego Franciszka z Asyżu.
Wojciech Pobór-Pągowski, zastępca dyrektora w Departamencie Współpracy Międzynarodowej Ministerstwa Rozwoju, obiecał przedstawicielom protestujących organizacji, że Polska będzie zabiegała o to, aby wypracowano tzw. porozumienie mieszane, czyli żeby każdy z krajów unijnych mógł ratyfikować porozumienie z osobna.
Rozmowy w sprawie TTIP i CETA, czyli dwóch umów o tzw. wolnym handlu (pierwsza dotyczy USA i Europy, druga – Kanady i Europy), są mocno utajnione. Zupełnie nie żartując – odbywają się w atmosferze spotkań charakteryzujących lożę masońską. Z jednej strony uczestniczą w nich brukselscy prominenci, z drugiej zaś lobbyści reprezentujący największe amerykańskie koncerny masowego żywienia.
Niedawno do zachodnich mediów wyciekły nowe dokumenty w sprawie tych negocjacji. Potwierdzają one tylko, że Amerykanie chcą wymóc na Europie radykalne złagodzenie europejskich przepisów dotyczących bezpieczeństwa żywności. Jeśli by do tego doszło, odbędzie się to kosztem nie tylko rolników prowadzących tradycyjne rodzinne gospodarstwa, ale i nas wszystkich, konsumentów, ponieważ rynek zostanie zalany tanimi i wspieranymi agresywną reklamą produktami z USA. Produktami nie tylko genetycznie modyfikowanymi, ale też fatalnej jakości, przy których nawet rasowane kurczaki z futurystycznej komedii z Louisem de Funes pt. "Skrzydełko czy nóżka" mogłyby być smakołykami.
Niewiele się o tym w Polsce wie, ale przez Europę przechodzi fala ostrej krytyki negocjowanych przez Brukselę umów o wolnym handlu. Pisaliśmy już o tym ostatnio, że Francja zagroziła wstrzymaniem negocjacji TTIP, uzasadniając to obawami o standardy zdrowotne i środowiskowe (ZOBACZ). Przeciw TTIP i CETA protestowało na początku maja kilkadziesiąt tysięcy osób w Rzymie, a kilkanaście dni wcześniej w Hanoverze – 250 tys. I było to prawdziwe 250 tysięcy, a nie życzeniowe, jak to się zdarzyło w kwestii ostatniej demonstracji KOD.
Zaskakuje natomiast dwoistość deklaracji w kwestii TTIP i CETA wśród naszych rządzących. Minister środowiska Jan Szyszko powiedział niedawno w IAR, że "nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Stany Zjednoczone Ameryki Północnej dbają o własne interesy i dla nich wielką szansą jest otwarcie rynku europejskiego, m.in. w zakresie eksportu żywności produkowanej głównie na bazie genetycznie modyfikowanych organizmów i to jest ogromne zagrożenie dla Polski". Tymczasem wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki podczas marcowego spotkania z dziennikarzami w Amerykańskiej Izbie Handlowej zadeklarował, że jest zwolennikiem podpisania umowy o TTIP, "ponieważ przepływ dóbr, zwiększenie wolnocłowej strefy na obszar rynku amerykańskiego, czy – trochę szerzej – również kanadyjskiego, dałby nam kolejny impuls rozwojowy". Co na to Polacy?
Robert Azembski
Fot. FB Stop TTIP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz