Dodano: 01.05.2016 [15:29]
To miała być dla nich Ziemia Obiecana. Rodzina uchodźców, która jesienią ubiegłego roku dotarła na grecką wyspę Kos, a później osiągnęła cel swej wędrówki - Berlin - wróciła już do Irbil w północnym Iraku. „Nie dało się tam wytrzymać” - powiedzieli byli imigranci dziennikarzom niemieckiego „Bilda”.
O pochodzącym z Iraku małżeństwie Al-Amirij - mechanika Laitha Majida (44 l.) i jego żony nauczycielki języka angielskiego Nedy (43 l.) oraz czwórki ich dzieci (trzech synach w wieku 18, 17 i 9, oraz 7-letniej córki) zrobiło się głośno, gdy fotoreporter amerykańskiej gazety „New York Times” otrzymał nagrodę Pulitzera za zdjęcie wykonane na wyspie Kos. Widać na nim zapłakanego ojca tulącego dzieci na greckiej plaży. Rodzina ruszyła później bałkańskim szlakiem w kierunku Niemiec i we wrześniu ubiegłego roku zatrzymała się w dzielnicy Spandau w Berlinie. Wyprawa kosztowała imigrantów 6,5 tysiąca dolarów. Rzeczywistość rozminęła się jednak zupełnie z ich oczekiwaniami.
Jego ojciec i matka umarli w Iraku, kiedy on z rodziną przebywał w Berlinie.
Uchodźcy żalili się na złe traktowanie przez urzędników LaGeSo. Nie smakowało im jedzenie podawane w koszarach, za które musieli płacić. Nie mogli liczyć na ulgowe traktowanie tylko dlatego, że stali się medialnymi bohaterami.
W Berlinie pozostał tylko ich najstarszy 19-letni syn Mustafa. Rodzina Irakijczyków nie ma prawa wjazdu do państw strefy Schengen przez najbliższe pięć lat.
O pochodzącym z Iraku małżeństwie Al-Amirij - mechanika Laitha Majida (44 l.) i jego żony nauczycielki języka angielskiego Nedy (43 l.) oraz czwórki ich dzieci (trzech synach w wieku 18, 17 i 9, oraz 7-letniej córki) zrobiło się głośno, gdy fotoreporter amerykańskiej gazety „New York Times” otrzymał nagrodę Pulitzera za zdjęcie wykonane na wyspie Kos. Widać na nim zapłakanego ojca tulącego dzieci na greckiej plaży. Rodzina ruszyła później bałkańskim szlakiem w kierunku Niemiec i we wrześniu ubiegłego roku zatrzymała się w dzielnicy Spandau w Berlinie. Wyprawa kosztowała imigrantów 6,5 tysiąca dolarów. Rzeczywistość rozminęła się jednak zupełnie z ich oczekiwaniami.
- żalił się Laith dziennikarzom „Bilda”.Życie w Berlinie (w koszarach Schmidt-Knobelsdorf) było jak więzienie. Mam rodzinę, zależało nam na zdobyciu mieszkania. Poprosiłem o pomoc w LaGeSo (urząd opieki społecznej - red.), pokazywałem moje słynne zdjęcie z Kos, ale nic się nie działo
Jego ojciec i matka umarli w Iraku, kiedy on z rodziną przebywał w Berlinie.
- dodała Neda.Dotarliśmy do Niemiec, aby mieć lepsze życie. Ale niestety, wyszło zupełnie inaczej
Uchodźcy żalili się na złe traktowanie przez urzędników LaGeSo. Nie smakowało im jedzenie podawane w koszarach, za które musieli płacić. Nie mogli liczyć na ulgowe traktowanie tylko dlatego, że stali się medialnymi bohaterami.
- stwierdził Laith.Dlatego poprosiłem moich krewnych, aby pożyczyli nampieniądze, byśmy mogli polecieć do Iraku
W Berlinie pozostał tylko ich najstarszy 19-letni syn Mustafa. Rodzina Irakijczyków nie ma prawa wjazdu do państw strefy Schengen przez najbliższe pięć lat.
Also today I speak 2 journo @tilbiermann from @BILD #Berlinwas 1st #german reporter to locate refugee Laith Majid.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz