2016/09/04

Seks po… afrykańsku

Dziewczyny z plemienia AfarW plemieniu Ibo dziewica, która staje się kobietą, powinna wytłumaczyć swojej matce, czemu pozbawiła ją nagrody od przyszłego męża. Masajski wojownik baraszkujący z żoną sąsiada nie musi mówić nic. Wystarczy, że przed chatą wbije swoją włócznię.                    Życie erotyczne mieszkańców Czarnego Lądu obrosło w wiele mitów. Prawdą jest, że biedne państwa nie radzą sobie z AIDS i prostytucją, debata na temat tych zagrożeń rozpoczęła się dopiero kilka lat temu, a niektóre zwyczaje seksualne społeczności afrykańskich utrudniają przeciwdziałanie chorobom i problemom.
Podczas gdy zachodnioeuropejska cywilizacja oparta jest na kulcie hedonizmu, dla afrykańskich społeczności seks to sprawa naturalna, życiodajna siła, a do niedawna temat tabu. Zdaniem seksuologów i antropologów miłość fizyczna na Czarnym Lądzie, to nie tylko akt cielesny, ale duchowy i społeczny.
Ostatnimi laty Afryka stanęła przed wyborem drogi. Z jednej strony przywódcy krajów oraz religijne autorytety protestują, gdy w panafrykańskiej wersji popularnego show "Big Brother Africa" pokazywane są rozbierane sceny.
Z drugiej nikogo nie dziwi, że politycy z pierwszych stron gazet praktykują erotyczne zasady wpojone przez swych przodków. Mimo wszystko to właśnie m.in. seksualne zwyczaje stanowią o kolorycie społeczeństw Czarnego Lądu.
Władza jak afrodyzjak
Jak Afryka długa i szeroka, tak różne zwyczaje plemion ją zamieszkujących. W grupie etnicznej Balante, plemion żyjących dziś na zachodnim wybrzeżu kontynentu (m.in. w Senegalu, Gambii i Gwinei Bissau), jeszcze na początku ubiegłego wieku popularne było tzw. prawo pierwszej nocy.
Boris Baratti, włoski egiptolog i pisarz w książce poświęcone praktykom seksualnym na Czarnym Lądzie pisał, że król Balante miał prawo, by czynić z młodej dziewczyny "osobę nadającą się do roli żony".
Rytuał miał pomagać budować zaangażowane i świadome politycznie społeczeństwo. Z kolei lud Szilluków z Ugandy praktykuje zwyczaj tradycyjnego stosunku z szamanem, który ma wzmocnić… płodność kobiety.
W dzisiejszej Afryce życie publiczne rządzi się swoimi prawami, często ma… erotyczne odcienie. Na rok przed startem mistrzostw świata w piłce nożnej w Republice Południowej Afryki okazało się, że córka szefa komitetu organizacyjnego sztandarowej imprezy urodziła dziecko po niezobowiązującym romansie z Jacobem Zumą, prezydentem kraju.
Opozycjoniści mogli wykrzykiwać hasła zdrady żon, wyparcia się polityki promocji bezpiecznego seksu, ale na niewiele się to zdało. Obywatele zakochani w populistycznym Zumie chwalili prezydenta, który miał w pełni wywiązywać się z obowiązków prawdziwego Zulusa i ojca narodu. Jego notowania nie spadły nawet o punkt procentowy.
Kilka lat wcześniej Zuma, oskarżany o gwałt kobiety zarażonej wirusem HIV, tłumaczył w sądzie, że od razu po stosunku udał się… pod prysznic. Rok temu 69-letni dziś prezydent RPA, zadeklarowany poligamista, poślubił swoją piątą żonę. Z wszystkimi partnerkami spłodził już ponad 20 dzieci.
Mamo, nie będzie nagrody
Na kontynencie ekscentrycznego polityka bije tylko 43-letni Mswati III, król Suazi. Ostatni monarcha Afryki poślubił już 14 żon. W 2001 roku król ogłosił tzw. umchwasho, czyli rytuał czystości, zabraniający niezamężnym kobietom kontaktów cielesnych.
Prawo miało być elementem walki z rozprzestrzeniającą się epidemią AIDS. Nie minął miesiąc, sam król złamał zakaz i musiał poślubić niespełna 17-letnią wybrankę serca, która została 13. żoną. Kara? Mswati III musiał oczywiście ponieść konsekwencje i zapłacić za swój czyn. Oddał… jedną krowę na rzecz państwa.
We wrześniu ubiegłego roku afrykańskie media obiegło kontrowersyjne zdjęcie Ndumiso Mamby, ministra sprawiedliwości Suazi. Polityk został przyłapany przez funkcjonariuszy policji in flagranti z 22-letnią Nothando Dube, byłą miss nastolatek kraju. Na wspomnianym zdjęciu… znany polityk leży schowany pod łóżkiem kochanki.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby kobieta nie była jedną z 14 żon wspomnianego króla, a Mambo jego przyjacielem. Polityk został wtrącony do więzienia, a nieposłuszna wybranka serca Mswati III objęta 24-godzinnym nadzorem pałacowych stróżów.
Sam Mswati doczeka się kolejnych żon (jego ojciec król Sobhuza II miał ich ponad 70), bo co roku wybiera sobie kolejną spośród tancerek uczestniczących w tradycyjnej ceremonii Reed Dance. Przed monarchą występują jednak tylko dziewice.
No właśnie, dziewictwo. W większości społeczności afrykańskich to rzecz święta. Jego utrata przed ślubem równoznaczna jest z utratą honoru. Dr Frank Njenga opowiadał gazecie "The Standard", że kenijskie plemię Kikuyu prowadzi swoistą edukację seksualną młodzieży.
Dziewczyna może odwiedzić wybranka w jego chacie, ale nad wszystkim czuwa… babcia, która przed randką w sieci wiąże specjalny supeł na sukni. Podobno amant nie ma możliwości rozwiązania węzła, bo nad ranem członkowie rodziny bez problemów zorientowaliby się, że próbował to zrobić.
Dziewictwo to cnota, ale nie wszędzie. Grupa etniczna Ibo, zamieszkująca tereny południowo-wschodniej Nigerii, w oryginalny sposób rozwiązała problem.  Wstrzemięźliwość przed ślubem nie jest warunkiem, jak w innych społecznościach, ale miłym dodatkiem do konsumpcji małżeństwa.
Zamiast kar za brak czystości dziewcząt stosuje się… nagrody za jej dochowanie. Mąż, którego żona zachowała dziewictwo, musi sprawić prezent matce wybranki. Inna sprawa, że młode dziewczęta Ibo rozpoczynają życie seksualne dosyć szybko, bo ok. 13 roku życia.
Zdaniem antropologów system nagród zamiast kar nie motywuje bynajmniej do zachowania czystości. "Matka raczej nie robi tragedii, gdy córka ma ochotę na to, co matkę pozbawia nagrody" konstatują autorzy książki pt. "Oficjalne kochanki, oficjalni kochankowie", którzy badali życie seksualne Ibo.
Uwaga, kochanek!
- "Uto ka na iko", czyli największa słodycz jest między kochankami - mawiają kobiety z tego nigeryjskiego plemienia. Niewielkie społeczeństwo uznaje związki poligamiczne, małżeństwa dwóch przedstawicielek płci pięknej (gdy jedna nie może mieć potomstwa), a także funkcję… oficjalnego kochanka.
W społeczności Ibo przedstawicielem płci bardziej uprzywilejowanej jest… kobieta. O ile mężczyźni mogą mieć kilka żon, o tyle kobiety mogą poprawiać swoją sytuację ekonomiczną z pomocą… innych partnerów, którzy obdarowują je prezentami. Zgodę na kochanka musi wyrazić małżonek, który w zamian otrzymuje rytualną rekompensatę.
W tradycji przyjęło się, że tzw. opłata nkita asogh ("psa się nie szanuje") sprawia, że kochanek w zamian za możliwość baraszkowania z żoną musi zapłacić mężowi (równowartość od 10 do 40 dolarów amerykańskich), a w niektórych wioskach wciąż mile widziane są prezenty w postaci kur, kóz czy wina palmowego.
Nawet z hedonistycznego i zachodnioeuropejskiego punktu widzenia Ibo są bardzo wyzwoleni seksualnie, bo nie wykluczają także tzw. swingowania.
Bez względu na konfigurację to żona, jako matka następców i opiekunka domowego ogniska, pozostaje najważniejsza. Rozstania zdarzają się rzadko.
Np. w zwyczaju plemienia Fang z Gwinei Równikowej poważnym argumentem w sprawie rozwodowej jest uprawianie (lub sama propozycja)… miłości francuskiej, niepopularnej w tamtejszej tradycji.
W jednej z grup etnicznych w Mozambiku z kolei za niesmaczne uchodzą pocałunki, a wspomniani Kikuyu, jeden z najbardziej konserwatywnych ludów Afryki, uznaje zbliżenie między partnerami, ale wyłącznie po zmierzchu.
W poligamicznych społecznościach Afryki popularna, choć coraz rzadziej praktykowana, jest funkcja oficjalnego kochanka.
Wśród Luo (żyją na terenach zachodniej Kenii i Tanzanii) kobieta może mieć innego partnera niż mąż, ale funkcja obwarowana jest wieloma niepisanymi zasadami. Np. odwiedziny w momencie choroby męża mogą sprowadzić klątwę na całą trójkę.
Za najlepszych kochanków uchodzą przystojni Masajowie, ale i ich życie erotyczne poddane jest wielu regułom. Po ślubie Masajka musi pozostać czysta dwie doby, w dobrym tonie jest też, by wierny pozostał mąż. Żona ma prawo do "skoków na bok", ale tylko z mężczyznami poddanymi obrzezaniu w tym samym roku, co jej poślubiony.
Gdy kochanek odwiedza wybrankę, a przypadkiem w okolicach chaty zjawi się jej mąż, dwuznacznej sytuacji pomaga uniknąć włócznia wbita przed domostwem. To znak, że głowa rodziny powinna udać się na przysłowiowe piwo lub do swojej kochanki. W drugim przypadku koniecznie z włócznią w ręce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz