Ratujmy Krystynę Jandę
Wybitni ludzie są w Polsce rzadkim dobrem i należy się o nich troszczyć. Pomyślałem sobie o tym, gdy dowiedziałem się, że pani Krystyna Janda „ma uczucie jakiejś żałoby po Polsce, po polskiej wolności” i że przeżywa – wraz z całym społeczeństwem – „wielką narodową tragedię”.
Aktorzy mają zawodową skłonność do odgrywania tragedii, więc niespecjalnie mnie zdziwiła łatwość pani Jandy do używania wielkich słów. W jaki jednak sposób pani Janda udzielająca wywiadu wysokonakładowej gazecie czuje się zniewolona? Czy ktoś zamyka jej usta, czy prześladuje ją?
Strapiony tą myślą wychodzę z domu, chcę wsiąść w samochód, ale ulice są zablokowane przez antyrządowych manifestantów. Niestety, moja wolność poruszania się nikogo nie interesuje, więc muszę odstawić samochód i iść do metra. Na stacji oglądam – wraz z tłumem innych oczekujących na pociąg – reklamę portalu prowadzącego regularną wojnę z rządem PiS. Moją zadumę nad zbliżającą się faszystowską apokalipsą przerywa wjazd pociągu. Łapię miejsce w wagonie, nie mogę jednak uciec od czarnych myśli, bo tuż przed oczami mam jeden z wielu umieszczonych w pociągu monitorów. Wspólnie z pozostałymi pasażerami czytam w nim mrożącą krew w żyłach informację o tym, jak Kaczyński wprowadza w Polsce dyktaturę. Wszelkie wiadomości wyświetlane w wagonach metra przygotowuje zresztą ta sama gazeta, której udzieliła wywiadu załamana brakiem wolności pani Janda. Zapewne też i jej udręczony głos umili dalszą podróż warszawiakom.
Gdy już mam dość czytania posępnych wiadomości, wzorem innych pasażerów zaglądam do internetu. Ale tu prawie z każdego portalu wyłania się zdjęcie opozycyjnej posłanki rwącej ze złości sejmową uchwałę o suwerenności Polski. Posłanka jest zresztą bardzo dumna z tego, że suwerenność własnego kraju ma w głębokim poważaniu. Nie podoba mi się to, nie chcę o tej partii myśleć. Ale nie da się o niej nie myśleć, bo oto po wyjściu z metra, zewsząd atakuje mnie uśmiechnięta twarz szefa owej partii, który zarzeka się, że „wspólnie obronimy Polskę”.
Docieram do celu całkowicie wyczerpany. Czuję się, jak wybudzony z koszmarnego snu. Nie, to bzdury, nie ma żadnej wojny – ludzie dookoła żyją i zachowują się normalnie. Nikt nikogo nie prześladuje, ani nie aresztuje. Uświadamiam sobie jednak, że gdzieś obok nas żyje niewielka grupa ogromnie nieszczęśliwych osób – a wśród nich pani Janda – które padły ofiarą jakiegoś zjadliwego wirusa i beznadziejnie tkwią w mrocznym świecie bez kontaktu z rzeczywistością.
Pani Krystyno, czy można jakoś Pani pomóc?
Konrad Kołodziejski
Źródło: Ruch Obywatelski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz